Legia - Lechia: ligowy dżem zakończony bezbramkowym remisem

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu od lewej Marko Vesović i Lukas Haraslin
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu od lewej Marko Vesović i Lukas Haraslin

Legia Warszawa po kompromitującym odpadnięciu z walki o Ligę Mistrzów, meczach-potworkach i wyrzuceniu Deana Klafuricia ze stanowiska trenera wciąż szuka drogi ku normalności. W sobotę jej nie znalazła, mistrz Polski zremisował 0:0 z Lechią Gdańsk.

Sobotnie starcie Legii z Lechią poprzedziła uroczystość upamiętniająca bohaterów Powstania Warszawskiego i był to bezapelacyjnie najciekawszy i najpiękniejszy punkt sobotniego wydarzenia przy ulicy Łazienkowskiej. Później piłkarze stworzyli bowiem widowisko mało atrakcyjne, mówiąc potocznie: zaserwowali kibicom typowy, ligowy dżem.

Można by było napisać, że zespołowi odpadającemu z walki o fazę grupową Ligi Mistrzów w tak kompromitującym stylu, w jakim dokonała tego warszawska Legia (bo inaczej porażki w dwumeczu ze Spartakiem Trnawa określić nie można), na pewno bardzo trudno jest się pozbierać i poskładać myśli w jeden, boiskowy kawałek. Można by było to napisać, tyle tylko że europejskie wpadki to przecież polska specjalność narodowa, Legia po prostu wiele od normy się nie odchyliła. Na dodatek Dariusz Mioduski po wypadnięciu za burtę Champions League już w momencie, gdy poważni piłkarze w Europie nie rozpoczęli jeszcze sezonu, postanowił strącić z trenerskiego stołka Deana Klafuricia. Oficjalnie trenera, w rzeczywistości człowieka sprawiającego wrażenie totalnie zagubionego w klubowych realiach. Z Aleksandarem Vukoviciem przy linii, trenerem tymczasowym, legionistom w meczu z Lechią Gdańsk miało już pójść o wiele lepiej.

- Ciężko grać, gdy jeden z kolegów z drużyny nie dojeżdża na pierwsze pół godziny meczu - palnął w przerwie przed kamerami Michał Kucharczyk, skrzydłowy mistrzów Polski. Nie ma sensu teraz rozstrzygać, czy mówił po prostu o sobie (bo naprawdę prezentował się dramatycznie słabo), czy o innym zawodniku Legii. To nieistotne, bo w pierwszych 30. minutach niemal cały zespół Legii myślami był chyba jeszcze na pomalowanej na zielono murawie na Słowacji. Gospodarze błądzili, brodzili w nieporadności zarówno w defensywie, jak i ofensywie. Zawodnicy Lechii byli o wiele aktywniejsi, nieźle prezentowali się podłączający się do akcji jej boczni obrońcy, wiatr robił Michał Mak, co poskutkowało kilkoma strzałami na bramkę Arkadiusza Malarza.

Lechia do Warszawy przyjechała w niezłych nastrojach, sezon rozpoczęła przecież od wygranej na wyjeździe na bardzo trudnym terenie w Białymstoku, przed tygodniem wprawdzie pechowo zremisowała 1:1 ze Śląskiem Wrocław, ale i tak to najlepszy, ligowy start gdańskiego klubu od czterech lat. Początek meczu w Warszawie pokazał, że pomysł na zespół trenera Piotra Stokowca, ustawienie i wybory personalne to krok w dobrym kierunku. W 17. minucie bardzo groźnie głową uderzył Flavio Paixao, ale golkiper Legii instynktownie odbił piłkę przed siebie. Później zawodnicy z Gdańska oddali jeszcze kilka strzałów, ale Arkadiusz Malarz się nie pomylił i Lechia pierwszą część gry zakończyła bez gola.

ZOBACZ WIDEO: Drony kluczowe przy wyprawie Andrzeja Bargiela na K2. Dostarczyły leki i zapomnianą kamerę

Legia obudziła się dopiero po pierwszych 30. minutach spotkania. Z marazmu otrząsnął się Kucharczyk, który kilka razy szarpnął skrzydłem, a gdańscy obrońcy musieli się ratować faulami. Żółte kartki ujrzeli Michał Nalepa i Michał Mak. Legionistom do końca pierwszej części gry nie udało się jednak wykreować choć jednej, dogodnej okazji do zdobycia gola. Słaby mecz rozgrywali napastnicy Legii - Jose Kanta i Carlos Lopez. Carlitos został zmieniony już w przerwie.

Druga połowa mogła się znakomicie rozpocząć dla Legii. W 52. minucie po zamieszaniu pod bramką Lechii piłka trafiła pod jogi Jose Kante. Napastnik Legii oddał strzał, ale futbolówka odbiła się jeszcze od obrońcy gości i wyszła na rzut rożny. Im dalej w las, tym mecz stawał się coraz mniej atrakcyjny. Ani jedna, ani druga drużyna nie była w stanie stworzyć decydującej o komplecie punktów akcji. Blisko tego byli miejscowi, jednak w 85. minucie znakomicie piłkę po strzale Dominika Nagy'a odbił Dusan Kuciak. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem.

Kolejny ligowy mecz Legia rozegra 12 sierpnia o godzinie 15:30 w Gliwicach. Lechia 10 sierpnia o godzinie 18:00 zagra u siebie z Miedzią Legnica.

Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 0:0

Składy:
Legia: Arkadiusz Malarz - Marko Vesović, Mateusz Wieteska, Inaki Astiz, Adam Hlousek - Michał Kucharczyk, Cafu (59' Dominik Nagy), Krzysztof Mączyński, Sebastian Szymański - Jose Kante, Carlos Lopez (46' Domagoj Antolić).

Lechia: Dusan Kuciak - Paweł Stolarski, Michał Nalepa, Błażej Augustyn, Filip Mladenović - Jarosław Kubicki, Daniel Łukasik, Patryk Lipski (75' Mateusz Sopoćko) - Michał Mak (61' Karol Fila), Flavio Paixao, Lukas Haraslin (86' Adam Chrzanowski).

Żółte kartki: Michał Nalepa, Michał Mak, Karol Fila (Lechia).

Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).

Komentarze (19)
avatar
14MP 19PP
5.08.2018
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Ten mecz był tak nudny, że przebił końcówkę spotkania Polski z Japonią w Rosji. Najciekawsze momenty spotkania to lechiści oklepujący dziadków i rodziny z dziećmi przy kasach oraz stały bywalec Czytaj całość
jagaafan
5.08.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
ale jaja !!!! ludzie się śmieją.... 
avatar
GMK36
5.08.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
avatar
Przemo Chomik
5.08.2018
Zgłoś do moderacji
1
3
Odpowiedz
pisowska mlodzierz wszechpolska jest dumna z naszej LEGII 
jagaafan
5.08.2018
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
O masz.....!!! znowu niemoc to zaczyna być nużące ....dla mnie bomba!