Powoli zaczynali liczyć mi już minuty - rozmowa ze Stanisławem Wierzgaczem, bramkarzem Stali Stalowa Wola

Stal Stalowa Wola nie miała problemów z bramkarzami. Często było tak, że to był najmocniejszy punkt ekipy z Podkarpacia. Stanisław Wierzgacz powoli urasta na groźnego konkurenta dla Tomasza Wietechy w bramce klubu z ulicy Hutniczej.

Kamil Górniak: To dopiero pierwszy gol, który przepuścił pan wiosną w barwach Stali.

Stanisław Wierzgacz: Dokładnie tak. To pierwsza bramka zdobyta przez rywali wiosną. Chłopaki powoli zaczynali liczyć mi już minuty, a tu się okazało, że praktycznie sami sobie strzeliliśmy tego gola. Piłka po rykoszecie wpadła do siatki. Szkoda, ponieważ zabrakło pięciu minut, a ponownie zachowałbym czyste konto. Cóż zdarza się. Trzeba grać dalej i zobaczymy jak będzie w następnych meczach.

W pojedynku z Turem kilka razy pokazał się pan z dobrej strony.

- Była chyba tylko jedna taka sytuacja. Miałem w niej trochę szczęścia. Zawodnik gospodarzy próbował mnie lobować, ale ja końcami palców wybiłem futbolówkę, którą potem jeszcze wyciągnąłem z linii bramkowej. Nie chciałem jej łapać, ponieważ widziałem podobną sytuację, kiedy grałem w Gorzycach i wtedy Krzysztof Petrykowski wpadł z piłką do siatki, i sędzia zaliczył to trafienie. Nie chciałem popełnić podobnego błędu. Wydaje mi się, że więcej pracy nie miałem. To była chyba najgroźniejsza sytuacja.

Dobrze spisali się obrońcy.

- Zgadzam się. Cała linia defensywy zagrała bardzo dobre zawody. Wydatnie pomogli im jeszcze środkowy pomocnicy, Longinus Uwakwe i Tadeusz Krawiec. Trener będzie teraz miał niemały ból głowy.

Pokazał pan opiekunowi Stalówki, że może na pana liczyć.

- Nie wiem. Na temat mojej pracy, to chyba szkoleniowiec powinien się wypowiadać. To nie jest pytanie raczej do mnie, tylko do trenera. Jak przychodziłem do Stalowej Woli, to mówiłem, że tanio skóry nie sprzedam i nadal podtrzymuje to co powiedziałem wtedy. Zobaczymy co będzie w kolejnych zawodach.

Powoli do zdrowia wraca Tomasz Wietecha. Ma pan jednak szansę na grę jeszcze w potyczce z GKS-em Katowice.

- Przyznam szczerze, że mam coś do udowodnienia temu zespołowi, za spotkanie jesienią. Rozegrałem tam dobre zawody i uważam, że zabrakło mi w tym meczu dwóch centymetrów wzrostu, ponieważ wypchnąłbym piłkę i nie wpadałaby ona do siatki. A tak niestety straciliśmy gola i przegraliśmy konfrontację. Tym razem chciałbym, żeby ten wynik był taki sam, ale tym razem 1:0 dla Stali. Tego bym sobie życzył. Teraz z Turem Turek też się nie udało. W poprzednim sezonie dostałem praktycznie identyczną bramkę co teraz. To było chyba to samo miejsce. Śmialiśmy się z chłopakami, że to jakiś przeklęty obszar.

Wygląda na to, że ma pan taki kompleks Tura. Natomiast Bartłomiej Piszczek go nie ma, ponieważ w tym sezonie zdobył dwa gole i oba przeciwko zespołowi z Wielkopolski.

- No właśnie. Coś w tym musi być. Prawdopodobnie nie będę miał już okazji tam zagrać. Wydaje mi się, że z tym zespołem nie grałem źle, ale to takie dziwne, że praktycznie z tego samego miejsca dostałem dwa razy bramkę.

Zimą wokół pana osoby było wiele zawirowań. Nie żałuje pan chyba decyzji o pozostaniu w Stalowej Woli?

- Przyznam się szczerze, że rozmawiałem ze swoim menadżerem, który stwierdził, że to wyszło mi na dobre. To jednak jest zaplecze ekstraklasy a nie druga liga. Teraz gram także więcej niż poprzednio. O tym jednak czy nadal będę stał w bramce zadecyduje sztab szkoleniowy. Ja ze swej strony zrobiłem wszystko, żeby tak było. Widzą to koledzy z drużyny, trenerzy. Nie było takich meczów, w których bym wybronił nie wiadomo co, ale broniłem konsekwentnie i wykonywałem to, co do mnie należało. Myślę, że nie zawiodłem nikogo.

Te spotkania, w których pan występuje dają na pewno dużo pewności siebie i doświadczenia.

- Na pewno. Dla bramkarza to jest naprawdę bardzo ważne. Z GKS-em Jastrzębie zagraliśmy piekielnie ważne zawody, które musieliśmy wygrać. Była bardzo duża presja. Wygraliśmy i ja się cieszę, że potrafię sobie radzić w takich potyczkach. To na pewno duże doświadczenie na przyszłość, bo zapewne takich konfrontacji będzie znacznie więcej.

Teraz przed Stalą bardzo ważny mecz z GKS-em Katowice.

- Wiem, że kibice lubią pojedynki z Gieksą. W naszym zespole jest Daniel Treściński, który grał w GKS-ie i zapewne będzie chciał zwyciężyć w tym spotkaniu. Na pewno na trybunach pojawi się wielu sympatyków Stalówki i my ze swojej strony będziemy chcieli zrobić wszystko, aby zwyciężyć w tym pojedynki i aby fani oglądali bardzo dobre widowisko.

Komentarze (0)