Na trasie autostrady A10 w Genui zawalił się wiadukt. Nieoficjalnie mówi się o dziesiątkach ofiar i wielu rannych. Tym mostem miał jechać polski trener Czesław Michniewicz. Selekcjoner reprezentacji Polski do lat 21 przyjechał do Włoch odwiedzić Dawida Kownackiego.
Szkoleniowiec opowiada nam, jak uniknął tragedii. - Po wylądowaniu w Genui strasznie padało. Początkowo mieliśmy jechać do miasta właśnie tym mostem. To główna droga do Genui z lotniska, jedzie się wzdłuż morza. Wiele razy jechałem tą trasą, widok z mostu jest imponujący, jedzie się sto metrów nad ziemią. Mieliśmy znowu nim przejechać, ale przez silne opady deszczu zostaliśmy zmuszeni do obrania innej trasy. Później usłyszeliśmy wielki huk, a gdy przyjechaliśmy do hotelu powiedziano nam, że doszło do tragedii. Całe szczęście, że wybraliśmy inną drogę - relacjonuje Michniewicz.
Wylądowałem dziś w Genui przed godz. 11 i miałem jechać do hotelu tym mostem. Zdecydowały minuty pic.twitter.com/ICnZZ4VQbj
— Czesław Michniewicz (@czesmich) 14 sierpnia 2018
Trener przebywa obecnie w hotelu. - Poproszono nas, abyśmy na razie go nie opuszczali. Drogi w całym mieście są zamknięte - dodaje Michniewicz. Szkoleniowiec młodzieżówki przyjechał do Genui na tydzień, by spotkać się z Kownackim i obejrzeć mecz ligowy Sampdorii z Fiorentiną 19 sierpnia. Oprócz Kownackiego w Genui grają również trzej inni polscy piłkarze: Karol Linetty i Bartosz Bereszyński (obaj również w Sampdorii) oraz Krzysztof Piątek (Genoa FC).
ZOBACZ WIDEO Piorunujący start Bayernu. Hat-trick Roberta Lewandowskiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]