Kibice mieli wiele do powiedzenia Legii Warszawa po ostatnim blamażu w Luksemburgu, który poskutkował odpadnięciem z eliminacji do Ligi Europy i tym samym pożegnaniem się z europejskimi pucharami.
"Mioduski, jedyny list, jaki powinieneś napisać, to list pożegnalny" - transparent o takiej treści zawisł na stadionie na Łazienkowskiej w niedzielne popołudnie. Było to nawiązanie do listu otwartego, w którym właściciel tłumaczył się z wyników.
Później pojawiły się kolejne hasła na trybunach: "Kepcija i Zachorski won", "Kopacze idźcie do normalnej pracy, bo do sportu się nie nadajecie", a także "Miś Kazek na prezesa" (mowa o klubowej maskotce).
ZOBACZ WIDEO Serie A: piękny gol Stępińskiego nie pomógł. Juventus szczęśliwie wygrał w debiucie Ronaldo [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 2]
- Nie chcę rozmawiać o tym, co się działo na trybunach, kibice mają wolność słowa, dla mnie najważniejsze jest to, co dzieje się na boisku. Jestem tu już dłuższy czas, przeżywałem niejedną sytuację. I wiem, że w pewnym stopniu można się od tego odciąć, ale mimo wszystko to dociera, choćby podczas przerw w meczu słyszymy, co krzyczą fani. Obcokrajowcom jest w tej sytuacji łatwiej, bo oni nie rozumieją, co krzyczą nasi fani. Zostawmy to - powiedział Michał Kucharczyk w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Legia ostatecznie wygrała 2:1 z Zagłębiem Sosnowiec.