Cały Dolny Śląsk czekał na pierwsze w historii derby zagłębia miedziowego na poziomie ekstraklasy. Na trybunach zasiadł po raz pierwszy od debiutu Miedzi Legnica komplet publiczności, a bilety sprzedawały się jak świeże bułeczki.
Zagłębie Lubin bez wątpienia miało pomysł na grę. Bardzo aktywny od pierwszych minut był Alan Czerwiński, który seryjnie dogrywał piłki w pole karne z prawego sektora boiska. Ciekawie prezentował się również Bartłomiej Pawłowski. To właśnie on strzelał w 16. minucie po znakomicie rozegranym rzucie rożnym z Filipem Starzyńskim. Anton Kanibołocki miał problemy przy tym uderzeniu.
Gospodarze rozkręcali się dość powoli, lecz gdy w końcu przeprowadzili akcję bramkową, ręce same mogły złożyć się do braw. Fabian Piasecki doskonale zagrał w tempo do Artura Pikka, a Estończyk przytomnie wycofał futbolówkę do niekrytego Marquitosa, który zaskoczył Dominika Hładuna płaskim strzałem po ziemi.
ZOBACZ WIDEO Werder wydarł zwycięstwo w doliczonym czasie. Duży niedosyt Eintrachtu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Od tego momentu popularna "Miedzianka" postanowiła skupić się na defensywnie, choć momentami w polu karnym Kaniłobockiego robiło się bardzo nerwowo. Zdecydowanie najmocniejszą stroną Zagłębia były stałe fragmenty gry i strzały Pawłowskiego. W 36. minucie były pomocnik m.in. Widzewa Łódź oraz Malagi CF huknął z woleja, a Kanibołockiego uratowała poprzeczka. Zaledwie kilka sekund później poprawiał Maciej Dąbrowski, ale jego próba pozostawiła bardzo wiele do życzenia. W końcówce dwukrotnie szarpnął jeszcze Marquitos - również bez efektu bramkowego.
Druga część spotkania ponownie przebiegała pod dyktando Zagłębia, które nie miało jednak poważniejszych argumentów, by zagrozić bramce gospodarzy. Miedź była o wiele konkretniejsza, a Hładun dwoił się i troił, by zachować szanse Miedziowych na zdobycie choćby jednego punktu w Legnicy. Najlepszą szansę zmarnował Rafał Augustyniak, uderzając wprost z bramkarza z najbliższej odległości.
Bierni goście nie potrafili oddać ani jednego groźnego strzału. I gdy w końcówce wyszli odważniej do przodu, stracili gola po świetnie rozegranej kontrze. Oojama nie bał się indywidualnego pojedynku, popędził lewą stroną i dograł do niekrytego Petteri Forsella. Fin nie oddał wprawdzie dobrego uderzenia, ale futbolówka po rękach Hładuna wpadła do siatki.
Miedź Legnica - KGHM Zagłębie Lubin 2:0 (1:0)
1:0 - Marquitos 23'
2:0 - Petteri Forsell 90'
Miedź: Anton Kanibołocki - Paweł Zieliński, Kornel Osyra, Tomislav Bożić, Artur Pikk - Henrik Oojama, Omar Santana (49' Borja Fernandez), Rafał Augustyniak, Rafał Augustyniak, Marquitos, Fabian Piasecki (59' Wojciech Łobodziński) - Petteri Forsell.
Zagłębie: Dominik Hładun - Alan Czerwiński, Maciej Dąbrowski, Lubomir Guldan, Daniel Dziwniel - Łukasz Janoszka (46' Damjan Bohar), Filip Jagiełło, Jakub Tosik, Filip Starzyński, Bartłomiej Pawłowski (46' Sasha Balić) - Patryk Tuszyński (66' Jakub Mares).
Żółte kartki: Omar Santana, Artur Pikk (Miedź) oraz Łukasz Janoszka, Sasha Balić (Zagłębie).
Sędzia: Daniel Stefański.
Widzów: 5 868.