W niedzielę strzelił być może najpiękniejszego gola roku w Serie A i trafił na usta dziennikarzy w całej Europie. Fabio Quagliarella jest w życiowej formie i przeżywa najlepszy moment w swoim piłkarskim życiu. Życiu, które przez osiem długich lat przypominało piekło.
Osiem lat, podczas których milczał. Dopiero w lutym ubiegłego roku wyznał wszystkim o swoich ogromnych problemach, które zmieniły jego karierę.
Wszystko zaczęło się w 2009 roku, gdy był zawodnikiem Udinese Calcio. Po jednym ze spotkań na jego konto w portalu społecznościowym zaczęły spływać pogróżki. Na początku to zbagatelizował. - To normalne, gdy jesteś znany - myślał. Jeszcze wtedy nie wiedział, że to początek koszmaru.
Zobacz gola Quagliarelli, o którym mówi cały świat! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Wkrótce listy pojawiły się w siedzibie klubu. Ich treść miała być przerażająca - groźby śmierci jego i jego rodziny, a także nagie zdjęcia dziewczynek i teksty opisujące piłkarza jako pedofila. Do tego oskarżenia o przyjmowanie narkotyków i powiązania z mafią. Listy otrzymują też jego rodzice. Wtedy piłkarz postanowił skorzystać z pomocy Raffaelle Piccolo, który miał pracować w policji i zajmować się takimi sprawami.
- Powiedział, że musi mieć pod kontrolą wszystkie moje telefony. No, cóż. Zgodziłem się. Wtedy otrzymał dostęp do moich kontaktów, historii rozmów, wszystkiego - wspomina Włoch. Piccolo przekonywał, że wkrótce znajdzie stalkera. Sytuacja jednak się nie zmieniała.
Wkrótce Quagliarella przenosi się do SSC Napoli, klubu, któremu kibicował od dziecka. Marzenie zamieniło się jednak w piekło. Wkrótce ohydne wiadomości zaczął otrzymywać nie tylko on, ale i pracownicy klubu, a także dziennikarze. Oskarżenia o pedofilię i działania w gangsterskim świecie Neapolu.
- Do mojego ojca dotarły z kolei groźby związane z tym, że mój dom może zostać wysadzony w powietrze, bo jest podłożona bomba. Pewnego razu dotarła do mnie także trumna, w której było moje zdjęcie - ujawnia.
Nie brakowało takich, którzy uwierzyli w treść listów. W tym także setki kibiców, którzy domagali się jego odejścia z klubu. Atmosfera wokół niego zrobiła się tak koszmarna, że także władze Napoli powiedzieli mu wprost, że najlepsze dla niego będzie odejście. Postanawia przyjąć ofertę Juventusu.
Piccolo tymczasem staje się przyjacielem piłkarza, zbliża się także do jego rodziny, spędza z nimi coraz więcej czasu. Quagliarella ma jednak coraz więcej wątpliwości do jego uczciwości, bo wciąż jest zasypywany oskarżeniami. Cierpi jego rodzina, dlatego postanawia skonsultować się z prywatnym detektywem. Ten nie potrzebuje dużo czasu, by odkryć szokującą prawdę.
W 2014 roku, pięć lat od otrzymania pierwszych pogróżek, Raffaelle Piccolo wpada na gorącym uczynku, gdy z budki telefonicznej wysyła wiadomości tekstowe na telefon Quagliarelli. Człowiek, udający jego przyjaciela, a tak naprawdę będący przyczyną jego koszmaru, zostaje zatrzymany.
Okazuje się, że Piccolo sam miał wpływy w mafii, był także związany ze środowiskiem pedofilskim. W lutym 2017 rok zostaje skazany przez sąd na cztery lata pozbawienia wolności.
Dopiero kilka dni później Fabio Quagliarella, który przez osiem lat milczał, także ze względu na dobro śledztwa, wyjawia całą prawdę osłupiałym kibicom i dziennikarzom. - Musiałem zdjąć z siebie ten ciężar i z tego powodu opuściłem Neapol. Sytuacja przemieniła moje życie w koszmar. Nie życzę tego nikomu. Ja i moja rodzina nie mogliśmy wychodzić z domu. Trudno to opisać - mówił w lutym ubiegłego roku.
- Nie wiem, jak Fabio przez cały ten czas zdołał zachować spokój - dodawał jego ojciec. Głowę popiołem sypią także kibice SSC Napoli, którzy na jednym ze spotkań wywieszają transparent: "W piekle, w którym tyle lat żyłeś, zachowałeś godność. Jesteś synem tego miasta, Fabio".
Po ujawnieniu koszmaru w jakim żył, Quagliarella odzyskuje spokój i wraca do wielkiej formy. Tylko od lutego do maja strzela dla Sampdorii Genua siedem goli, a w kolejnym sezonie bije swój strzelecki rekord w wieku 34 lat i w Serie A trafia do siatki aż 19 razy. Nowe rozgrywki zaczyna tak, że trafia na okładki włoskich dzienników.
W niedzielnym hicie Serie A strzela cudownego gola piętą, po którym szaleją włoscy komentatorzy, a asystę notuje Bartosz Bereszyński. Przeciwnikiem Sampdorii jest... oczywiście Napoli.
Goal. Of. The. Season. Take a bow Fabio Quagliarella! pic.twitter.com/yUjmPNEs74
— Adam Digby (@Adz77) 2 września 2018
- Kiedy zobaczyłem piłkę, miałem tylko ułamek sekundy na podjęcie decyzji. Musiałem uderzyć piętą i mieć nadzieję, że wszystko wyjdzie. No cóż, wyszło. Czy to moja najładniejsza bramka w karierze? Nie... jest w pierwszej trójce - skomentował po meczu 35-latek.
Kibice reprezentacji Polski mogą się cieszyć, że doświadczony piłkarz nie został powołany do kadry Italii na mecz obu drużyn, który odbędzie się 7 września w Bolonii.