Tak Kamil Grosicki nie trafił do Bursasporu

Getty Images / 	Shaun Botterill / Staff / Na zdjęciu: Kamil Grosicki
Getty Images / Shaun Botterill / Staff / Na zdjęciu: Kamil Grosicki

Podpisz to, podpisz to - mówili Turcy do Kamila Grosickiego. A Polak nie związał się kontraktem z Bursasporem. I swojej decyzji nie żałuje.

[tag=4947]

Grosicki[/tag] w nocy z piątku na sobotę był o krok od podpisania kontraktu z Bursasporem. Do Turcji przyleciał w piątek nad ranem. Kilka godzin po wylądowaniu w Bursie przeszedł testy medyczne i w hotelu razem ze swoimi przedstawicielami, Michałem Siarą i Danielem Kaniewskim, czekali aż przedstawiciele Bursasporu pokażą mu fizycznie umowę, którą ma podpisać. Piłkarz do tego momentu był już praktycznie dogadany z klubem. Z tamtejszymi prezesami porozumiał się odnośnie wszystkich spraw, a przede wszystkim indywidualnego kontraktu. Strona turecka miała dopiąć jedynie kilka kwestii technicznych, dotyczących między innymi mieszkania dla zawodnika i jego rodziny.

Po testach piłkarz pojechał do hotelu i czekał na przedstawicieli Bursasporu. Turecki zespół chciał początkowo wypożyczyć skrzydłowego z Hull City na rok, kolejna oferta przewidywała dwuletnie wypożyczenie i właśnie na takiej zasadzie Grosicki miał trafić do drużyny z tamtejszej ekstraklasy. - Turcy długo zwlekali z pokazaniem dokumentów. Byli piłkarze, którzy grali w tej lidze radzili Kamilowi, by dokładnie zapoznał się z umową. W kontakcie mailowym i telefonicznym było z nami dwóch prawników. Stąd kwestie formalne się przedłużały - opowiada Kaniewski. W międzyczasie Michał Siara odebrał telefon od Thomasa Krotha, menadżera Grosickiego. Niemiec przekazał, że ofertę za Kamila złożył Sporting Lizbona: trzeci klub ligi portugalskiej.

- Zaczęliśmy się zastanawiać, co robić. Sporting na wstępie przedstawił Kamilowi lepsze warunki. Poza tym, co oczywiste, to zwyczajnie lepsza drużyna od Bursasporu. Zaczęliśmy dzwonić do dyrektora sportowego Hull. Klub kazał czekać. W tym czasie do naszego pokoju wpadło dwóch menadżerów ze strony tureckiej, pośredniczących przy transferze. Jeden z nich był bardzo zniecierpliwiony. W końcu zaczął wydzwaniać do Anglików. Zrobiło się głośno. "Podpisz to, podpisz to" - mówił też do Kamila. Kroth, który od dyrektora Hull dowiedział się, co się dzieje, kazał nam stamtąd jechać do Stambułu - kontynuuje Kaniewski.

Zawodnik i jego przedstawiciele odmówili podpisania umowy i postanowili opuścić hotel. To rozwścieczyło Turków. - Wzięliśmy walizki i zeszliśmy na dół. Nikt jednak nie uciekał. Podziękowaliśmy i wyszliśmy. W hotelowym holu ten sam człowiek, który złościł się w pokoju, już spokojnym tonem prosił o to, żebyśmy się zrelaksowali i wrócili do rozmów. Dla nas było jasne, że kontraktu nie podpiszemy. Zamówiliśmy taksówkę na lotnisko - opowiada Kaniewski. - Totalną bzdurą było też, że Kamil żądał od klubu pieniędzy za dwa lata z góry. Podobnie jak to, że wyszedł z negocjacji pod pretekstem wykonania telefonu i nie wrócił - wyjaśnia.

Transfer do Sportingu Lizbona nie wypalił. Kaniewski twierdzi, że zawiedli Anglicy. - Sporting zaproponował dwie oferty. Wypożyczenia, i kupna. Hull ciągle podnosiło cenę. Negocjowaliśmy na lotnisku będąc w stałym kontakcie z Krothem. Anglicy liczyli, że za pięć dwunasta podbiją kwotę odstępnego i zarobią na Kamilu jeszcze więcej. Nie udało się. Powiem jedynie, że wiedzieliśmy, jak sprawa niedoszłego transferu zostanie odebrana przez opinię publiczną. Że będzie mnóstwo hejtu i wyśmiewania Kamila, że znowu nie zmienił klubu w ostatni dzień okienka transferowego. Ale wobec zaistniałej sytuacji uważamy, że podjęliśmy najlepszą decyzję - kończy Kaniewski.

Grosicki wrócił do Anglii, a we wtorek będzie trenował z resztą drużyny Hull. Trener Nigel Adkins po meczu z Derby powiedział, że o tej historii można by nakręcić film. W rozmowie z oficjalną stroną klubu opiekun zespołu dał jednak do zrozumienia, że będzie chciał stawiać na reprezentanta Polski. - To świetny piłkarz, nikt nie kwestionuje jego umiejętności. Mam nadzieję, że pomoże nam podczas sezonu - powiedział Adkins.

Grosicki w tym sezonie rozegrał tylko jeden mecz dla Hull City, w pierwszej rundzie EFL Cup z Sheffield United. Grał przez 21 minut i w serii rzutów karnych strzelił gola (Hull awansowało do kolejnej rundy). W kolejnych spotkaniach ligowych i jednym pucharowym z Derby Polak nie znalazł się nawet w meczowej osiemnastce. Przez brak regularnej gry w tym sezonie Grosicki nie został powołany do reprezentacji Polski na mecz Ligi Narodów z Włochami (7 września) i towarzyski pojedynek z Irlandią (11 września).

ZOBACZ WIDEO Brzęczek liczy na Grosickiego. Brak powołania ma pomóc zawodnikowi

Komentarze (23)
avatar
token
4.09.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
CAŁE SZCZĘŚCIE że nie poszedł do Turcji!!!! Jacy Oni tam są miał okazję się przekonac kiedy nie podpisał kontraktu..... w Turcji zmarnowało się już wielu polskich piłkarzy, JAK MOŻNA wogóle chc Czytaj całość
avatar
Nina Belanowska
4.09.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
No tak....teraz artykuł na zlecenie, ocieplający wizerunek, żeby choć co 10ty kibic łyknął ckliwą historię, jako to znowu Grosicki miał pecha w życiu. 
avatar
Stefan Karaś
4.09.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Tak się dzieje z mózgiem od nadmiaru słuchania disco polo. 
avatar
kilofon
4.09.2018
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Bzdury brednie i glupoty...mial całe lato na kontrakt...a teraz glupie wymowki!!! Kasa kasa kasa.... 
avatar
drewniak2010
4.09.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Powinni go w kaftan wziąść niech posiedzi chwilkę na gumowych ścianach aż troszeczkę rozumku do główki wejdzie a potem niech wróci do polskiej ligi.