Podopieczni Artura Płatka bronią się rozpaczliwie przed degradacją do pierwszej ligi. Dwa poprzednie spotkania, nazywane o życie, Cracovia była w stanie przechylić na swoją korzyść. Mecz z Górnikiem Zabrze będzie jednak zupełnie inny z innego powodu - zabrzanie także muszą wygrać, jeżeli w przyszłym sezonie nadal chcą występować w ekstraklasie.
- Sami się wpakowaliśmy w miejsce, które aktualnie zajmujemy i zrobimy wszystko, ile mamy zdrowia, umiejętności, by utrzymać się ekstraklasie. Jeżeli w dwóch ostatnich meczach (z Górnikiem oraz Lechem w Poznaniu - przyp. red.) zagramy tak, jak w ostatnich meczach z Polonią, Odrą czy Bełchatowem jestem święcie przekonany, że jesteśmy w stanie się utrzymać nawet nie grając w barażach - uważa Pawlusiński.
W poprzednim meczu z Bełchatowem, Pawlusiński kilkakrotnie starał się zaskoczyć bramkarza rywala uderzeniami z dystansu. Jak się okazuje, właśnie takie wykańczanie akcji polecił swojemu podopiecznemu trener Płatek. - Jeżeli znajdę się w sytuacji, gdy droga do bramki rywali będzie stała otworem, to mam się nie bać i podejść do takiej piłki i uderzyć – tak mówi trener - zdradził Dariusz Pawlusiński i dodał: - Nieważne czy uderzę na bramkę, czy w trybuny. Jeżeli nie będę strzelał w kierunku bramki gości, to przeciwnik nie będzie popełniał błędów, a my nie będziemy zdobywać goli.
W ostatnich dwóch spotkaniach prawdziwym motorem napędowym Cracovii byli kibice, którzy w rekordowej ilości stawiają się na trybunach. - Nie wyobrażam sobie, że dla tych kibiców, którzy chodzą na mecze Cracovii, będzie w przyszłym sezonie pierwsza liga. Dla nich warto wychodzić na mecz i zostawiać serce na boisku - dodał.
Podobnie jak przed meczem z Polonią Warszawa, także i teraz trener Płatek postanowił odizolować chociaż na chwilę swoich podopiecznych od wszystkiego i zabrał ich znowu do Zakopanego. Pasy wróciły do Krakowa w czwartkowy wieczór. - Uważam, że takie wyjazdy są bardzo dobrym rozwiązaniem. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, iż naprawdę mnie nosi, kiedy siedzę w domu przed ważnym meczem zakończył Dariusz Pawlusiński.