Mesut Oezil. Parias, który pomagał Niemcom

- Jestem Niemcem, kiedy wygrywam. Imigrantem, gdy przegrywam - powiedział Mesut Oezil, czym rozpętał burzę. Przeszedł drogę od niemieckiego bohatera do narodowego pariasa.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski
Mesut Oezil Getty Images / Matthias Hangst/Bongarts / Na zdjęciu: Mesut Oezil

Parias to ten, który w Indiach określany jest jako człowiek z najniższej grupy społecznej, nienależący do żadnej kasty, pozbawiony wszelkich praw. Tak można napisać o Mesucie Oezilu, mistrzu świata z 2014 roku, ale dla Niemców obecnie - tureckim imigrancie.

Jedno zdjęcie wywołało huragan "Oezil" o najwyższym możliwym stopniu. Przetoczył się on przez ulice, puby, tramwaje, pociągi i rządowe korytarze. Uśmiechnięty Oezil spotkał się z prezydentem Turcji Recepem Erdoganem, tym samym, który oskarżany jest m.in. o łamanie praw człowieka, cenzurowanie prasy i wspieranie islamskiego fundamentalizmu.



To zdjęcie wywołało gigantyczną aferę, efektem której było rozwiązanie kontraktów reklamowych, olbrzymią niechęć do Oezila w Niemczech, a wypowiadali się o nim także politycy. Nawet niepowodzenie na mistrzostwach świata tłumaczono brakiem atmosfery w kadrze, której mieli być winni Oezil oraz Ilkay Gundogan (też reprezentant Niemiec o tureckich korzeniach, który pozował do zdjęcia z Erdoganem). Wszyscy krytykowali Oezila, a sam piłkarz zupełnie nie rozumiał, o co jest tyle szumu. W końcu zrezygnował z gry dla reprezentacji narodowej i oskarżył federację o rasizm. Otworzył puszkę Pandory.

Piwnica, mocz i szczury 

Ale Oezil od samego początku miał pod górkę. Wszystko przez swoje tureckie pochodzenie (jego dziadkowie osiedlili się w Niemczech w latach 60.). I chociaż urodził się w Niemczech, w Gelsenkirchen, to wychowywał się wśród innych imigrantów. W bloku w Bornstrasse, w której mieszkał, na 10 rodzin dziewięć nie było rodowitymi Niemcami. Siostry Mesuta Nese i Duygu mieszkały w jednym pokoju. W drugim Mesut ze swoim bratem Mutlu. Nie miał swojego łóżka, a jedynie materac, który obaj chłopcy każdego dnia stawiali pod ścianę, by zrobić miejsce do zabawy.

Sąsiedzi przypominają, że drzwi często wypadły z zawiasów, a dzieci bały się wyciągać swoje rowery z piwnicy, gdzie roiło się od szczurów.

- Chcę zejść do piwnicy i wziąć rower, jednak samemu się nie odważę. Żadne z nas, dzieci, nie zapuści się samemu w to straszne miejsce. Właściwie, chcąc tam zejść, należałoby najpierw wstrzymać oddech, wbiec najszybciej jak się da, a następnie wybiec, bo tak bardzo tam śmierdzi. Przede wszystkim moczem. Nie wiem tak naprawdę, czy śmierdzi przez sąsiadów, którzy tam po prostu leją, czy od mnożących się na dole szczurów - napisał w swojej książce "Magia w grze. Moja historia", odkrywając przed ludźmi swoje dotychczasowe życie.

Matka Oezila musi pracować na dwa etaty, aby próbować spinać domowy budżet. Sama musiała zrezygnować ze szkoły po ukończeniu dziewięciu klas. Potrzebna była dodatkowa para rąk do pracy, a nie nauki. Ojciec chwytał się różnych prac, co chwilę lądował na bezrobociu, by po chwili znów znaleźć mało płatne zajęcie. Matkę i ojca Oezila nie połączyła miłość, ale wybór ich rodziców.

Mieszkają w Niemczech całe życie, ale tak naprawdę nie potrafią porozumiewać się w tym języku. Spotykają się ze swoimi tureckimi przyjaciółmi, chodzą do tureckich sklepów, fryzjera. Dookoła nich mówi się tylko po turecku. Sam Mesut wspomina, że język niemiecki usłyszał dopiero jak miał cztery lata.

- Nie chodziłem do przedszkola. Później, w szkole, w której dziewięćdziesiąt procent uczniów miało korzenie imigranckie, też nikt podczas przerw nie mówił po niemiecku - przyznaje piłkarz, dodając, że po niemiecku mówił zaledwie cztery godziny dziennie, a 12 po turecku.

W domu się nie przelewało. Brakowało pieniędzy na podstawowe produkty, a młody piłkarz kiepsko się odżywiał. Jego głównym posiłkiem był chleb tostowy posmarowany keczupem o smaku curry. Był wątłej postury, co nie pozwalało mu przepychać się z obrońcami na boisku. Andreas Winkler, były dyrektor akademii w lokalnej drużynie Rot Weiss-Essen, wspomina, że Oezil wiele razy był dręczony podczas prób dostania się do Schalke. Trenerzy odrzucali go właśnie z powodu postury, w niewybredny sposób komentując jego warunki.

Christian Krabbe, nauczyciel angielskiego i mentor Ozila w szkole Bergen Feld, powiedział: - Mesut w wieku 17 lat zapłacił za wycieczkę klasową swoich przyjaciół do Londynu. To była jego pierwsza pensja, jaką dostał w Schalke. Sfinansował też inne wycieczki do Londynu, od kiedy trafił do Arsenalu. Płacił też za studentów w tureckiej restauracji Golders Green.

Oezil w końcu dostał się do Schalke 04. Był rok 2005, a on miał niecałe 18 lat. Początkowo grał w zespołach młodzieżowych. Wyróżniał się, strzelał sporo goli, ale o debiucie dla pierwszej drużyny nie było mowy aż do sierpnia 2006 roku. Wówczas zauważono, że młody Oezil ma spory talent, ale liczby go jeszcze nie broniły. Ledwie asysta w 19 meczach Bundesligi nie mogła powalać. W kolejnym sezonie zagrał jedenastokrotnie w najwyższej klasie rozgrywkowej, miał cztery asysty i żądał sporej podwyżki. Szefowie zaproponowali mu 1,5 mln euro za sezon. Oezil powiedział "nie". Chciał więcej.

Dyrektor sportowy Andreas Moeller znieważył go przed całą szatnią i odsunął od zespołu. W mediach też się dostało Oezilowi. Wszyscy pisali, że jest chciwy. Z patowej sytuacji wyciągnął go dopiero Werder Brema. W styczniu 2008 roku wpłacił na konto Schalke 5 mln euro i zrobił z niego wielkiego piłkarza. W dwóch kolejnych sezonach Oezil miał łącznie 31 asyst w Bundeslidze i 12 bramek. Zaowocowało to transferem do Realu Madryt.

ZOBACZ WIDEO Reprezentant Polski ocenił mecz z Irlandią. "Najważniejsze, że potem to poprawiliśmy"
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×