W 1. połowie Śląsk Wrocław toczył wyrównał bój z KGHM Zagłębiem Lubin. Wszystko runęło chwilę przed przerwą, kiedy goście stracili dwa gole. Po zmianie stron, w końcówce, rywale zdobyli dwie kolejne bramki. - To był bardzo dziwny mecz mojego zespołu. Do 30. minuty spotkanie było wyrównane, podchodziliśmy pod bramkę przeciwnika, ale brakowało nam ostatniego dokładnego podania, żeby wykończyć akcje. Kuriozalna bramka na 1:0, do tego w ostatniej akcji pierwszej połowy Zagłębie podwyższyło prowadzenie. W szatni próbowaliśmy jeszcze wszystko odbudować, bo myśleliśmy, że wynik zdołamy odrobić. Natomiast już czerwona kartka Cholewiaka postawiła nas pod murem i konsekwencją tego były kolejne trafienia rywali - ocenił przebieg meczu trener gości Tadeusz Pawłowski. - Każdy bramkarz może mieć słabszy dzień i Słowik taki miał. Wygrywamy razem i przegrywamy razem - pocieszał swojego golkipera trener. - Tylko razem zdołamy się podnieść i wygrać kolejny mecz. To nie był nasz najsłabszy mecz - dodał szkoleniowiec.
Zadowolony po wygranej 4:0 był trener lubinian Mariusz Lewandowski. - Ten mecz poprzedziło dwa tygodnie ciężkiej pracy. Udało nam się zrealizować nasz plan. Na pewno nie w stu procentach, bo pierwsze minuty spotkania nie były w naszym wykonaniu najlepsze i mamy co poprawić. Po strzeleniu bramki grało nam się zdecydowanie lepiej, potem udało się poprawić na 2:0. W przerwie rozmawialiśmy na temat tego, że musimy trochę prowokować rywali i to przyniosło skutek w postaci drugiej żółtej i w konsekwencji czerwonej kartki dla Mateusza Cholewiaka. Cieszę się, że zawodnicy bardzo konsekwentnie realizowali nakreślone zadania. Chcieliśmy się zrehabilitować za porażkę z Miedzią Legnica - stwierdził trener Miedziowych.
ZOBACZ WIDEO Polska - Irlandia. Reprezentanci poznali Brzęczka. Glik opowiedział o zmianach pod wodzą nowego trenera