Pomocnik ŁKS Mladen Kaszczelan po spotkaniu z Ruchem pokornie przyjął porażkę. Nie szukał winy u sędziego Jacka Walczyńskiego, który podyktował kontrowersyjny rzut karny dla gospodarzy. -Możemy mieć pretensje tylko do siebie. Mieliśmy swoje sytuacje. Gdybyśmy wykorzystali stuprocentowe okazje, które mieli Jakub Biskup i Marcin Smoliński to mecz potoczyłby się z pewnością inaczej - zapewniał Czarnogórzec.
Zawodnik ŁKS nie chciał zbytnio rozwodzić się na temat spornych sytuacji. W drugiej części meczu arbiter podyktował "jedenastkę" dla Ruchu, a przed przerwą nie uznał łodzianom gola. - Nie jestem pewien do końca czy gol zdobyty przez Kubę Biskupa został słusznie nie uznany. Według mnie było to czyste zagranie. Takie sytuacje kontaktowe zdarzają się podczas gry - ocenił Kaszczelan. - Karny dla Ruchu? Byłem do tej sytuacji odwrócony plecami i nie wiem co tam się stało - tłumaczy. - Wyznaję zasadę, że gdy sędzia gwizdnie, to nie ma już odwrotu - przekonuje.
Przed zespołem Grzegorza Wesołowskiego niezwykle ważny mecz z pewną utrzymania ligowego bytu Polonią Bytom. - Nie ma co już płakać po porażce. Musimy się pozbierać i myśleć o zdobyciu punktów w tym niezwykle ważnym dla nas spotkaniu - stwierdził na koniec 26-letni piłkarz.