Z Włoch dociera do Polski coraz więcej szczegółów na temat zdarzenia, do którego doszło w nocy ze środy na czwartek. Wracający samochodem do domu po meczu SSC Napoli - Liverpool FC (1:0) w ramach drugiej kolejki Ligi Mistrzów Arkadiusz Milik padł ofiarą napadu. Pierwszy o sprawie poinformował Giuseppe Grimaldi, dziennikarz gazety "Il Mattino". Reporter na łamach włoskich mediów opowiada o przebiegu zajścia.
- Napad miał miejsce w odizolowanym otoczeniu, na dodatek bez świadków, a napastnicy nosili kaski. Wszystko to jest dowodem premedytacji i wcześniejszego przygotowania. Złodzieje doskonale wiedzieli, kogo napadają. Milik do domu wracał późno, chwilę przed godziną 2 w nocy. Wszystko wydarzyło się na via Ripuaria - relacjonował Grimaldi na antenie Radia CRC.
- Dwóch napastników siedziało na motocyklu, odcięli piłkarzowi możliwość ucieczki. Jeden z bandytów przystawił mu pistolet do twarzy i nakazał oddanie zegarka Rolex Daytona, którego wartość szacuje się na 20 tysięcy euro. To była łatwa akcja, dodatkowo brak kamer utrudnia policji prowadzenie śledztwa. Piłkarz w samochodzie nie był sam, nie wiem jednak czy wracał ze swoją rodziną, czy przyjaciółmi. Straszna rzecz. Zawodnik był w szoku, rano złożył oficjalne zeznania - dodał włoski dziennikarz.
Na szczęście poza stratą zegarka reprezentantowi Polski nic złego się nie stało. W czwartek przed południem był już w drodze na trening do ośrodka SSC Napoli. Sytuacja to skrajnie nieprzyjemna, ale w Neapolu niestety się powtarzająca. W przeszłości ofiarami podobnych napadów padali między innymi Marek Hamsik, Edinson Cavani, Lorenzo Insigne czy Pepe Reina.
ZOBACZ WIDEO: Serie A: Derby Rzymu dla AS Roma! Lazio bez szans [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]