27 marca, 2018 roku. Skromny obiekt Tallaght Stadium usytuowany na przedmieściach Dublinu. Mecz reprezentacji Irlandii U21. Rywalem rówieśnicy z Azerbejdżanu. Po 90 minutach bez bramek, emocji czy jakichkolwiek momentów piłkarskiej jakości napastnik gospodarzy Shaun Donnellann przełamuję obronę przeciwnika. Typowo w irlandzki sposób, zamieszaniem po stałym fragmencie gry. 1:0. Mimo, iż w prasie próżno było przeczytać cokolwiek o tym spotkaniu, a samych biletów sprzedano tylko garstkę, to i tak jedno zdjęcie z tego spotkania opanuje nazajutrz nagłówki krajowej prasy.
Nie chodziło nawet o sam moment gola tylko to, co wydarzyło się kilka sekund później. Pewien nastolatek z numerem "6" na plecach po golu kolegi wyprzedza wszystkich zawodników w sprincie do linii bocznej boiska i całując herb piłkarskiej federacji wbija się z radości niemal na trybuny. Tym chłopakiem jest środkowy pomocnik Declan Rice. Piłkarz wychowany w Londynie, typowo po angielsku, którego z Irlandią łączą tylko korzenie dziadka.
19-latek wybrał jako małolat jednak grę dla reprezentacji "The Boys in Green". I to od wszystkich poziomów juniorskich. Lecz legendarny pomocnik tamtejszej kadry Kevin Kilbane powie co prawda: - Nie nazywam tego wyborem, jeśli jesteś za słaby aby grać dla Anglii i nie masz innej opcji.
Z takimi opiniami Rice zderzał się już wielokrotnie. Głosy krytyki uciszy w najlepszy sposób: postawą na boisku. Parę dni później jednogłośnie zgarnie pochwały jako najlepszy zawodnik przegranego sparingu z Turcją (0:1). Był to jego debiut w dorosłej reprezentacji kraju, po którym rodacy nareszcie zaczną go traktować jak swojego. - Chcesz coś powiedzieć tym, którzy cię krytykowali? - spyta pomocnika West Hamu United po spotkaniu miejscowy dziennikarz: - Tak. Tylko tyle, że nie da się być bardziej "irlandzki" niż ja.
Od tego momentu minęło kilka miesięcy, które Rice i jego doradcy spędzili głównie na tym, jak znaleźć sposób, aby piłkarz nie zagrał już nigdy więcej… dla reprezentacji Irlandii.
Dziecko, a nie Judasz
Selekcjoner Martin O'Neill we wrześniu chciał wysłać powołanie nastolatkowi. Zmienił jednak zdanie bo był pewny, iż Declan nie zamierza przyjąć zaproszenia. Mierną pomocą okazały się nawet telefony kapitana kadry Seamusa Colemana, na które Rice z czasem przestawał odpowiadać. Co więc stało się w międzyczasie z patriotyzmem piłkarza? Raczej niewiele oprócz suchego faktu, iż zaczął on pełnić kluczową rolę w swoim West Hamie United.
Młody zawodnik prezentował się na tyle dobrze, że z początku posadził na ławce etatowego reprezentanta Kolumbii Carlosa Sancheza czy mocno docenianego przez brytyjskich dziennikarzy Pedro Obianga. 19-latek jedynie w przeciągu paru miesięcy stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych piłkarzy młodego pokolenia na Wyspach. Od działaczy swojego klubu otrzymał nawet propozycję ponad 1000 proc. podwyżki. Ofertę odrzucił, bo jego zdaniem to wciąż mało jak na jakość, którą prezentuje. Za taką decyzją miał przemawiać nawet nie sam piłkarz, tylko głównie agenci Declana. I to właśnie ich O’Neill oraz połowa Irlandii obwinia o to, że Rice nie chce ponownie pojawić się na zgrupowaniu kadry.
Nastolatek grał dla tamtejszej reprezentacji jedynie w trzech meczach. Samych towarzyskich. Wciąż otwarta jest więc furtka, aby Declan mógł w przyszłości reprezentować Anglię, co dla doradców zawodnika byłoby ogromną żyłą złota. Lepsze kontrakty reklamowe, większa uwaga mediów oraz cena windująca o minimum kilka milionów funtów przy ewentualnym transferze. A, że sam Rice w prywatnych rozmowach - a nie wykutych formułkach pod publiczkę - wyznaje iż czuje się jedynie Anglikiem, to nie trudno było go przekonać do zmiany decyzji.
Zapach pieniędzy wyczuł nawet David Gold, czyli właściciel West Hamu, który zapowiada w prasie, że: "na barkach Rice'a spoczywa przyszłość angielskiego futbolu". Dlatego też dziennikarz James Lawton z irlandzkiego "Independent" opowiada: Declan Rice to nie Judasz, tylko dziecko otoczone złymi ludźmi w świecie bezwzględnego biznesu.
Z taką opinią nie zgadza się Gordon Strachan, który jako selekcjoner Szkocji w latach 2013-2017 wielokrotnie miał do czynienia z piłkarzami o angielskim pochodzeniu. - Nie musiałem ich nawet pytać czy chcą grać dla nas czy nie. To się po prostu widzi w ich zachowaniu. Dostrzegasz czy na myśl o reprezentowaniu Szkocji czy Irlandii dostają gęsiej skórki. A może po prostu chcą pograć sobie w międzynarodową piłkę dla sławy czy numerków, które przytoczą kiedyś wnukom.
Bo właśnie najgorsze w przypadku Rice'a nie jest chyba nawet jego zachowanie, czy doradcy polujący na pieniądze, tylko same reakcje na ten temat w irlandzkiej prasie. Bo taki Damien Duff, który był jedną z czołowych postaci Chelsea na początku ery Jose Mourinho, stwierdził iż Irlandia nie posiada piłkarzy pokroju Declana, więc działacze muszą go przekonywać, aby wybrał on mniej utytułowaną reprezentację. Duff wpadł więc na taki pomysł: na zachętę powinno się obiecać zawodnikowi… opaskę kapitana kadry w przeciągu następnych pięciu lat.
Inny legendarny zawodnik John Giles stwierdził natomiast, iż najgorszy we wrześniowej porażce 1:4 z Walią jest nie wynik, czy fatalna gra, tylko fakt że "trudno teraz będzie zlobbować Declana do gry dla tamtejszej reprezentacji".
Kadra z katalogu
Irlandzka piłka jest w rozsypce. To fakt. Narodowy stadion Aviva Stadium, którego koszt budowy z lat 2007-2010 oscyluje w okolicach 411 milionów euro, dziś warty jest mniej niż jedną dziewiątą tej kwoty. Prezydent tamtejszego związku piłkarskiego przyznaje sobie natomiast pensję większą niż łączna premia wszystkich piłkarzy, którzy zdobędą mistrzostwo kraju. Mimo to wciąż nie wypada traktować reprezentacji na tych samych zasadach, jak klub czy korporację. Tutaj kłótnia z kolegą czy "marny" przelew nie mianuje cię do zatrzaśnięcia za sobą drzwiami. Na pewno już nie po to, aby momentalnie otworzyć sobie po tym kolejne.
W przypadku Rice'a podobne słowa krytyki powielają - o dziwo - przede wszystkim Anglicy. - Narodowość musi w tym sporcie na nowo znaczyć coś więcej. To nie jest rzecz, którą wybierasz sobie z katalogu po spojrzeniu gdzie będę miał lepsze możliwości marketingowe oraz lewego obrońcę najlepiej posyłającego mi po dwa kluczowe podania na mecz - opowiadał dziennikarz "Daily Mail" Martin Samuel. Podobnym sposobem myślenia wykazał się nawet selekcjoner kadry "Trzech Lwów" Gareth Southgate, który oznajmił, iż nie obiecuje jakiegokolwiek powołania dla Rice'a, gdyż na ten moment byłoby to "nieetyczne".
Irlandzka prasa wiwatuje. W tym przypadku mocno prawdopodobne więc, iż Declan na nowo zakocha się w ich kraju i wybierze grę dla irlandzkiej kadry. Sztab szkoleniowy oraz sami piłkarze dostali już nawet ostrzeżenie, aby nie robić przy tym piłkarzowi jakichkolwiek wyrzutów, a najlepiej przywitać go Guinessem i solą. Brakuje więc tylko kapitańskiej opaski, o której wspominał Duff: - Wiesz, że grałem w kadrze z jednym facetem, którego nakryliśmy na śpiewaniu hymnu Anglii - opowiadał piłkarz: - I co? Nie miałeś z tym problemu? - spytał go miejscowy reporter: - Może trochę, ale nawet nie wiesz ile dał nam w przeciągu tych pięciu, sześciu lat wspólnej gry.
Duff grał w kadrze przez 14 lat. Awansował na 2 z 7 możliwych wielkich turniejów, gdzie Irlandczycy wygrali jeden mecz. Czy gra była naprawdę warta aż takiej świeczki?
ZOBACZ WIDEO Serie A: szczęśliwe zwycięstwo Romy. Fatalny rzut karny gracza Empoli [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]