Łukasz Piszczek: Koncentruję się na tym, co dobrego dało mi pożegnanie z kadrą

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Łukasz Piszczek (z lewej)
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Łukasz Piszczek (z lewej)

Łukasz Piszczek zakończył karierę w reprezentacji, dzięki czemu czuje się swobodniej. Odpoczywa fizycznie i mentalnie. - Wszystkie decyzje mają plusy i minusy - wyjaśnił.

- Nadszedł odpowiedni moment dla mnie i dla reprezentacji, by się pożegnać. Nie zagram już dla Polski. To nie jest łatwa decyzja, ale już czas, by ktoś mnie zastąpił - mówił w sierpniu Łukasz Piszczek. W obszernym wywiadzie z Michałem Kołodziejczykiem, redaktorem naczelnym WP SportoweFakty.pl, "Piszczu" po raz pierwszy publicznie ogłosił, że w reprezentacji już go nie zobaczymy (całą rozmowę przeczytasz W TYM MIEJSCU).

Choć Piszczek nie uczestniczył już jako zawodnik w ostatnim zgrupowaniu reprezentacji Polski, postanowił odwiedzić kolegów. - Śmiałem się, że nie mogę ich tak zostawić. Skoro przez tyle lat ze mną funkcjonowali, to muszę im oddać trochę swojego czasu, by nie zwariowali, gdy mnie tam nie ma. Znamy się tak długo i tak dobrze, że utrzymamy kontakt niezależnie czy gramy razem w kadrze, czy nie - tłumaczy w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Po raz pierwszy od dawna podczas przerwy na reprezentację został w klubie, żeby trenować przed dalszą częścią sezonu. - Wszystkie decyzje mają plusy i minusy, ja koncentruję się na tym, co dobrego dało mi pożegnanie z kadrą. Na pewno czuję się bardziej swobodnie, jest czas, by głowa odpoczęła, nie jestem cały czas w tym medialnym młynie. Przez wiele lat wciąż byłem na najwyższych obrotach, teraz mam chwilę, by odpocząć i fizycznie, i mentalnie - przyznaje Piszczek.

Borussia Dortmund po siedmiu kolejkach jest liderem Bundesligi, na koncie ma pięć zwycięstw i dwa remisy. Bayern Monachium traci cztery punkty do pierwszej pozycji. W zespole trochę się zmieniło w porównaniu do ostatnich lat. Sam Piszczek zdaje sobie sprawę z tego, że fizycznie nie ma już takich możliwości jak wcześniej, ale w pełni to rozumie i akceptuje. - Zawsze chcę wyciągnąć maksa, ale też wiem, że ten maks jest już inny niż w przeszłości. Pięć lat temu bardzo trudno byłoby mi zaakceptować taką sytuację, że nie mogę grać co trzy dni. Teraz wiem, że jestem w stanie biegać na sto procent, gdy jest rotacja w składzie. To jest normalne, zresztą w mojej karierze wszystko przebiegało bardzo naturalnie. Nigdy nie zakładałem, że będę w klubie trzy lata, potem najdzie czas na zmiany. Przyjmowałem to, co się działo, bez planowania. Teraz jest tak samo - podkreśla.

Sporym atutem dla Piszczka jest pojawienie się trenera Luciena Favre'a, z którym miał już okazję pracować. - To on wymyślił mi nową pozycję. Kiedy latem spotkaliśmy się w Dortmundzie, też mi przypomniał, jak mocno broniłem się przed tym, by nie grać na prawej obronie. Bardzo go szanuję - dodał.

W 2020 roku Piszczka będą czekać ogromne zmiany. - Wtedy minie 10 lat odkąd jestem w Borussii, to prawie 1/3 mojego życia. Najprawdopodobniej zakończę karierę, takie mam plany, ale życie weryfikuje wszystkie założenia. Zobaczymy. Wrócę do Polski, mam swoje plany - zakończył. Już teraz pojawia się w kraju częściej ze względu na budowę akademii piłkarskiej w Goczałkowicach. Piłkarz twierdzi, że jeśli zatęskni za piłką, to na mecz do Dortmundu zawsze będzie mógł polecieć. A kto wie, może podejmie w przyszłości pracę w klubie.

ZOBACZ WIDEO Przyśpiewki, pamiątki, autografy i pistolety. Genua oszalała na punkcie Krzysztofa Piątka

Źródło artykułu: