Dzieci ze szkółki w obozie dla uchodźców pod Ramallah przylatują na turniej piłkarski do Polski!
Pod Ramallah na Zachodnim Brzegu Jordanu funkcjonuje Polsko-Palestyńska Akademia Piłki Nożnej. Po naszej publikacji i dzięki pomocy ludzi wielkiego serca, dzieci ze szkółki w obozie dla uchodźców Al-Am'ari przylecą do Polski na turniej piłkarski!
Za meczetem, przed apteką, drugie piętro
Dorota Woroniecka-Krzyżanowska to była reprezentantka Polski w szpadzie. Z ludźmi z obozu Al-Am'ari zaprzyjaźniła się prawie 10 lat temu. Wyjechała wtedy do Ramallah, by prowadzić badania do pracy doktorskiej. Miejscową młodzież uczyła szermierki. Później dwukrotnie organizowała wizyty palestyńskiej młodzieży w Polsce. Przyjazd młodych piłkarzy będzie więc trzecim, podobnym przedsięwzięciem, w które zaangażowana jest pani doktor.
- Liczę na to, że dzieci wyjadą z Polski z pięknymi wspomnieniami na całe życie. Wiem, brzmi to bardzo górnolotnie, ale gdy w przeszłości udawało nam się zorganizować podobne wyjazdy szermierzom, właśnie tak było. Do dziś to wspominają, a Polska kojarzy im się z gościnnością i piękną przyrodą. Dla ludzi z Palestyny wyjazd zagraniczny jest namiastką wolności. Na Palestyńskich Terytoriach Okupowanych, gdzie żyją, cały czas poddawani są różnym kontrolom, nie można się swobodnie przemieszczać. W Polsce trudno było im uwierzyć, że można z jednego końca kraju przejechać na drugi bez kontroli, bez check pointu - wspomina Woroniecka-Krzyżanowska.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Rzut karny i gol w doliczonym czasie gry. Lazio Rzym wygrało z Parmą [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Najpierw było szukanie pieniędzy. Palestyńczycy zobowiązali się zebrać fundusze na bilety lotnicze i wszelkie formalności. Zbiórka trwała dobrych kilka miesięcy, ale kasę udało się w końcu załatwić. Później zaczęły się starania o wizy. Pozornie drobne rzeczy stanowiły poważny problem.
- Tamtejszą skomplikowaną rzeczywistość czasem bardzo trudno wtłoczyć w odpowiednie rubryki formularza wizowego. W przypadku jednego z opiekunów grupy: jeśli ktoś urodził się na Zachodnim Brzegu Jordanu pod koniec lat 60-tych, co ma wpisać jako państwo urodzenia? Nie był to przecież Izrael, nie była to Palestyna. Dwóch chłopców posiada dowody jerozolimskie. Oznacza to, że nie mają ani izraelskiego, ani palestyńskiego obywatelstwa. I jak to zaznaczyć we wniosku? Trudności nastręczała nawet konieczność podania adresu zamieszkania: ulicy, numeru domu, kodu pocztowego. W Al-Am’ari, a także wielu innych miejscach w Palestynie nie stosuje się nazw ulic, a tym bardziej kodu pocztowego. Gdy chłopcy podawali swoje adresy, mówili na przykład: za meczetem, przed apteką, drugie piętro. Tak się tam funkcjonuje, to zupełnie inne życie - relacjonuje pani doktor.
Ostatecznie wielkiej pomocy Akademii udzieliło Biuro Przedstawiciela RP w Ramallah oraz polski konsul z Tel Awiwu, który specjalnie wybrał się do Ramallah na konsularny dyżur. Droga w drugą stronę była niemożliwa. - Wszystkie dzieci, ich rodzice oraz opiekunowie grupy potrzebowaliby zgody COGATu, izraelskiej administracji dla terytoriów okupowanych. Nie było szans na załatwienie wszystkich pozwoleń - przyznaje Woroniecka-Krzyżanowska. Polskie władze zgodę na wydanie wiz wydały pod koniec września.
- Czytając wspominany artykuł uznałem, że byłoby pięknie sprowadzić tych chłopców do Polski - mówi nam Tomasz Popiela. - Zagrają w organizowanym przez nas turnieju dla rocznika 2006. W turnieju "Pensjonaty Api Cup" weźmie udział 20 drużyn z Polski i Ukrainy. Mamy duże doświadczenie w organizacji podobnych imprez, ale zespołu z Palestyny jeszcze nie gościliśmy. Wzięcie udziału w tym projekcie to dla nas wielka przyjemność. Jako fundacja "Ja też mam marzenie" pokrywamy koszty ich pobytu w Zakopanem, zapewniamy atrakcje - dodaje Popiela, główny organizator między innymi turnieju Sokolika, jednego z największych, dziecięcych turniejów piłkarskich w Europie.
Wirtualna Polska również zaangażowała się w pomoc młodym piłkarzom z Al-Am'ari. Dzieciaki obdarujemy sprzętem sportowym, zabierzemy je na wycieczki po stadionie Legii Warszawa oraz PGE Narodowym. Wspomożemy je również w podróży po Polsce. To dla nas zaszczyt i ogromna przyjemność!
Pokazać inny świat
Obozy dla uchodźców na Zachodnim Brzegu Jordanu powstały pod koniec lat 40 ubiegłego wieku. Były efektem wojny izraelsko-arabskiej i ucieczki 700 tysięcy ludzi z terytoriów, na których w 1948 roku powstało państwo Izrael. Obozy są rozrzucone po całym regionie, funkcjonują do dzisiaj na Zachodnim Brzegu, w Strefie Gazy, Libanie, Syrii i Jordanii.
Ponad połowę domów w obozie Al-Am'ari oddziela od siebie mniej niż metr. Zabudowa jest tam betonowa. Jest bardzo tłoczno i biednie. Nie ma ani jednego drzewa, zero zieleni. Siedem tysięcy ludzi żyje stłoczonych na obszarze odpowiadającym połowie Placu Defilad w Warszawie. Życie tam nie jest łatwe także ze względu na trwający konflikt z Izraelem. Skomplikowana sytuacja prawno-polityczna palestyńskich obozów sprawia, że nie są one po prostu dzielnicami palestyńskich miast, ale tworzą oddzielne społeczności. Agenda ONZ zapewnia mieszkańcom edukację, podstawową opiekę zdrowotną i pomoc dla najuboższych.
Klub sportowy Markaz Shabab Al-Am'ari od lat pozostaje główną instytucją w obozie. Pełni funkcje nie tylko sportowe, ale również społeczne. Ludzie przychodzą do klubu, gdy nie mają pieniędzy na wykształcenie utalentowanego dziecka, gdy nie mają pieniędzy na leczenie, ale także w przypadku sporów i konieczności mediacji. W tak przeludnionym miejscu, gdzie ludzie żyją w trudnych warunkach, konfliktów nie brakuje. Spory między sąsiadami, uczniowskie bójki i inne nieporozumienia często rozwiązuje właśnie dyrektor klubu sportowego.
W strefie konfliktu zbrojnego dużym problemem jest przemoc, z którą dzieci obcują niemal na co dzień. - W Polsce rzadko się zdarza, że nastolatek widzi zabitą osobę. W obozie widział taki obraz każdy nastolatek. Każdy widział zamieszki. Od ekspozycji na przemoc w tamtych realiach nie da się uciec. U wielu to rodzi frustrację, niepokój, agresję, skutkuje złymi wynikami w szkole. I w tym miejscu dochodzimy do specjalnej roli sportu i klubu. Sport pozwala odciągnąć uwagę - mówi Woroniecka-Krzyżanowska i dodaje: - Celem Akademii nie jest tworzenie zawodowych sportowców. Chodzi o ściągnięcie dzieciaków z ulic, danie im szansy skupienia się na czymś innym niż przemoc i trwający konflikt.
Klub i sport naprawdę zmieniają życie młodych ludzi. Jeden z szermierzy, który w przeszłości otrzymał od klubu wsparcie finansowe na naukę, dziś pracuje jako informatyk w Dubaju. - Z grupą szermierzy dwukrotnie odwiedził Polskę. Pochodził z biednej rodziny, ale uwierzył w siebie i dzięki bardzo ciężkiej pracy wiele osiągnął. Chciałabym, by podobnie było z chłopcami, którzy przyjadą do Polski 22 października - kończy Woroniecka-Krzyżanowska.
Paweł Kapusta
Czytaj inne teksty autora - KLIKNIJ!
Podziękowania dla operatora PGE Narodowego za umożliwienie zwiedzania areny grupie dzieci z Polsko-Palestyńskiej Akademii Piłki Nożnej