54,7 proc. - to sondażowy wynik Jacka Jaśkowiaka, który zdeklasował konkurencję, bo drugi Tadeusz Zysk zdobył 19,4 proc. głosów, a kolejni - Tomasz Lewandowski i Jarosław Pucek (jednoznacznie kojarzony ze środowiskiem fanów Kolejorza) - nie przekroczyli 10 proc.
Gdy w listopadzie 2014 roku Jaśkowiak zdetronizował Ryszarda Grobelnego, kibicowski Poznań przeżył niemały szok. Poprzedni włodarz miasta pełnił funkcję przez cztery kadencje, czyli 16 lat, nigdy nie krył swojej sympatii do Kolejorza, a gdy w dawnych czasach - jeszcze przed wejściem Amiki - klub przeżywał problemy finansowe, zawsze mógł liczyć na jego pomoc.
Właśnie w tamtym okresie wytworzyło się w stolicy Wielkopolski przekonanie, że trybuny na Bułgarskiej są ważnym elementem elektoratu, który może wpływać na wynik wyborów. Jaśkowiak zadał tej teorii kłam, a gdy zaczął otwarcie krytykować różne wybryki pseudokibiców, stał się ich wrogiem numer jeden.
Oliwy do ognia dolało też poparcie przez Jaśkowiaka marszów równości i uczestnictwo w nich. To wtedy okrzyki na meczach stały się bardziej wulgarne, a okraszano je różnymi transparentami: "Poznań przeprasza za tęczowego Jacka" czy "Samozwańczy bokser z Dębca" (z wizerunkiem psa w kagańcu). To było nawiązanie do sportowej przeszłości prezydenta, który niegdyś uprawiał pięściarstwo.
W sobotę podczas meczu z Koroną Kielce (2:1) fani Lecha złamali ciszę wyborczą i wywiesili kolejny transparent: "Poznań: kierunek normalność" z przekreśloną twarzą obecnego gospodarza miasta. Efekty? Żadne, a może wręcz przeciwne od oczekiwanych. Jaśkowiak wygrał w pierwszej turze, a Jarosław Pucek, niegdysiejsza twarz stowarzyszenia "Wiara Lecha", który często występował w telewizji i bronił najzagorzalszą część trybun po ekscesach, nie odegrał w wyborach żadnej znaczącej roli.
Okrzyki "Jaśkowiak! Co? Ty k....!", które od czasu do czasu słychać podczas spotkań Lecha, budzą ogromny niesmak. Ci najzagorzalsi próbują uprawiać politykę, lecz robią to w sposób ordynarny, łamiąc wszelkie zasady dobrego smaku.
Można się na Jaśkowiaka obrażać o komunikacyjny chaos w Poznaniu (związany choćby z budową licznych ścieżek rowerowych), niekoniecznie trzeba popierać jego światopogląd, ale styl, w jakim "krytykuje" go część fanów Kolejorza jest żenujący. Na szczęście siła oddziaływania takich zachowań jest praktycznie zerowa. Może więc "kocioł" nauczy się wreszcie standardów politycznej debaty. Na razie sprowadza ją do poziomu rynsztoka.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Rzut karny i gol w doliczonym czasie gry. Lazio Rzym wygrało z Parmą [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]