LM: AEK Ateny - z finansowego piekła do raju

PAP/EPA / GEORGIA PANAGOPOULOU / Na zdjęciu: piłkarze AEK Ateny
PAP/EPA / GEORGIA PANAGOPOULOU / Na zdjęciu: piłkarze AEK Ateny

W 2013 roku AEK Ateny miał ogromne długi. Upadł i zaczynał od III ligi. Dziś gra w Lidze Mistrzów, jest stabilny finansowo. A jego charyzmatyczny właściciel liczy na pierwszy w historii awans z grupy.

14 kwietnia 2013 roku. Będący na krawędzi upadku finansowego AEK Ateny przez cały sezon spisywał się fatalnie i po raz pierwszy w historii zagrażał mu spadek. Aby zachować realną szansę na utrzymanie, nie mógł przegrać z Panthraikikosem. Gospodarze przez cały mecz atakowali, jednak nie mogli zdobyć bramki. Zamiast wymarzonego gola, w 87. minucie spotkania Mavroudis Bougaidis trafił do własnej siatki. To był koniec świata dla kibiców, którzy nie wytrzymali. Wściekli wbiegli na boisko, a piłkarze musieli uciekać. Jak się okazało, aż do trzeciej ligi...

Kłopoty z płynnością pieniężną gnębiły ateńczyków od początku XXI wieku. Plan odbudowy grupy przewodniczonej przez byłego gracza Demisa Nikolaidisa pozwolił na chwilę wytchnienia. Ale później problemy wróciły ze zdwojoną siłą. Kiedy więc zespół opuścił szeregi Super League zdecydowano, że zamiast kolejnych prób naprawy, trzeba zbudować wszystko od nowa.

- Pięć lat temu AEK miał ogromne długi, których oszacowanie praktycznie było niemożliwe (pojawiały się nawet kwoty sięgające 180 milionów euro - przyp. red.). Trzeba było działać zdecydowanie. Efektem tych działań było ogłoszenie bankructwa, które uchroniło klub od roszczeń - tłumaczy Leszek Nieużyła, prowadzący portal "Grecka Piłka". Klub, którego barwy reprezentowało w przeszłości 3 reprezentantów Polski (Mirosław Okoński, Grzegorz Mielcarski i Roger Guerreiro) zaczął więc od trzeciego, półamatorskiego poziomu rozgrywek. Jednak snuł wielkie plany. - Zobaczycie, że 2017 roku zdobędziemy mistrzostwo - zapowiadał z dużą pewnością właściciel Dimitris Melissanidis. Dla 67-latka był to powrót do ukochanej drużyny. W latach dziewięćdziesiątych pełnił bowiem trzykrotnie funkcję prezesa. Później wycofał się z aktywnej pracy dla drużyny.

Jeden z najbogatszych Greków jest człowiekiem, wywołującym kontrowersje w rodzimym kraju. Ma na swoim koncie wiele spraw sądowych i kilka wyroków skazujących, dotyczących m.in. korupcji. Zarzucano mu także przemyt ropy naftowej, przekupstwo sędziów piłkarskich oraz grożenie śmiercią dziennikarzom. A kiedyś jego osoba wywołała zaś głośne dyskusje w całej Europie.

ZOBACZ WIDEO Serie A: Rzut karny i gol w doliczonym czasie gry. Lazio Rzym wygrało z Parmą [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

- W 1999 roku był inicjatorem wyjazdu zawodników i członków zarządu AEK-u do Belgradu, by rozegrać mecz przyjaźni z FK Partizan. Głównym celem było jednak pokazanie solidarności z Serbami, którzy ówcześnie byli bombardowani przez Sojusz Północnoatlantycki. Piłkarze wyszli z transparentem "NATO zakończ wojnę, zakończ bombardowania" - mówi Nieużyła. - To na pewno charyzmatyczny człowiek, który jednak nie boi się inwestować w sport - dodaje.

Dla kibiców AEK-u Melissanidis jest obecnie najważniejszą osobą, na którą nie dadzą powiedzieć złego słowa. I trudno się dziwić, bo to on stanął na czele stowarzyszenia złożonego z byłych działaczy, kibiców i piłkarzy klubu, które miało ściśle określony pomysł na odbudowę klubu. - Tysiące zaangażowanych osób, za sprawą Melissanidisa, po wielu latach potrafiły się zorganizować. To wystarczyło, by odbudować siłę klubu. A ten ma wielu przyjaciół, dzięki czemu szybko udało się stworzyć silne zaplecze finansowe. Dobre zarządzanie pozwoliło AEK-owi w szybkim czasie wrócić do elity - podkreśla Nieużyła.

Drużyna, prowadzona przez byłego piłkarza, mistrza Europy z 2004 roku Traianosa Dellasa, wróciła do elity po zaledwie dwóch latach. Już bez problemów finansowych, za to jako pierwszy klub Hellady notowany na londyńskiej giełdzie. A solidnie wzmocniona latem, została rewelacją rozgrywek. W lidze zajęła 3. miejsce (po play-offach spadła o jedną pozycję - przyp. red.), ale wygrała Puchar Grecji i po kilku latach przerwy zagrała w rozgrywkach kontynentalnych. - Naszym celem jest detronizacja Olympiakosu w lidze i powrót do Ligi Mistrzów - zapowiadał jednak Melissanidis.

Na realizację tych zadań przyszło czekać kolejne dwa lata. 22 kwietnia AEK pokonał Levadiakos 2:0 i po 24 latach zdobył dwunaste mistrzostwo w historii. Cztery miesiące później świętował zaś piąty w historii awans do Champions League po remisie 1:1 z Videotonem. To przyniesie klubowi co najmniej 20 milionów euro. A kwota może być jeszcze wyższa - wszystko zależy od wyników.

Nawet bez pieniędzy od UEFA, AEK potrafi zbudować bardzo dobrą drużynę. - To w tej chwili greckie "TOP-4" i to nie tylko w kwestii kibiców, ale przede wszystkim możliwości sportowych. Poprzedni sezon pokazał na co drużynę stać m.in. poprzez dwukrotne pokonanie Olympiakosu. A w obecnym sezonie liga grecka zrobiła się ciekawsza, bo kilka drużyna gra na wyższym poziomie - podkreśla Nieużyła.

Gwiazdami obecnej ekipy AEK-u są m.in. były obrońca Barcelony Ukrainiec Dmytro Czyhrynski, Chorwat Marko Livaja oraz Argentyńczyk Ezequiel Ponce. Wszystkim doskonale na boisku kieruje kapitan Petros Mantalos. Warto też zauważyć, że trener Marinos Ouzounidis stawia na młodość, bo średnia wieku jego piłkarzy to niespełna 25 lat. Melissanidis marzy, że to wszystko da mu upragniony awans do najlepszej "16"na Starym Kontynencie.

Dotychczas nigdy AEK-owi nie udało się wyjść z grupy w Lidze Mistrzów. Za najlepszy start uważa się ten z sezonu 2002/03, kiedy Grecy nie przegrali żadnego spotkania. 6 remisów (w tym dwa - 3:3 i 2:2 - po pasjonujących meczach z broniącym tytułu Realem Madryt) pozwoliły zająć zaledwie 3. miejsce. Warto jednak zaznaczyć, że w dalekiej przeszłości "Enosis" grali już w ćwierćfinale Pucharu Europy (1968/69).

[b]Autor na Twitterze:

[/b]

Komentarze (0)