Jaromir Wieprzęć: Sytuacji było jak na lekarstwo

Pojedynek Stali i Gieksy nie był porywającym widowiskiem. Oba zespoły, może poza trzema sytuacjami, nie potrafiły zagrozić bramce przeciwnika. Wynik remisowy jest jak najbardziej sprawiedliwym rezultatem.

Stal Stalowa Wola i GKS Katowice rywalizują ze sobą o uniknięcie meczów barażowych. Obecnie w korzystniejszej sytuacji są gracze z Podkarpacia, którym do pewnego utrzymania brakuje już tylko jednego oczka. Stalowcy w sobotę mogli sobie już je zapewnić, lecz bezbramkowo zremisowali właśnie z Gieksą. - Mecz był wyrównany. Uważam, że jeden gol zadecydowałby o końcowym wyniku. Kto by zdobył gola, ten by zwyciężył. Sytuacji było jak na lekarstwo. GKS miał jedną w pierwszej i jedną w drugiej połowie. My, chyba poza samą końcówka, nie mieliśmy klarownych okazji. To był typowy mecz walki - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Jaromir Wieprzęć, obrońca zielono-czarnych.

Zdaniem doświadczonego defensora Stalówki ten punkt wywalczony w sobotniej konfrontacji praktycznie daje Stali już utrzymanie. - Ten punkt daje nam raczej pewne utrzymanie bez konieczności grania spotkań barażowych. Z tego trzeba się cieszyć - mówi popularny Jaro.

Pierwsza część pojedynku pomiędzy ekipami ze Stalowej Woli i Katowic rozczarowała. Obie drużyny miały po jednej sytuacji do zdobycia gola, ale jej nie wykorzystały. W drugiej połowie goście z Górnego Śląska ruszyli do ataku, co zaowocowało dużo ciekawszą grą z jednej, jak i z drugiej strony. - W pierwszej połowie jedna i druga drużyna bardziej była nastawiona na to, żeby tej bramki nie stracić. W drugiej części gry oba zespoły szukały tej sytuacji, po której padłoby to zwycięskie trafienie. Dlatego ta druga połowy była ciekawsza - dodaje Wieprzęć.

Po raz kolejny z dobrej strony pokazali się sympatycy jedynego przedstawiciela Podkarpacia w pierwszej lidze. Nie od dziś wiadomo, że kibice to dwunasty zawodnik. W Stalowej Woli od dłuższego czasu panuje moda na Stalówkę i wiosną na każdej potyczce jest minimum 3000 widzów. - Brawa dla naszych fanów po raz kolejny. Znów przez całe 90 minut kibicowali i udowodnili, że są z nami na dobre i na złe - kończy obrońca zespołu prowadzonego przez Władysława Łacha.

Źródło artykułu: