Do wypadku doszło w sobotę po ligowym meczu Leicester z West Ham United. Śmigłowiec, którym Srivaddhanaprabha podróżował na mecze "Lisów", z nieznanych jeszcze przyczyn rozbił się zaraz po starcie i stanął w płomieniach. Zginęły wszystkie obecne na pokładzie osoby, poza biznesmenem z Tajlandii także m.in. polska pilotka i instruktorka lotnictwa Izabela Lechowicz.
Kibice i piłkarze klubu wciąż nie mogą wyjść z szoku i opłakują ofiary. Wśród tych, którzy najbardziej przeżywają tragedię, jest bramkarz drużyny Kasper Schmeichel. Reprezentant Danii jako jedyny zawodnik Leicester widział katastrofę. Tylko on był jeszcze na King Power Stadium, gdy śmigłowiec runął na ziemię i znalazł się w grupie osób, które obserwowały płonącą maszynę z odległości zaledwie 30 metrów.
Rob Tanner, dziennikarz z Leicester, który relacjonował przebieg wydarzeń z sobotniego wieczora w rozmowie z reporterem WP SportoweFakty Maksem Chudzikiem, powiedział, że Schmeichel z szoku nie był w stanie się ruszyć. - Jedynie jego łzy kapały na ziemię. Jeden z moich kolegów zabrał Duńczyka z miejsca wypadku, gdyż Kasper nie reagował na żadne bodźce czy też ogień - opowiadał Tanner. Z kolei według Roba Dorsetta ze Sky Sports News policjanci musieli powstrzymywać Duńczyka przed wbiegnięciem w ogień.
Teraz trener Leicester City Claude Puel potwierdził, że Schmeichel był wśród naocznych świadków katastrofy. - Myślę, że był jedynym piłkarzem, który został na terenie stadionu tak długo po meczu. Wiemy, co mógł widzieć. To były dla niego bardzo trudne chwile - powiedział Francuz.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Demolka w Kielcach! Pewna wygrana PGE VIVE
Puel nie chciał jednak mówić o tym, co zobaczył duński bramkarz i jak to przeżywa. - Ze względu na Kaspera, nie chcę mówić o szczegółach. Widział wiele rzeczy. Podobnie jak inni zawodnicy, którzy często mieli kontakt z prezesem, jest zdruzgotany. Wszyscy moi gracze są głęboko zasmuceni i poruszeni tym, co się stało - podkreślił szkoleniowiec "Lisów".
Schmeichel już dzień po tragedii opublikował na swoim profilu na Instagramie oświadczenie, w którym podziękował Srivaddhanaprabhie. "Drogi Panie Prezesie. Nie mogę uwierzyć, że to się stało. Jestem całkowicie zdruzgotany. Po prostu nie wierzę w to, co zobaczyłem ostatniej nocy. To wydaje się nierealne. Trudno jest opisać słowami, jak wiele znaczył pan dla tego klubu i dla miasta Leicester. Nigdy wcześniej nie spotkałem kogoś takiego jak pan. Tak ciężko pracującego, pełnego pasji, serdecznego i hojnego do przesady. Zmienił pan piłkę nożną. Na zawsze! Dał pan wszystkim nadzieję, że niemożliwe jest możliwe. Dosłownie spełnił pan moje marzenia. Teraz jako klub, zawodnicy i kibice jesteśmy zobowiązani pana uhonorować. Zrobimy to pozostając rodziną, którą pan stworzył" - napisał reprezentant Danii, który w Leicester City gra od 2011 roku.
Uroczystości pogrzebowe Srivaddhaprabhy rozpoczną się w sobotę w Tajlandii. Najbliższy mecz ligowy Leicester City z Cardiff City zostanie rozegrany zgodnie z planem 3 listopada. Piłkarze klubu zagrają w czarnych opaskach. Władze klubu zdecydowały też o rezygnacji z podróży samolotem. Do stolicy Walii drużyna będzie podróżować autobusem.
powinien konsultowac je z tym, kto umie je napisac po polsku.
Tragiczne sa te doslowne kalki z angielskiego.
Zamiast "był na miejscu katastrofy śmigłowca. "Widział wiele Czytaj całość