- Musimy znów pokazać jakość na boisku. Jako Bayern, trzeba to jasno powiedzieć, wyjść na boisko z jajami. Żeby każdy zobaczył, że jesteśmy Bayernem - powiedział Joshua Kimmich. Obrońca Bayernu Monachium doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że cały zespół w ostatnich tygodniach zawodzi. Po dziesięciu kolejkach Bayern zajmuje trzecie miejsce w tabeli Bundesligi i do liderującej Borussii Dortmund traci cztery punkty.
Obie drużyny zmierzą się w sobotę. Jeśli Bayern przegra, strata do Borussii wynosić będzie już siedem punktów. Monachijczycy w ostatnich latach nigdy nie mieli takiej sytuacji w Bundeslidze. To oni dominowali, szybko wywalczali sobie kilka "oczek" zaliczki i mogli skupić się na europejskich pucharach. Teraz to oni muszą gonić i robić wszystko, by wrócić na fotel lidera. Brak mistrzostwa byłby dla klubu katastrofą.
W ostatnim meczu Bayern zremisował u siebie z SC Freiburg 1:1. Prowadzenie objął w 80. minucie, ale w końcówce stracił gola i kolejne punkty. Po tym spotkaniu znów pojawiły się plotki o natychmiastowym zwolnieniu Niko Kovaca. Szkoleniowiec podczas konferencji prasowej zapytany został o swoją przyszłość. Uciekł od konkretnej odpowiedzi. - To trudne pytanie. Mecz z Borussią jest w sobotę, powinniśmy rozmawiać o spotkaniu z AEK-iem. Sobotni mecz jest ważny, ale dla mnie liczy się tylko starcie w Lidze Mistrzów - powiedział Chorwat.
Zawodnicy - a przynajmniej część z nich - nie zrzucają winy na trenera. Co prawda "Kicker" poinformował, że jest czterech piłkarzy, którzy domagają się zwolnienia Kovaca. - To my ponosimy odpowiedzialność. Gdy w 80. minucie meczu z Freiburgiem obejmujesz prowadzenie, nie możesz tego wypuścić. To nie ma nic wspólnego z trenerem. Odpowiedzialni za to jesteśmy my, piłkarze - przyznał Kimmich.
Obrońca Bayernu jest zdania, że cała drużyna wspiera Niko Kovaca. - Czy drużyna stoi murem za trenerem? Absolutnie tak! Trener nie może nic na to poradzić, że w meczu z Freiburgiem znaleźliśmy się w tarapatach. Ostatecznie przecież na boisku jesteśmy my, a nie trener - dodał Kimmich.
Choć atmosfera w zespole jest coraz gęstsza, to chorwacki szkoleniowiec może liczyć na wsparcie swoich przełożonych. - Czuję, że władze klubu mnie wspierają. Z Hasanem Salihamidziciem rozmawiamy regularnie. Codziennie w klubie są też Rummenigge i Hoeness. To jest jak w rodzinie. Gdy trzymamy się razem, to jest lekko. Jeśli nie, to każda rodzina się rozpada - powiedział Kovac.
Szkoleniowiec ma rozwiązanie na wyjście z kryzysu. Jego zdaniem Bayern potrzebuje jednego wygranego meczu różnicą trzech-czterech goli. Wtedy ma nastąpić przełamanie, które doda Bawarczykom pewności siebie. Nie będzie to łatwe, gdyż w najbliższych meczach nie zagra Arjen Robben (uraz kolana) i James Rodriguez.
ZOBACZ WIDEO Atalanta dwukrotnie pokonała Skorupskiego i wygrała trzeci raz z rzędu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]