Taka historia mogła się zdarzyć chyba tylko w zespole Atletico Madryt dowodzonym przez Diego Simeone. W spotkaniu z Athletic Bilbao Diego Godin doznał kontuzji w 64. minucie. Urugwajczyk biegł za Inakim Williamsem, który wykorzystał sytuację sam na sam i wyprowadził swój zespół na prowadzenie 2:1. W pewnym momencie stoper Atletico złapał się za tył lewego uda.
- Po bramce Williamsa poczułem małe pęknięcie i zamierzałem zejść z boiska. Trener powiedział jednak, że dokonał już wszystkich zmian i zostałem. Było sporo minut do końca. Myślałem, żeby mimo to zejść, ponieważ nie mogłem nawet biegać. Ale wiedziałem, że mogę pomóc przy rzucie rożnym lub wolnym - wyznał po spotkaniu Godin.
Jak się okazało, była to najlepsza możliwa decyzja. W 81. minucie po kornerze Godin ściągnął na siebie rywala, a do siatki trafił wyskakujący za jego plecami Rodri. To nie był jeszcze koniec. W doliczonym czasie gry Atletico miało rzut wolny, po którym z najbliższej odległości do siatki trafił właśnie Godin. Urugwajczyk strzelił bramkę na 3:2 dla swojego zespołu!
- Znam już swoje ciało. Mogę mieć naciągnięcie w mięśniu i nie zagrać przez 20-30 dni. Starałem się jak najmniej nadwyrężać nogę, aby tego nie pogorszyć. Poza boiskiem nic nie mogłem zrobić, na boisku już tak. Podjąłem taką decyzję i się opłaciło - dodał Godin.
Oczywiście piłkarz wszystko konsultował z Simeone. - Po kontuzji Godina normalną rzeczą byłoby jego zdjęcie. Ale powiedzieliśmy mu, żeby został. Trudno jest kryć zawodnika, który po prostu stoi. W latach 70. i 80. trenerzy tak robili - wyznał Argentyńczyk po meczu.
Dzięki zwycięstwu, Atletico pozostanie w ścisłej czołówce ligi. Przed niedzielnymi meczami 14. kolejki ma tylko punkt straty do lidera z Barcelony.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Fantastyczna druga połowa, padło pięć bramek. Fortuna rozbiła Herthę [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]