[tag=19978]
Bereszyński[/tag] szybko i naturalnie wszedł w buty Piszczka, który po mistrzostwach świata w Rosji zakończył karierę w drużynie narodowej. Może Bereszyński pod bramką rywala nie robi jeszcze tyle zamieszania, co kolega z Borussii Dortmund, ale bardzo solidnie radzi sobie pod własnym polem karnym. Na tę chwilę to on jest pewniakiem, jedyną stałą w defensywie reprezentacji. Choć słowo "pewniak" nie podoba się piłkarzowi.
- Zdaje sobie sprawę, że jestem w takim momencie swojej kariery, że mam dużą szansę na grę w kadrze, ale nie chce myśleć, że jestem pewniakiem i nie muszę nic robić, bo i tak będę grał. Wiele lat pracowałem na obecną pozycję. Wiele lat byłem w kadrze i tylko oglądałem występy kolegów. Dlatego teraz doceniam każdą minutę spędzoną na boisku - mówi Bereszyński.
Zawodnik od pierwszego powołania do reprezentacji w czerwcu 2013 roku wystąpił w reprezentacji czternaście razy. Przełom nastąpił w końcówce poprzednich eliminacje, gdy zagrał w meczach z Armenią (6:1) i Czarnogórą (4:2) kluczowych w walce o mundial - i to na lewej obronie. Przekazanie pałeczki nastąpiło podczas mistrzostw świata. Jedno z najgorszych spotkań w karierze rozegrał Łukasz Piszczek, z Senegalem na inaugurację MŚ. W kolejnych z Kolumbią i Japonią pierwszym wyborem Adama Nawałki był już Bereszyński.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Bereszyński: Pierwszy raz możemy wystąpić w takim zestawieniu
Weryfikacja, czy o bok obrony nie będziemy musieli się martwić, nastąpiła we wrześniowym spotkaniu Ligi Narodów z Włochami w Bolonii. Zawodnik czuł, że ma wiele do udowodnienia. - Wiedziałem, że sprostam - mówi dziś z przekonaniem Bereszyński. - Wiem, że brzmi to arogancko, ale długo budowałem siebie mentalnie i piłkarsko. Byłem gotowy na ten moment, przecież nie przyjechałem do reprezentacji z trzeciej ligi. Od lat nakładam na siebie presję, stawiam nowe cele. To wszystko powoduje, że się rozwijam i wszedłem na wyższy poziom. W piłce masz czasem jedną szansę, którą musisz wykorzystać. Uważam, że na razie to robię. Po spotkaniu z Włochami byłem z siebie zadowolony - komentuje.
W kadrze chce grać ofensywniej niż w Sampdorii, z podłączaniem się do akcji na boku boiska. W klubie nie może tego robić, ponieważ nie pozwala mu na to trener. Nasz piłkarz w Genui ma skupiać się przede wszystkim na odbiorze piłki. - Grę do przodu mam we krwi, to moja natura. Mam wyczucie, potrafię wejść w akcję ofensywną. W klubie jest to niewykorzystywane, ale dzięki temu w ciągu dwóch lat zrobiłem gigantyczny postęp w grze obronnej. Dziś mogę powiedzieć, że daję sobie radę z najlepszymi skrzydłowymi - opowiada.
Jak Bereszyński radzi sobie w reprezentacji równie dobrze co w klubie, tak jego kolega z Sampdorii, Karol Linetty, nie potrafi przełożyć formy prezentowanej w lidze włoskiej na drużynę narodową. Bereszyński rozmawiał z pomocnikiem po ogłoszeniu powołań na ostatnie w tym roku zgrupowanie reprezentacji Polski. Linetty od czterech lat regularnie przyjeżdżał na kadrę, ale po słabym meczu z Włochami w październiku trener Jerzy Brzęczek dał piłkarzowi odpocząć od reprezentacji.
- Karol czuł, że tak się może stać. Przeżył tę decyzję, zresztą reakcja każdego wyglądałaby podobnie. Rozmawialiśmy. Powiedziałem mu, że to tylko jedno powołanie i trener daje sygnał, że trzeba się trochę zmotywować w reprezentacji i wejść na poziom, który prezentuje w klubie. Karol to wie i jestem przekonany, że wróci do nas wiosną - opowiada Bereszyński.
Obrońca twierdzi, że Linetty jest zablokowany. Mimo 23 występów pomocnika w reprezentacji trudno przypomnieć sobie jeden dobry. Piłkarz miał swoje pięć minut w eliminacjach mundialu, zagrał w siedmiu z dziesięciu meczów, ale na mistrzostwach świata wszystkie spotkania oglądał z ławki rezerwowych.
- Problem na pewno nie leży w ambicjach Karola. On bardzo chce, ale ma blokadę, z którą musi poradzić sobie sam. No, może nie sam - wiele osób pracuje nad tym, żeby było coraz lepiej - komentuje.
Linettemu jakby brakowało zadziorności. Jest wręcz wycofany, nigdy nie wychodzi przed szereg. Bereszyński jest inny, zawsze potrafił zawalczyć o swoje. - Karol jest przede wszystkim bardzo dobrym człowiekiem, to trzeba mu oddać. Nie mówię, że to wada. W życiu zaleta, ale w sporcie trzeba się czasem przepchnąć, postawić twardo na swoim - twierdzi.
I sugeruje, co Linetty musi poprawić. - W Sampdorii presja jest mniejsza niż w reprezentacji. To może być główny problem. Wiemy, że jeżeli Karol przełoży formę z klubu na kadrę to reprezentacji da bardzo dużo. Ma teraz czas, żeby złapać świeżość i inaczej spojrzeć na różne sprawy - kończy piłkarz.