Uraz Kamila Glika sprawił, że Thiago Cionek zagrał w pierwszym składzie na mistrzostwach świata z Senegalem. Teraz dzięki kontuzji tego samego zawodnika Cionek znowu znalazł się w reprezentacji - został powołany awaryjnie. Od spotkania z Senegalem nie zagrał w kadrze minuty. W czerwcu Adam Nawałka wystawił go na wielką próbę, zaufał. Cionek strzelił gola samobójczego i od tamtego momentu skończył się dla nas mundial. Minęło pięć miesięcy, piłkarz sprawia wrażenie, jakby uporał się z tamtą traumą. Choć tu pytanie, czy faktycznie go to dotknęło. Albo obrońca świetnie się kamufluje, albo faktycznie potraktował to na zasadzie wyjazdu służbowego i słabszego dnia w pracy. Sprawia wrażenie, jakby wymazał to zdarzenie z pamięci.
Obrońca na naszą prośbę wspomina tamte chwile, choć nie wchodzi w szczegóły. Mówi ogólnie, niechętnie wraca do emocji. - To była szybka akcja. Piszczek się poślizgnął, widziałem jak rywal składał się do strzału. Pobiegłem w kierunku Szczęsnego żeby go asekurować, gdyby odbijał piłkę. Niestety, trafiła mnie w nogi i wpadła do naszej bramki. To było niefortunne zagranie, nie miałem czasu na reakcję. Po tej sytuacji nie czułem się usztywniony. Myślałem jedynie, że teraz będzie ciężko, i że miałem pecha. Czy był to mój najgorszy mecz w reprezentacji? Nie zgodzę się. Na pewno najważniejszy. Piłka nożna to jednak nie tenis. Nie można winić, oceniać jednej osoby, bo gra drużyna. Z potencjałem jakim dysponowaliśmy można było odrobić straty - opowiada zawodnik.
Cionek znalazł się pod ogromną krytyką środowiska: dziennikarzy i ekspertów. Piłkarz twierdzi, że nie czytał gazet i nie szukał o sobie informacji w internecie. - Nie czułem się kozłem ofiarnym w kontaktach ze sztabem, trenerami, zawodnikami. Media? Nie śledziłem - ucina. Pytany o przygotowanie do turnieju zapewnia, że był w wysokiej dyspozycji. Psychicznie też czuł się na tyle silny, by grać od początku. - Od dawna byłem w reprezentacji, grałem na wysokim poziomie co tydzień. W kadrze jestem od czterech lat. Rozegrałem sześć meczów w eliminacjach, wiem jak funkcjonowała drużyna. Próbowaliśmy wiele wariantów, z trójką i czwórką obrońców. Byłem w optymalnej dyspozycji - zapewnia. - Nie uważam, że błędem było mieszanie w taktyce. Dało to nam większe możliwości. Teraz łatwo powiedzieć, że to jedna z przyczyn porażki - upiera się. - Bardziej bolał mnie nie mój błąd, a fakt, że nie awansowaliśmy z grupy - dodaje.
Powrót do reprezentacji też nie był łatwy. Jerzy Brzęczek nie powołał zawodnika na dwa pierwsze zgrupowania. Podał nawet konkretny powód. - Jego skuteczność, nieustępliwość, odbiór są bardzo dobre. Ale później jest coś takiego jak filozofia i strategia gry. Nie jesteśmy zamknięci na zawodników, ale jeżeli chodzi o kreowanie akcji od tyłu, rozgrywanie piłki, to Thiago na dziś nie daje nam bezpieczeństwa w rozegraniu. To nie jest jego atut - przyznał selekcjoner. Cionek nie do końca się z tym zgadza. - Nie wiem w jakim kontekście trener to mówił. W SPAL gramy cały czas piłką, wyprowadzamy ją od bramki, utrzymujemy się - odpiera zarzuty.
Nie zamierza jednak wchodzić ze szkoleniowcem w konflikt. Nawet jeżeli przypomina sobie, że do tego zgrupowania nikt do niego nie dzwonił. - Rozmawialiśmy z trenerem dopiero teraz, po kontuzji Kamila. Może ja bym zrobił inaczej, zadzwonił wcześniej, ale szanuje decyzję. Nie mam wpływu na to, jak trenerzy komunikują się z zawodnikami - komentuje.
Powołanie to dla niego świętość. - Dla mnie to służba dla kraju. Otrzymałem powołanie, stawiłem się. Przyznam, że się go nie spodziewałem. Słyszałem tamte słowa trenera, ale piłka jest dynamiczna. Będę miał okazję przekonać się, czego selekcjoner ode mnie oczekuje - opowiada.
Rozmowę kończy z ulgą. - Spodziewałem się gorszych pytań - uśmiecha się. - Wiem, że ludzie będą pamiętali mnie z gola samobójczego. Nie mam na to wpływu - kończy. Wyraźnie pogodzony z losem.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Szczęsny błysnął w hicie. Tak obronił rzut karny [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]