Portugalia - Polska. Fernando Santos. Człowiek z przypadku, który zagra o przejście do historii

Getty Images / David Ramos / Na zdjęciu: Fernando Santos
Getty Images / David Ramos / Na zdjęciu: Fernando Santos

To już wiemy: Portugalczycy bez względu na wynik zachowają pierwsze miejsce w grupie trzeciej dywizji A Ligi Narodów. Jednak kadra Selecao wciąż ma o co grać. Fernando Santos czyha na rekord Luiza Felipe Scolariego.

- Wiele się o tym mówi, że ważniejsza jest dla nas obrona niż atak, a prawda jest taka, że dla nas najważniejsze jest wygrywanie - mówił po ostatnim meczu z Polską (3:2) trener Portugalii, . Już po EURO 2016 zarzucano, że drużyna Selecao za jego kadencji nie gra dość przekonująco. Wystarczy przypomnieć, w jakich okolicznościach Portugalia wyszła z grupy na tamtych mistrzostwach: bez ani jednego zwycięstwa.

Jednak pragmatyzm jest w cenie. Niebawem Santos może przejść do historii. Może to nastąpić już we wtorek, jeśli w Guimaraes Portugalczycy pokonają Polaków. Wtedy szkoleniowiec naszych wtorkowych rywali pobije rekord należący do Luiza Felipe Scolariego. Brazylijczyk trenował Portugalię w latach 2003-2008. Wprawdzie nie poprowadził reprezentacji do triumfu w dużym turnieju, chociaż był blisko w 2004 roku (wtedy drużyna przegrała z Grecją 0:1 w finale ME), to zapisał na swoim koncie 38 zwycięstw, a w meczach o stawkę zebrał 86 punktów. Na razie żadnemu z jego następców nie udało się wyrównać tego osiągnięcia. Chociaż próbowali, ale z marnym skutkiem, Carlos Queiroz i Paulo Bento.

Człowiek z przypadku

O krok od pobicia rekordu jest dopiero Fernando Santos. Człowiek, który nie miał parcia na ławkę trenerską, bo swobodnie mógł utrzymywać się z innego zajęcia: posiadał dyplom z inżynierii elektrycznej i telekomunikacyjnej. - Nigdy nie czułem presji, jaką mają osoby, dla których jedynym źródłem dochodu jest piłka nożna - wyjaśniał w rozmowie z agencją Reutera. Potem dodał, że nie ma trudniejszego zadania niż utrzymanie czterech psów w jednym domu.

- Wszystko działo się przez przypadek. Zdarzyło się po drodze - opowiadał Santos przekornie o swojej karierze. Coś w tym musi być. W końcu Portugalczyk ostatnie lata gry w piłkę (był obrońcą) w barwach Estoril łączył z pracą w hotelu. W zupełności jej się poświęcił, kiedy zawiesił buty na kołku. A zdarzyło się tak, że jego szef był właścicielem klubu. Zaproponował Santosowi posadę trenera Estorii. Ten odwdzięczył się awansem do portugalskiej ekstraklasy. Utalentowanego szkoleniowca dostrzegły władze FC Porto. Dopiero za ich sprawą Santos porzucił pracę w wyuczonym zawodzie elektronika.

Na razie Santos jak i Solari mają po 38 zwycięstw we wszystkich meczach. W starciach o stawkę to jeszcze Brazylijczyk ma większą liczbę punktów (86). Portugalczyk uzbierał ich na razie 84 i jest o krok od prześcignięcia swojego poprzednika - wylicza "A Bola". Przy tym Santos jest dużo skuteczniejszy, bo niemal wyrównał wynik po 60 meczach. Solari potrzebował dziesięciu spotkań więcej.

Bez Ronaldo też można

A przecież teraz Portugalia idzie po kolejne zwycięstwa bez swojej największej gwiazdy. Cristiano Ronaldo wciąż odbywa przerwę od meczów reprezentacji, która trwa od ostatniego meczu na mundialu w Rosji. Portugalia odpadła w 1/8 finału z Urugwajem (1:2). - On zawsze będzie ważny, przecież jest najlepszym piłkarzem na świecie - przyznał selekcjoner. - Czy wróci do nas w marcu? Zobaczymy. Wciąż jesteśmy daleko od tego.

Batalia w Lidze Narodów pokazała, że Portugalczycy radzą sobie nawet bez dotychczasowego lidera. Odpowiedzialność za zdobywanie bramek spadła na barki młodszych piłkarzy, m.in. 23-letniego Andre Silvy czy rok starszego Bernardo Silvy. Na szczęście dla Biało-Czerwonych, tego drugiego zabraknie z powodu kontuzji.

Bez napastnika Juventusu reprezentacja zajęła pierwsze miejsce w grupie trzeciej dywizji A Ligi Narodów. Na Portugalczyków nie byli mocni ani Włosi ani Polacy. W nowych rozgrywkach kadra Selecao jest niepokonana, jak dotąd wygrała wszystkie mecze poza ostatnim z Włochami, który zakończył się bezbramkowym remisem.

Z Polską Santos zagra o podtrzymanie dobrej passy i przejście do historii. We wtorek byłoby to tym przyjemniejsze, bo dokonane na własnym terenie w Guimaraes. - Ten mecz będzie ważny, bo zagramy przed własnymi kibicami, którzy zawsze są z nami. Musimy zagrać dobrze i wygrać - deklarował Santos.

Nie oznacza to, że Portugalczyk spodziewa się gładkiego zwycięstwa. Polacy, podrażnieni ostatnimi rozczarowującymi wynikami, mogą chcieć zaskoczyć. Tym bardziej, że to będzie ostatnie spotkanie w tym roku. - Zagrają z większą swobodą niż we wcześniejszych meczach, w których walczyli o awans do czołowej czwórki Ligi Narodów - przypuszcza. - Teraz będą na większym luzie i myślę, że są w stanie wygrać z nami. Dlatego powinniśmy w sposób dojrzały podejść do tego spotkania (więcej TUTAJ).

Czy Santos długo będzie żałował ewentualną porażkę z Biało-Czerwonymi we wtorek? - Piłka nożna nie ma znaczenia, jeśli porównamy ją do ojcostwa lub przyjaźni. To nic nie znaczy - mówił w jednym z wywiadów.

Początek meczu Portugalia - Polska w Lidze Narodów we wtorek o godzinie 20:45.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Piłka odbiła się od "kreta". Kapitan apeluje o cierpliwość

Komentarze (0)