W 79. minucie poniedziałkowego meczu Czechy - Słowacja (1:0) w Lidze Narodów Pavel Hapal, selekcjoner drużyny gości, dokonał trzeciej zmiany w swoim zespole. Na boisko nie wypuścił jednak Vladimira Weissa. Ten, gdy zorientował się, że na plac gry w tym spotkaniu już nie wejdzie, nie zamierzał ukrywać niezadowolenia z decyzji swojego trenera. Tuż po dokonaniu przez Hapala ostatniej z regulaminowych zmian, gwiazdor reprezentacji Słowacji zabrał się z ławki rezerwowych i udał się do szatni.
"Tak nie zachowuje się piłkarz drużyny narodowej. Pokazał, że nie ma szacunku do kolegów z zespołu, trenera i kibiców. To niezrozumiałe zachowanie. Złamał wszystkie zasady obowiązujące w reprezentacji. Weiss splunął trenerowi prosto w twarz. Podobnie jak swoim kolegom. Podważył autorytet Hapala, dając do zrozumienia, że nie miał racji, gdy nie wypuścił go do gry" - komentują jego postępowanie dziennikarze serwisu sport.sk.
Weiss podpadł też żurnalistom. Gdy ci zaprosili go na rozmowę, odmówił wywiadu. Powiedział przy tym "skończyłem", co słowaccy dziennikarze odebrali jako koniec jego reprezentacyjnej kariery.
To kolejny skandal z udziałem Weissa. Od ostatniego minął ledwie... miesiąc. W październiku, po porażce z Czechami (1:2), wraz z sześcioma innymi reprezentantami Słowacji udał się do klubu nocnego. Został za to ukarany finansowo. - Przykro mi, że straciłem zaufanie trenera i zespołu. Mam świadomość, że zachowałem się nie fair. Wyciągnę wnioski. Jednocześnie chcę zapewnić, że postaram się odzyskać zaufanie. Gra w reprezentacji Słowacji jest moim priorytetem - mówił po swoim wybryku. Jak widać, wniosków nie wyciągnął.
W październiku 2016 roku Weiss został zatrzymany przez policję w Bratysławie. Nie zgodził się na badanie alkomatem, a następnie na oddanie próbki krwi, został zabrany na komisariat i zamknięty w areszcie. Śledztwo wykazało, że Weiss prowadził po alkoholu, ale nie popełnił przestępstwa. W styczniu 2015 roku piłkarz został z kolei oskarżony o agresję wobec policjanta i spowodowanie szkód materialnych w restauracji w stolicy Słowacji.
ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Piotr Żelazny: Graliśmy lagę na Lewandowskiego