W marcu tego roku Maciej Skorża drugi raz w karierze zdecydował się na pracę w Azji. 46-letni szkoleniowiec wyprowadził się do Zjednoczonych Emiratów Arabski, gdzie prowadzi reprezentację U-23. Szybko osiągnął pierwszy sukces, bo w Igrzyskach Azjatyckich wywalczył brązowy medal.
Praca w ZEA jednak nie należy do łatwych. W wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" Skorża przyznaje, że w tym kraju szefowie nie mają dużej cierpliwości do trenerów. Zaskakująca jest jednak inna historia.
- Przed wylotem na zgrupowanie dwóch zawodników powołanych wcześniej do wojska nie wsiadło do samolotu, bo zostali zabrani z lotniska! Żołnierze zgarnęli dwóch chłopaków, którzy dostali powołanie, ale na nie nie odpowiedzieli. Ktoś miał załatwić odroczenie służby, jednak tego nie zrobił. Tutaj nic nie zwalnia od poboru - mówi polski trener.
ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Nie ma następców dla kluczowych piłkarzy w kadrze
Trzykrotny mistrz Polski na Bliskim Wschodzie mieszka z rodziną, ale codzienność jest uciążliwa. Wszystko przez bardzo wysokie temperatury.
- Wreszcie zelżały upały. Dotąd całymi dniami aż do zmroku trzeba było siedzieć w klimatyzowanych pomieszczeniach, bo niewiele dało się zrobić na zewnątrz. Teraz można korzystać z uroków kraju, pojechać na pustynię albo nad morze. No i najważniejsze: wreszcie trenujemy dwa razy dziennie, a tutaj to rzadkość - przyznaje.
Skorża w polskiej Ekstraklasie pracował do października ubiegłego roku. Wtedy został zwolniony z Pogoni Szczecin. Po wyjeździe do ZEA nie może jednak narzekać na brak ofert.
- Pojawiły się propozycje nie tylko z Polski, ale po podpisaniu kontraktu z federacją Emiratów nie wyobrażam sobie, bym podjął inną pracę przed eliminacjami olimpijskimi - zapewnia.
Skorża ma postawiony jasny cel i jest nim awans na igrzyska olimpijskie 2020 w Tokio. Co ciekawe w przypadku awansu może trafić na Polskę. Biało-Czerwoni muszą jednak w przyszłorocznych mistrzostwach Europy wyjść z grupy.