Anglicy wierzą w Bednarka. Southampton nie chce sprzedać Polaka

- Dwa czynniki powstrzymały rozwój Jana Bednarka w Southampton. Żaden nie jest przy tym jego winą. Rozumiem rozgoryczenie doradców Janka, ale klub wciąż widzi w Polaku przyszłość - mówi nam Adam Leitch, dziennikarz lokalnego "Southern Daily Echo".

Maks Chudzik
Maks Chudzik
Jan Bednarek WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Jan Bednarek
Polski stoper na wskutek kontuzji oraz kartek innych obrońców Świętych otrzymał miejsce w podstawowym składzie tuż przed zakończeniem ubiegłego sezonu. Wówczas jego drużyna balansowała na krawędzi spadku z Premier League. Southampton ostatecznie nie bez kłopotów, ale jednak utrzymało się na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, a dużą cegiełkę do tego sukcesu można zapisać właśnie Janowi Bednarkowi. Reprezentant Polski spisywał się wówczas na tyle dobrze, że w maju otrzymał nawet nagrodę klubowego zawodnika miesiąca.

Mimo to, aż do 15-tej kolejki obecnego sezonu, Bednarek jedynie trzykrotnie znalazł się w kadrze na spotkania ligowe. Zagrał do tego czasu dwa razy. Nie prezentował się źle, bo w przegranym meczu z Chelsea (0:3) potrafił dwukrotnie uratować zespół od utraty bramki i otrzymać zdecydowanie najlepszą w drużynie notę 7 (w skali do 10). Lecz i tak nawet wtedy 22-letni obrońca został zdjęty ledwie w przerwie spotkania (przy stanie 0:1). Jako "nagrodę" za solidny występ Polak przez następne półtora miesiąca starcia swojego zespołu oglądał jedynie z trybun.

- Opinia na temat Janka jest tutaj ciągle taka sama: każdy jest zachwycony jego rozwojem. Wiem jak to brzmi, od razu nasuwa się pytanie: to dlaczego nie gra? Nie wiem, sam jestem zdziwiony całą sytuacją, tym co dzieje się z Jankiem. Staraliśmy się o zielone światło na transfer, ale dyrektor sportowy powiedział mi wprost, że nie ma takiej opcji - mówił jeszcze niedawno w rozmowie z naszym portalem agent zawodnika Tomasz Magdziarz z grupy menadżerskiej "Fabryka Futbolu" (Więcej przeczytasz TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". PZPN wprowadził nakaz gry młodzieżowca. "To ruch na krótką metę"

Leitch, który od lat uważany jest za główne źródło wiedzy o zespole z St Mary’s Stadium, tłumaczy nam jednak: - Southampton nigdy nie zawiódł się na Bednarku oraz nigdy nie chciał go sprzedać. Rozumiem rozgoryczenie doradców Janka, ale klub wciąż widzi przyszłość w Polaku. Nie ma więc żadnego tematu jego sprzedaży. Zwłaszcza, iż w poprzednim tygodniu zatrudniono nowego szkoleniowca Ralpha Hasenhuettla.

"To nie jego wina"

Austriacki trener wprowadził na swój debiut przeciwko Cardiff (0:1) aż 3 zmiany w porównaniu do jedenastki swojego poprzednika Marka Hughesa. A jedną z nich było przywrócenie do jedenastki Jana Bednarka. Polak rozegrał na Cardiff City Stadium pełne 90 minut. Podobnie jak cała drużyna nie zaprezentował się wyśmienicie, ale i tak został o niebo lepiej oceniony przez swojego partnera na środku obrony, czyli Jannika Vestergaarda. W 74. minucie spotkania Duńczyk tak fatalnie przyjął piłkę, że ta padła łupem Calluma Patersona, a Szkot strzelił tym sposobem jedyną bramkę spotkania.

- Skoro Jan jest taki dobry to dlaczego nie gra? Powiedziałbym, że tak naprawdę dwa czynniki powstrzymały jego rozwój w Southampton. I żaden nie był spowodowany jego winą. Pierwszy to fakt, iż Bednarek był niemalże ostatnim zawodnikiem, który wrócił na okres przygotowawczy po zakończeniu mundialu. Trener Hughes wprowadził parę zmian taktycznych, z którymi zapoznała się reszta drużyny. Ale nie Janek. Zwłaszcza, iż zespół do powrotu waszego reprezentanta już zdążył zagrać parę spotkań towarzyskich. Drugi to właśnie Jannik Vestergaard - tłumaczy nam wspomniany Leitch.

Poza rotacją

Latem Southampton pobił za 26-letniego Duńczyka klubowy rekord transferowy. Vestergaard kosztował działaczy Świętych 22,5 miliona funtów, a zdaniem Leitcha jego przyjście miało wprowadzić rotację w formacji defensywnej klubu z południa Anglii: - Po przyjściu Jannika, trener Hughes miał do dyspozycji pięciu środkowych obrońców. Klub pamiętał, iż w poprzednim sezonie stoperzy byli wyjątkowo podatni na urazy czy zawieszenia w zamian za nadmiar żółtych kartek. I stąd bardzo nalegał na kolejnego zawodnika do gry na środku obrony. Pamiętajmy ponadto, że Hughes zaczynał ten sezon - tak jak kończył poprzedni - z piątką defensorów. Uznano, że dzięki nowemu zawodnikowi w szatni, każdy stoper dostanie szansę i będzie grał regularnie - dodaje Anglik.

Tak rzeczywiście było. Lecz tylko do pewnego stopnia. Bo Vestergaard oraz inna trójka rywali Bednarka do składu, czyli Maya Yoshida, Wesley Hoedt oraz Jack Stephens niemal po równo dzielili się minutami na boisku. Jedynym, który nie grał niemal kompletnie był reprezentant Polski.

30 milionów na zwolnienia

55-latek miał nie cenić wysoko umiejętności Bednarka przede wszystkim w momencie, gdy preferował grę dwoma, a nie trzema stoperami. Warto powiedzieć, że na niewiele się to zdało. Z Hughesem na ławce Southampton oczywiście utrzymało się w lidze. Lecz na 22 ligowych meczów z Walijczykiem jako szkoleniowcem, klub z południa Anglii wygrał jedynie…trzykrotnie. Na pytanie czy możliwe jest, aby Hughes opuścił przedwcześnie posadę trenerską wspomniany Dan Sheldon opowiadał nam parę tygodni temu, iż jak na razie nie ma takiego tematu. Powód? Klub nie posiada żadnych dodatkowych pieniędzy, a przed sezonem podpisano z nim nowy kontrakt, który przypisywał mu w ramach zwolnienia kilka milionów funtów.

Skala rozczarowania Walijczykiem była jednak na tyle duża, że zarząd zdecydował się zmienić zdanie. A Ralph Hasenhuettl stał się tym sposobem czwartym trenerem Southampton w ostatnich 18 miesiącach. W artykule Leitcha dla "Southern Daily Echo" czytamy, iż jedynie na zwalnianie szkoleniowców klub wydał przez ostatnie półtora roku…30 milionów funtów.

Zespół znajduje się obecnie w na tyle opłakanej sytuacji finansowej, że Austriak już po pierwszym dniu wyznał, iż skład klubu jest zbyt duży oraz zapowiedział sprzedaż niektórych zawodników. Leitch wielkie zmiany w szatni przewiduje jednak dopiero latem, bo jak mówi: - Styczeń nie jest najlepszym czasem na robienie przemyślanych transferów w Premier League, Zwłaszcza, gdy jesteś klubem dołu tabeli. Pamiętajmy, że Southampton działa z okrojonym budżetem. Najpierw musi sprzedać, aby dopiero potem kupić.

Nie sprzedamy Bednarka, wolimy w niego inwestować

Angielski dziennikarz pozostaje jednak pewien, iż niezależnie czy zimą czy latem, sztab Southampton nie będzie chciał pozbyć się Jana Bednarka. Prędzej klub opuści wiekowy Maya Yoshida, czy też Wesley Hoedt, który jest mocno rozczarowany zaciskaniem pasa: - Pamiętajmy, że Bednarek to młody zawodnik. Jeszcze niedawno cały klub opierał się na piłkarzach w podobnym wieku co obecnie Janek. Byli to zwłaszcza chłopcy z akademii. Gdzieś ta filozofia została utracona. Osobiście jest to dla mnie główny powód, dlaczego Southampton zmagał się w ostatnich latach z tak wielkimi problemami - opowiada Leitch.

Dziennikarz "Southern Daily Echo" zdradził nam, iż klub zamierza z powrotem inwestować większość przychodów po sprzedaży zawodników na rozwój zespołów juniorskich. Stąd też decyzja o zatrudnieniu Ralpha Hasenhuttla, który nigdy nie stronił od wprowadzania do dorosłego futbolu nastolatków. Zwłaszcza jako trener RB Lipsk. Teraz ma być podobnie, a sam Leitch porównuje Austriaka do byłych szkoleniowców klubu z ostatnich lat, czyli Mauricio Pochettino oraz Ronalda Koemana.

Za rządów obu trenerów szansę otrzymywali tacy zawodnicy jak Sadio Mane, Virgil Van Dijk, Adam Lallana czy Nathaniel Clyne. Kto wie, może podobne szlaki przetrze również Jan Bednarek? W końcu Adam Leitch nie ma wątpliwości. Klub na Polaku chce budować swoją przyszłość i zamierza to w końcu udowodnić. A jeśli Southampton zamierza w kogoś inwestować, to żąda zysku z paro milionowym przebiciem.

Czy Jan Bednarek powinien opuścić Southampton?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×