To nie jest Liga Mistrzów - trenerski dwugłos po meczu Znicz Pruszków - Stal Stalowa Wola

Bramka Bartosza Osolińskiego w ostatnich minutach meczu dała zwycięstwo Zniczowi Pruszków ze Stalą Stalowa Wola. Dzięki tej wygranej gospodarze mają jeszcze szansę zagrać w barażach o prawo występów w ekstraklasie, a goście cały czas nie są pewni utrzymania w lidze. Nic dziwnego, że obaj trenerzy po meczu byli w zupełnie innych nastrojach.

Krzysztof Chrobak (trener Znicza Pruszków): Cieszy na pewno zwycięstwo, bo takie było nasze założenie, jak również postawa zespołu. Mimo mojej krótkiej pracy w Zniczu, piłkarze wykonali kilka ciekawych akcji, które wcześniej ćwiczyliśmy. Niewiele brakowało, by przy dwóch stałych fragmentach skończyło się to zdobyciem przez nas bramki. Na pewno martwi nasza skuteczność oraz brak wyrachowania w niektórych sytuacjach. Takie jest jednak życie. To jest pierwsza liga, a nie ekstraklasa czy Liga Mistrzów, dlatego trzeba się do tego przyzwyczaić. Mecz ze Stalą był dla nas bardzo ważny. Przełamaliśmy złą passę i włączyliśmy się do walki o baraż. W piątek zagramy z Podbeskidziem. W tym spotkaniu, podobnie jak w meczu z drużyną ze Stalowej Woli, trzeba rzucić wszystko na jedną szalę i walczyć o zwycięstwo. Uda się to dobrze, nie - trudno. Na pewno nie będziemy blokowali bramki i grali asekuracyjnie. Bezwzględnie powalczymy o pełną pulę.

Władysław Łach (trener Stali Stalowa Wola): Każda z drużyn, które spotkały się w Pruszkowie gra jeszcze o coś. Gospodarze o prawo występów w barażach, a mój zespół o utrzymanie. Do pozostania w gronie pierwszoligowców brakuje nam jednego punktu. Niestety nie udało nam się go zdobyć w spotkaniu ze Zniczem. Przez ostatni kwadrans rywale grali z przewagą jednego zawodnika, gdyż czerwoną kartkę za faul taktyczny otrzymał Bartłomiej Piszczek. Za to zagranie nie mam do niego żadnych pretensji. Bartek naprawiał błąd jednego z napastników, który źle zagrał do tyłu. W tej sytuacji interwencja Piszczka mogła być tylko jedna, porostu wyciął gościa przed szesnastą, no i stało się. Znicz grając w przewadze stworzył kilka groźnych sytuacji bramkowych, a jedna z nich zakończyła się stratą przez nas bramki. Wcześniej, kiedy graliśmy w osłabieniu, kilka razy bardzo szczęśliwie interweniował Stanisław Wierzgacz. Stal przez cały mecz nie stworzyła wielu groźnych, ale jedna z nich mogła dać nam bramkę. Tuż przed przerwą na bramkę Znicza strzelał z powietrza Paweł Wasilewski. Może gdyby inaczej złożył się do strzału lub próbował uderzać głową piłka trafiłaby do siatki. Tą porażkę trzeba jednak przyjąć godnie. Gospodarze są przecież czołową drużyną pierwszej ligi, a w ostatnim meczu przed własną publicznością bardzo chciała wygrać. Natrafiliśmy na dobrze umotywowanego rywala. Szkoda, że zabrakło nam 3 minut do zdobycia upragnionego punktu. Nie zdobyliśmy go w Pruszkowie, dlatego musimy poszukać go w meczu ostatniej kolejki.

Komentarze (0)