Manchester City - Liverpool. Mecz o sześć punktów

Getty Images / Laurence Griffiths / Na zdjęciu: Juergen Klopp (z lewej), Pep Guardiola
Getty Images / Laurence Griffiths / Na zdjęciu: Juergen Klopp (z lewej), Pep Guardiola

Trenerzy nie szczędzą sobie komplementów. Obaj spierają się o to, kto jest obecnie najlepszy na świecie. Ale to pozory, gra psychologiczna, bo stawka jest duża. - To będzie mecz o sześć punktów - mówi Juergen Klopp.

- To była straszna chwila - wspomina Steven Gerrard. W sezonie 2013/2014 Liverpool FC, podobnie jak teraz, wprawiał kibiców w zachwyt i z kolejki na kolejkę stawał się coraz większym kandydatem do mistrzostwa Anglii. A potem ostry poślizg na dwie kolejki przed finiszem ligi. Dosłownie. Kapitan The Reds o mały włos nie wywinął orła, w trudny do wytłumaczenia sposób stracił piłkę, przejął ją Demba Ba i w starciu sam na sam okazał się lepszy od Simona Mignoleta. Potem Willian dobił zespół Brendana Rodgersa i zakończył ich marzenia o mistrzostwie Anglii. Pierwszym od 1990 roku.

Minęły ponad cztery lata. The Reds znów są w grze o mistrza. Ze składu walczącego o tytuł w 2014 roku zostało tylko trzech piłkarzy: Mignolet, Jordan Henderson i Daniel Sturridge. A na ławce zamiast często krytykowanego Rodgersa siedzi Juergen Klopp. Chociaż on częściej stoi przy linii i żywiołowo reaguje na zdarzenia na boisku. - Klopp jest wyjątkowy pod tym względem, że jego zawodnicy fantastycznie funkcjonują w drużynie, dzięki czemu są lepsi niż wcześniej myśleli, że mogą być - mówi Raphael Honigstein, autor biografii Kloppa "Robimy hałas". Niemcowi znowu udało się stworzyć zespół, który może postraszyć każdego giganta w Europie.

Bitwa na uprzejmości

- Liverpool to obecnie najlepsza drużyna w Europie. Oni są w szczytowej formie - chwali rywali Pep Guardiola. The Reds są liderami Premier League. Manchesterowi City, który miał zdominować ligę na lata, odjechali już na siedem punktów. W czwartek ekipa Kloppa na Etihad Stadium spróbuje podwyższyć swoją przewagę do dziesięciu.

Po fantastycznym grudniu Klopp tonuje nastroje. W ostatnim miesiącu 2018 roku jego zespół strzelił 23 gole, wygrał każdy z ośmiu (!) meczów oraz wspiął i stopniowo umocnił się na szczycie tabeli. Wykorzystał kryzys, w jaki popadli Obywatele, którzy wracają do gry dopiero po ostatnim zwycięstwie nad Southampton (3:1). - Która drużyna jedzie tam i myśli, że wygra? Żadna, nawet my - zaskakuje niemiecki trener. - Oni są wciąż najlepsi na świecie. Nic się nie zmieniło, jedynie liczba punktów, ale nie przygotowanie do meczu.

ZOBACZ WIDEO Roma wypunktowała rywali. Parma w coraz gorszej sytuacji [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Juergen Klopp umiejętnie zdejmuje presję ze swoich piłkarzy. W końcu liga to maraton, a ewentualna porażka z Manchesterem City na tym etapie i tak nie przekreśli ich dalszych szans na mistrzostwo. A Klopp to nie Guardiola, który zdaniem ekspertów miał na lata zdominować ligę angielską. W 2018 roku Hiszpan sięgnął po swoje pierwsze mistrzostwo Anglii. Teraz ma obronić tytuł. Dokonać czegoś, czego nie zrobił nikt od dziesięciu lat. Dlatego Klopp woli na konferencjach zachować spokój i pójść tą samą drogą, co jego najbliższy rywal.

W końcu Guardiola jako pierwszy zaczął kierować uprzejmości w kierunku Liverpoolu. - W tej chwili Liverpool to najlepszy zespół w Europie. Ich gra i kontrola najmniejszych detali meczu mówi sama za siebie. Rywalizacja z nimi będzie dla nas wielkim wyzwaniem - przyznaje były trener FC Barcelona i Bayernu Monachium. I dodaje: - Jeśli pozwolisz sobie na relaks w takim starciu, może się to okazać pomyłką. Musimy być agresywni. Każdy musi wziąć odpowiedzialność na siebie i być sobą.

Finał już w styczniu

Menadżer Manchesteru City nie szczędzi komplementów pod adresem rywali. Przy tym sugeruje, że czwartkowy mecz będzie dla niego jak finał. - Jeśli stracimy punkty, utrudnimy sobie sprawę. Wtedy obronienie mistrzostwa będzie jak mission impossible - dodaje.

Guardiola dopiero co wyciągnął zespół z małego dołka. Po dwóch kolejnych porażkach w lidze udało mu się w niezłym stylu pokonać Southampton. Właśnie ta seria przegranych sprawiła, że teraz to on musi gonić lidera. Zbiegło się to z kontuzjami jego podstawowych zawodników. Najpierw zabrakło Fernandinho, a teraz musi stawić czoło absencji Kevina De Bruyne. W ubiegłym sezonie pomocnik był jednym z architektów sukcesu Obywateli. Rozegrał w sumie 52 spotkania, w których asystował 21 razy. Do tego De Bruyne dołożył 21 goli we wszystkich rozgrywkach.

Belg opuścił ostatnie spotkanie ze Świętymi przez problemy mięśniowe. Ostateczna decyzja co do jego występu zapadnie w dniu starcia z The Reds. - Brak takiego gracza zawsze jest potężnym ciosem - podsumowuje Klopp.

W obozie Liverpoolu panują lepsze nastroje. Nikt z trzonu zespołu nie narzeka na problemy zdrowotne. A do gry już w czwartek będzie mógł wrócić wicekapitan zespołu, James Milner, który opuścił trzy grudniowe spotkania.

- Wyniki i występy dają pewność siebie. Mieliśmy rezultaty i naprawdę niezłe występy, a chłopaki wyróżniają się jakością, jaką prezentują na boisku - przyznaje Klopp. Kiedy nastąpił moment zwrotny? Niemiec przypomina ostatni finał Ligi Mistrzów, do którego jego zespół awansował w imponującym stylu. Na finiszu Anglicy ulegli jednak Realowi Madryt 1:3. - Myślę, że wtedy zrzuciliśmy coś z barków - opowiada.

3 stycznia nie zagrają w finale. Ale może się okazać, że ligowy mecz z mistrzami Anglii wyznaczy drużynie Kloppa kolejny nowy kierunek. W zależności od tego, jak pokażą się na tle Manchesteru City, okaże się czy stać ich na zdobycie tytułu.

A obywatele mimo, że są dopiero na trzecim miejscu to prezentują i tak lepszą formę od ostatnich obrońców trofeum. Poprzedni trzej mistrzowie Premier League na tym etapie rozgrywek mieli już jedynie matematyczne szanse na zdobycie drugiego tytułu z rzędu. Rok temu Chelsea traciła 16 punktów do lidera, dwa lata temu Leicester miało już 28 punktów straty, a trzy lata temu Chelsea była 19 punktów za pierwszym zespołem. Teraz Manchester City wciąż jest w grze o mistrzostwo. Wróci do niej na dobre, jeśli uda mu się sięgnąć w czwartek o pełną pulę.

Guardiola: - Wiemy, co stało się z Leicester i Chelsea rok po zdobyciu mistrzostwa. Uniknęliśmy tego, mamy wiele punktów i wciąż walczymy. 
Klopp: - To starcie z rodzaju o sześć punktów, gramy przeciwko sobie i wszystko może się wydarzyć.

Początek meczu Manchester City - Liverpool w czwartek o godzinie 21:00.

Komentarze (3)
Livbar
3.01.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jestem za Liverpoolem który wygra 2: 1. 
Czarek745
3.01.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jak Manchester City przegra nie mają szans na wygranie ligi choćby nie wiem jak gonili Liverpool nie przegra 3 meczy w tym sezonie a City może stracić punkty z innymi np Arsenal który w tym sez Czytaj całość
avatar
Kasyx
3.01.2019
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
O 6 punktow tylko dla City.
Porażka praktycznie przekreśla ich szanse na mistrzostwo.