Paweł Kapusta: Jakub Błaszczykowski odszedł z Wolfsburga, czyli koniec pewnej epoki

Newspix / JAKUB PIASECKI / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Jakub Błaszczykowski
Newspix / JAKUB PIASECKI / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Jakub Błaszczykowski

Rozwiązanie umowy z VfL Wolfsburg i wyjazd Jakuba Błaszczykowskiego z Niemiec to koniec pewnej epoki. Epoki pięknej, ze wzlotami, ale również bardzo ostrymi zakrętami.

Trudno byłoby znaleźć w polskiej piłce drugą taką osobę, o której można by było nakręcić równie dobrą, hollywoodzką produkcję. Spośród całego sportowego środowiska chyba tylko Robert Kubica mógłby z Kubą rywalizować na barwne, niepozbawione tragedii, ale również woli walki, wstawania z kolan i realizacji marzeń życiorysy.

Kto powie, że niewyobrażalna wręcz tragedia, która wydarzyła się w domu Błaszczykowskiego na jego oczach, ukształtowała jego charakter, na pewno się z prawdą nie minie. Wydarzenia z dzieciństwa wytyczyły Kubie drogę, zarówno jeśli chodzi o wszystko, co związane z boiskiem, jak i wszystko, co od boiska było daleko. Od zawsze chciał pomagać i gdy tylko pojawiła się taka możliwość, zaczął to robić. Pomagać, dawać radość. Nie na pokaz, w blasku fleszy. Takich sytuacji, jak ta z Arłamowa, gdy na przedmundialowe zgrupowanie kadry Kuba zaprosił cały autokar dzieciaków, by w wolnej chwili, w hotelowym zaciszu, spotkać się z nimi, złożyć autografy, zamienić kilka słów i natchnąć pozytywną energią, były setki.

Odejście Błaszczykowskiego z VfL Wolfsburg i opuszczenie Bundesligi to koniec pięknej epoki, która trwała ponad 10 lat. Gdy wyjeżdżał z Wisły Kraków do Borussii, dortmundzki klub nie był jeszcze ekipą, która w nasze umysły wgryzła się w ostatnich latach jako team z absolutnego, europejskiego topu. Kuba musiał tam przecierać szlaki, pokazywać, że Polak też potrafi i Polaka też należy szanować. Później były złote czasy Juergena Kloppa, znakomitego tercetu Błaszczykowski - Piszczek - Lewandowski, mistrzostwa Niemiec, finał Ligi Mistrzów... To wszystko zostanie w pamięci kibiców, nikt Błaszczykowskiemu - niesamowicie szanowanemu w Dortmundzie i ogólnie w Niemczech - już tego nie zabierze.

Ale kariera Kuby to też momenty bardzo trudne. Cierpiał z powodu ciężkiej kontuzji, cierpiał we Florencji, gdy szukał formy i regularnego grania, później gdy znów dokuczało zdrowie. A w ostatnich miesiącach - gdy w Wolfsburgu stwierdzono, że na Kubę stawiać już nie będą. Już wcześniej Błaszczykowski pokazywał jednak swoją wielką moc: że potrafi wstawać z kolan w najtrudniejszych sytuacjach. Przed Euro 2016 cała masa kibiców już go skreśliła i nie chciała go w kadrze, on w zasadzie jednym meczem - przeciwko Serbii w Poznaniu - własnoręcznie wypisał sobie bilet do Francji. Wyjazd na mundial też wywalczył sobie nadludzkim wysiłkiem, bijąc się z samym sobą podczas katorżniczych zajęć indywidualnych. I choć teraz też znalazł się w bardzo trudnym momencie (niespełna 20 minut na boiskach Bundesligi jesienią),  ostatniego słowa wciąż nie powiedział.

ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Kołodziejczyk o przejęciu Wisły. "To wszystko jest szyte grubymi nićmi"

Błaszczykowski całą rodziną wrócił do Polski, do Krakowa. Chciał po latach znów zagrać w Wiśle, zakończyć w niej karierę. Skandaliczne prowadzenie "Białej Gwiazdy" przez ostatni zarząd i organizacyjna degrengolada, jaka zaistniała w klubie, sprawia, że Kuba do Wisły już raczej nie wróci (a już niemal na pewno nie w tym oknie transferowym, choć w środowisku krążą plotki, że Błaszczykowski wciąż ma przed sobą spotkanie z przedstawicielami klubu). Pojawiły się głosy, że pomocnik mógłby trafić do innego, polskiego klubu. Nic dziwnego - reprezentant Polski, mimo wieku, byłby wzmocnieniem dla każdej z ekip. Zarówno pod względem sportowym, jak i marketingowym. Jeśli Legia decydowała się na podpisanie kontraktu z w zasadzie emerytowanym Eduardo, to dlaczego miałaby się nie zainteresować zakontraktowaniem zdrowego, powoływanego do reprezentacji Błaszczykowskiego? Albo Lech Poznań, w którym od niedawna dowodzi Adam Nawałka: jeśli jeszcze niedawno podpisywano tam umowy z całym zastępem zagranicznych przeciętniaków, to dlaczego miałoby nie postarać się o usługi Kuby? Tyle tylko, że piłkarz miał jasny plan. Albo powrót z Niemiec do Wisły, albo kolejny klub zagraniczny. Już lata temu postanowił, że jedynym klubem z Polski, w którym może jeszcze zagrać, jest ten z Reymonta w Krakowie.

Piotr Wołosik, dziennikarz "Przeglądu Sportowego", poinformował już na Twitterze, że menedżer Kuby rozpoczął poszukiwanie klubu za granicą. Szkoda. Szkoda, że banda nieudaczników pozbawiła Kubę szansy zakończenia kariery w klubie, z którego wypłynął na szerokie wody. Szkoda, że my - kibice - nie będziemy mogli obserwować z bliska końcówki tej wielkiej kariery. Bo Kuba to piłkarz wielki. A tak naprawdę zatęsknimy za nim dopiero w momencie, gdy ostatecznie powie: dziękuję, to koniec.

Źródło artykułu: