Marek Wawrzynowski: Czy leci z nami pilot? Czyli słów kilka o transferach Legii (felieton)

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / Łukasz Skwiot / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa
Newspix / Łukasz Skwiot / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa
zdjęcie autora artykułu

Gdyby przejrzeć kilka ostatnich okien transferowych, trudno znaleźć drużynę w lidze, która aż tak bardzo myliłaby się z transferami, jak Legia Warszawa.

Portugalski trener Ricardo Sa Pinto nie zabrał na obóz do Portugalii kilku zawodników Legii Warszawa. Największa awantura jest o Arkadiusza Malarza i słusznie. To zawodnik, który bardzo wiele wniósł do drużyny, dał jej tytuły, był jedną z największych gwiazd klubu ostatnich lat. Zasłużył na godne pożegnanie, na pewno nie na zesłanie do rezerw. To się po prostu nie godzi, nawet jeśli istnieje uzasadnienie finansowe. Ale mnie bardziej zastanawia brak w kadrze Jose Kanta. Nie żeby był to wybitny zawodnik. W ogóle prawo trenera żeby wybierać skład i tak dalej, ale przecież piłkarz został pozyskany zaledwie pół roku temu. Kto więc panuje w klubie z Łazienkowskiej nad transferami? Chyba nikt. Legia zaczęła powoli wychodzić z dołka i ściąga kolejnych zawodników. Przylatują dwaj gracze z Portugalii. Lewy obrońca i prawoskrzydłowy. Super, fajnie, ale… To nic nowego. Besnik Hasi sprowadził z Belgii Vadisa Odjidję-Ofoę, Thibaulta Moulina oraz Stevena Langila. Jeden okazał się transferem dekady, drugi solidnym graczem, trzeci niewypałem. Jakiś czas później magik z Chorwacji, Romeo Jozak, ściągał swoich zawodników. Przyszli Marko Vesović, Eduardo, Domagoj Antolić. Pierwszy okazał się niezłym ligowcem, drugi niewypałem. A trzeci? No właśnie. Sam Antolić mówi, że miał pełno ofert, ale wybrał Legię. Dziennikarze chorwaccy mówią, że nikt go nie chciał kupić, więc Zdravko Mamić, wszechmocny boss Dinama Zagrzeb, załatwił mu dwa występy w kadrze chorwackiej. Wciąż nikt go nie chciał kupić, ponieważ był to typ zawodnika z początku lat 90., a więc stojącego na środku i posyłającego długie piłki. A dziś tak się nie gra. Więc w końcu Jozak ściągnął go do Legii, żeby wyświadczyć przysługę człowiekowi, który go wylansował. Zgodnie z oczekiwaniami Antolić nie jest zawodnikiem na poziomie zespołu walczącego o tytuł. Teraz przyszedł Ricardo Sa Pinto i wprowadził swoje rządy absolutne. Na razie wygląda na to, że Legia idzie w dobrą stronę. A więc Sa Pinto kupuje kogo chce. Oczywiście z Portugalii. Jego prawo, tym bardziej że Andre Martins okazał się bardzo dobrym ruchem. O dwóch kolejnych trudno coś powiedzieć, z tego co dowiaduję się od lepiej poinformowanych, lewy obrońca Luis Rocha wygląda na przeciętnego zaś Salvador Agra może coś zamieszać, ale nie ma sensu się do tego przywiązywać, bo zawodnicy z dużo lepszym CV zawodzili w Warszawie. Niepokoi tu coś innego. Akurat Legia ma szczęście, bo Dariusz Mioduski trafił dobrego trenera. A co jeśli trafi kolejnego Jozaka? Ściągnie kolejnych zawodników od znajomego agenta? Od samego początku wyrażałem poważne wątpliwości, czy zawodnik pokroju Jose Kante jest potrzebny Legii. Dobry zawodnik do kontry, ale raczej do słabszego zespołu. A do tego wyjątkowo sympatyczny. Ale jak powiedział kiedyś Tomasz Hajto: "Nie ma na boisku takiej pozycji jak fajny chłopak". Ale wszyscy zapewniali, że to dobry zawodnik i na pewno skoro ludzie z Legii tak twierdzą, to wiedzą co robią. W końcu są tam zatrudnieni profesjonalni skauci, którzy na tym zęby zjedli i jest to znacznie więcej warte niż powątpiewanie oparte jedynie na regularnym oglądaniu Ekstraklasy. Niech będzie. Ale minęło pół roku i okazuje się, że zawodnik się jednak nie nadaje. Jak to, dopiero co się nadawał. Nie przekonuje mnie tłumaczenie, że był na czas kontuzji Jarosława Niezgody. W ogóle nie przekonują mnie transfery na pół roku. To po prostu trąca amatorką. Trudno nie odnieść wrażenia, że w stolicy Polski nie ma żadnej przewodniej myśli, jeśli chodzi o strategię dotyczącą transferów, budowy drużyny. Oczywiście teraz wygląda to dobrze, bo Legia się obudziła i ma spore szanse na tytuł mistrzowski. Sa Pinto stawia na młodszych zawodników, bez uszczerbku dla wyników. Więcej, wyniki mimo znacznego obniżenia średniej wieku wyjściowej jedenastki, są lepsze niż były. Ale co dalej? Przyjdzie trener z Rumunii i ściągnie trzech Rumunów a wypchnie Portugalczyków? Tak jak obecny trener wypchnął Cristiana Pasquato, Chrisa Philippsa czy Krzysztofa Mączyńskiego? Ok, nikt po nich nie płacze, ale ktoś ich ściągał. I to całkiem niedawno. Wystarczy przejrzeć kilka ostatnich okienek transferowych. Legia ściąga na potęgę zawodników, którzy w rekordowo szybkim czasie stają się nieprzydatni. Dlaczego? Bo przychodzi nowy trener i na nich nie stawia. W poważnej piłce tak to już dziś nie powinno działać. O ile oczywiście jest jakiś pomysł na budowę zespołu na lata a nie na lato. Jest jakaś odgórna strategia, myśl przewodnia. Trener ma swoją wizję, ale nadrzędna jest wizja klubu. Jakiś dyrektor sportowy, który ma decydujący głos. Tymczasem w Legii coś takiego nie istnieje. I mam wrażenie, że będzie to miało swoje konsekwencje po odejściu obecnego szkoleniowca.

Zobacz inne teksty autora

ZOBACZ WIDEO Zgrupowanie Legii bez Arkadiusza Malarza. "Można było rozstać się w inny sposób"

Źródło artykułu: