W rundzie jesiennej Artur Siemaszko zagrał tylko sześć spotkań: w III-ligowych rezerwach KGHM Zagłębia Lubin. 22-latek nie zdołał sobie wywalczyć miejsca w składzie pierwszego zespołu. Do Zagłębia przychodził z nadzieją na grę, zwłaszcza że w poprzednim sezonie był jednym z czołowych strzelców I ligi. Był wypożyczony do Stomilu Olsztyn, dla którego zdobył 11 bramek.
Dla Siemaszki przenosiny do GKS-u Tychy mają być szansą na rozwój. - Mam nadzieję, że przekonam swoją dobrą grą wszystkich kibiców. GKS ma aspiracje do gry w Ekstraklasie, to klub z tradycjami. Gdy dostałem telefon od działaczy, po prostu się spakowałem i przyjechałem z Olsztyna. Wiedziałem, że klub jest ułożony. Mogę skupić się na tym, by co tydzień wyjść na boisko i starać się, by GKS zdobywał trzy punkty - powiedział w rozmowie z klubową telewizją.
Piłkarz nie ukrywa, że podjęta pół roku temu decyzja o powrocie do Zagłębia nie była dobra. - Powrót do Zagłębia był najgorszą decyzją w moim życiu. Żałuję tego i mówię to z pełną odpowiedzialnością. Był to zdecydowanie krok w tył, ale czasami trzeba taki wykonać. Teraz chcę zrobić dwa czy nawet trzy kroki do przodu, by walczyć z GKS-em do Ekstraklasy - dodał.
W GKS-ie ma być motorem napędowym ofensywy. W rundzie jesiennej trener Ryszard Tarasiewicz dysponował tylko dwoma nominalnymi napastnikami. Byli to Jakub Vojtus i 17-letni Michał Staniucha. Pierwszy z nich zdobył dwa gole, a młody piłkarz GKS-u ani razu nie pokonał bramkarza. Dlatego sprowadzenie napastnika było priorytetem na zimowe okienko transferowe.
GKS Tychy rundę jesienną zakończył na 11. pozycji w tabeli Fortuna I ligi. Strata do lokaty gwarantującej awans do Lotto Ekstraklasy wynosi 12 punktów. Z kolei przewaga nad strefą spadkową to 7 "oczek".
ZOBACZ WIDEO Zgrupowanie Legii bez Arkadiusza Malarza. "Można było rozstać się w inny sposób"