Właśnie mijają cztery lata, odkąd Krystian Bielik został zawodnikiem Arsenalu. Trafił do Londynu jako 17-latek i niemal od razu zaczął trenować z pierwszym zespołem Kanonierów. Szybko też stał się kapitanem drużyny juniorów. Niestety, jego harmonijny rozwój zakłóciły kontuzje.
Cały poprzedni sezon, który miał być jego pierwszym w seniorskiej piłce, spisał na straty. W sierpniu 2017 roku - tuż przed finalizacją wypożyczenia do klubu, w którym miałby większe szanse na regularną grę niż w Arsenalu - doznał urazu barku. Do gry miał wrócić po dwóch miesiącach, ale rehabilitacja się przedłużyła i ponownie zagrał dopiero 10 grudnia, a pięć dni później rozegrał ostatni mecz przed blisko ośmiomiesięcznym rozbratem z boiskiem.
Potem doznał urazu kolana, co utrudniało mu znalezienie nowego klubu. Dopiero tuż przed zamknięciem zimowego okna transferowego został wypożyczony do Walsall FC. III-ligowiec wziął go do siebie, choć w momencie przenosin na Bescot Stadium Polak nie był jeszcze gotowy do gry. Ostatecznie wychowanek Górnika Konin nie doczekał się debiutu w barwach Walsall, bo doznał urazu mięśniowego i do końca sezonu 20-latek był wykluczony z gry.
- Przed urazami miałem naprawdę bardzo dobre oferty z Championship, mogłem jechać i podpisywać umowę z Nottingham Forest czy Leeds United. Ale wtedy przyszedł mecz z Manchesterem City w drugiej drużynie, a ja czułem się odpowiedzialny, byłem jednym z kapitanów. Chciałem wtedy zagrać i... wtedy zaczęło się wszystko co złe - mówi Bielik w rozmowie z portalem PZPN "Łączy Nas Piłka". - Wypadł mi bark i nie grałem przez cztery miesiące, potem przedłużyło się to na cały rok. W klubach Championship to wiedzieli i uważali, że muszę na nowo udowodnić, że zasługuję na szansę, na wypożyczenie. Jednak mecze U-23 nie za bardzo ich zainteresowały, stąd poszedłem poziom niżej - dodaje.
- Wtedy odezwało się kolano, fizjoterapeuta dał mi dwa dni przerwy, a trzeciego wyszedłem na kilka ćwiczeń. Przygotowywałem się do treningu jak do każdego: rozgrzewka wewnątrz na siłowni, rozgrzewka na boisku. Przy czwartym sprincie naderwałem mięsień dwugłowy i coś we mnie pękło. To był cios. Wróciłem po kontuzji barku i wiedziałem, że wciąż mam szansę na wypożyczenie, ale przydarzyło się takie czas. Wzięło mnie Walsall, trenowałem z nimi tydzień i ósmego dnia naderwałem ten sam mięsień. Nie wiem, czy za bardzo się spieszyłem, czy czegoś nie zrobiłem - zastanawia się.
Latem wrócił do Arsenalu, zagrał w szalonym meczu Premier League 2 (rozgrywki do lat 23) z Manchesterem City (6:5), w którym strzelił gola, i został umieszczony w III-ligowym Charlton Athletic. To był strzał w "10", bo dziś Bielik jest podstawowym graczem drużyny Lee Bowyera, która walczy o awans do Championship. Zbiera za swoja grę bardzo dobre recenzje, a menedżer porównał go ostatnio do Rio Ferdinanda, z którym występował w Leeds United i reprezentacji Anglii. Gra na trzecim szczeblu nie jest jednak tym, o czym Bielik marzył, wiążąc się cztery lata temu z Arsenalem. Teraz chce wrócić do Championship, której smak poznał wiosną 2017 roku jako zawodnik Birmingham City.
- Przyjeżdżając do Arsenalu miałem rozmowę z trenerem Arsenem Wengerem, który powiedział, że jeśli będę wystarczająco dobry, to będę grał w jego zespole. Jeśli będę potrzebował ogrania, to będę zdobywał je w U-23. Moje pierwsze wypożyczenie do Birmingham City było zimą 2017 roku, miałem 19 lat, zagrałem dziesięć spotkań na bardzo dobrym poziomie. To było dla mnie pozytywnym bodźcem. Rozmawiałem z Tomkiem Kuszczakiem, któremu jestem wdzięczny, że wziął mnie pod swoje skrzydła i pokazał mi seniorską piłkę. On do mnie podszedł i mówił mi: wyglądasz, jakbyś zagrał sto meczów w Championship. Tego uczucia nie kupi się za żadne pieniądze. To jest też poziom, na którym chcę się rozwijać, na którym powinienem grać i na którym bym był, gdyby nie kontuzje. One pokrzyżowały moje plany. Przez ten rok na uboczu poczułem, jak to jest nie być traktowanym jak piłkarz, ale pacjent. Musiałem przez to przejść - tłumaczy młodzieżowy reprezentant Polski.
Bielik wyjechał do Anglii jako środkowy pomocnik, ale Arsene Wenger dostrzegł w nim potencjał na wysokiej klasy stopera. Ostatnio w Charltonie 21-latek znów gra jednak w drugiej linii.
- Wracają mi nawyki pomocnika, mogę mówić, że jestem nim lub obrońcą, ale sam nie wiem, gdzie jest mi teraz lepiej. Potrafię zagrać tu i tu, ale gdyby przyszedł mój debiut w Premier League, na przykład z Liverpoolem, to wolałbym zagrać w obronie. Pomimo tego, że musiałbym walczyć z Roberto Firmino, że biegłby na mnie Mohamed Salah. Czułbym się pewniej, bo w ciągu ostatnich kilku lat zagrałem na tej pozycji o wiele więcej meczów w seniorskiej piłce - wyjaśnia.
W minionym tygodniu Bielik skończył 21 lat. Nie jest już utalentowanym juniorem, a niedługo straci też status młodzieżowca. Gdzie widzi się za kilka lat? - Widzę się w Premier League lub w Bundeslidze. Plus w reprezentacji Polski. Najwyższe szczeble piłkarskie. Myślę, że mam ku temu predyspozycję i jeśli zdrowie mi pozwoli, nie będę miał kontuzji, to sto procent, że tam będę. Nie ma dla mnie wielkiego znaczenia, czy będzie to prędzej lub później, ale dopnę swego - zapowiada.
ZOBACZ WIDEO Boruc pokonany trzykrotnie! Bournemouth poza Pucharem Anglii [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]