System VAR w Lotto Ekstraklasie został wprowadzony od sezonu 2017/2018. Jego plusy są oczywiste: ograniczenie do minimum ewidentnych, sędziowskich pomyłek w sytuacjach kluczowych dla przebiegu piłkarskiego meczu. A minusy? Jednym z nich jest przedłużanie czasu spotkania ze względu na przerwy spowodowane obejrzeniem powtórek przez sędziego głównego. Rozjemca na monitorze sprawdza sytuację, o której doniósł mu arbiter VAR, podejmując następnie finalną decyzję.
Jak się okazuje, taki model może ulec zmianie i to już w najbliższym czasie, bo nawet od początku rundy wiosennej. Ta wystartuje 8 lutego. - Polska może mieć VAR bez rozmywania odpowiedzialności za błędy i tracenia czasu na bieganie sędziego do monitora i z powrotem. Może być dużo szybciej i skuteczniej - zdradza w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Rafał Rostkowski, były sędzia międzynarodowy, a obecnie doradca w sprawach medialnych i sportowych.
Zmiana ma polegać na pełnym zaufaniu sędziego głównego do asystentów VAR. Ci nie są przecież z "łapanki". W wozie pracują arbitrzy tej samej klasy co główny rozjemca, z tej samej ligi, często międzynarodowi. - Jeśli arbiter VAR stwierdza, że sędzia na boisku popełnił jasny i oczywisty błąd dotyczący gola, rzutu karnego, czerwonej kartki lub identyfikacji zawodnika - od razu przekazuje, że trzeba zmienić decyzję. Sędzia słucha i robi, co VAR podpowiada. Przerw w grze jest mniej i są krótsze. Dotychczas VAR tylko sugerował sędziemu wideoweryfikację na monitorze ustawionym blisko boiska. Sędzia zwykle korzystał z sugestii, biegł do monitora i czasem zmieniał swoją decyzję, a czasem nie - wyjaśnia Rostkowski.
- W taki sposób VAR działa obecnie tylko w Anglii, gdzie jest testowany przed następnym sezonem Premier League. W III rundzie Pucharu Anglii funkcjonował lepiej niż w ekstraklasie. Widziałem i trudno to nawet porównać. Ewidentne błędy lub przeoczenia sędziów zostały naprawione szybko, nawet w naprawdę trudnych sytuacjach. Anglicy udowodnili, że widok arbitra biegnącego do monitora jest zbędny - podkreśla Rostkowski.
Co ważne, zmiana byłaby zgodna z przepisami. Regulamin mówi bowiem, że sędzia może, ale nie musi przeanalizować sytuacji na monitorze. Ostateczne zdanie będzie miał Polski Związek Piłki Nożnej, choć jeśli decyzję miałoby podjąć Kolegium Sędziów, nie byłoby żadnych wątpliwości co do wprowadzenia nowego modelu.
ZOBACZ WIDEO Zgrupowanie Legii bez Arkadiusza Malarza. "Można było rozstać się w inny sposób"