Zupełnie nowy wymiar krakowskiej Świętej Wojny. Tomasz Jażdżyński ma na pieńku z Januszem Filipiakiem

Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: Janusz Filipiak
Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: Janusz Filipiak

Święta Wojna, jak od blisko stu lat nazywane są derby Krakowa, przenosi się z boiska do menedżerskich gabinetów. Tomasz Jażdżyński w 2004 roku musiał ustąpić ze stanowiska prezesa Interii ze względu na konflikt z Januszem Filipiakiem.

W poniedziałek Jarosław Królewski ujawnił, że poza nim i Jakubem Błaszczykowskim w skład triumwiratu mającego uratować piłkarską Wisłę przed upadkiem wchodzi też Tomasz Jażdżyński. To on jest tym, jak mówił Królewski, "top menedżerem z dwudziestoletnim stażem, nie żadnym szemranym typem, i oddanym kibicem Białej Gwiazdy". Każdy z nich pożyczył klubowi po 1,33 mln zł.

Jażdżyński jest większościowym udziałowcem marketingowej agencji digitalowej Veneo, którą założył w 2004 roku, a od 2017 roku stoi na czele zarządu Gremi Media SA - wydawcy dzienników "Rzeczpospolita" i "Parkiet" oraz portali rp.pl i parkiet.com. W latach 2004-2005 był dyrektorem finansowym Wirtualnej Polski, do której przeniósł się po głośnym odejściu z Interii. Warto je przypomnieć w kontekście jego zaangażowania w pomoc Wiśle.

Wejście smoka

Do Interii Jażdżyński trafia w 1999 roku, gdy portal nazywa się jeszcze Internet FM. Dopiero na rozmowie kwalifikacyjnej dowiaduje się, że drugim obok RMF FM właścicielem portalu jest należący do jego wykładowcy z AGH, prof. Janusza Filipiaka  - Comarch.

- Gdybym był tego świadom, prawdopodobnie nie pojawiłbym się na rozmowie. Profesor Filipiak był jednym z moich wykładowców na studiach, koledzy z roku zajmowali w tej spółce eksponowane stanowiska i jakoś nie wyobrażałem sobie, że mógłbym do tego grona dołączyć jako początkujący pracownik. Ale cóż - pojawiłem się na spotkaniu i postanowiłem się nie wycofywać, mimo tego, że poprzedni pracodawca zachęcał mnie do pozostania - przyzna po latach w rozmowie z bankier.pl

Przejmuje dział biznesu, który rozwija się tak dobrze, że kilka miesięcy później Jażdżyński jest już prezesem zarządu, a w 2001 roku, nie mając jeszcze 30 lat, wprowadza Interię na GPW w Warszawie jako najmłodszy prezes zarządu w historii polskiego rynku kapitałowego. Przeprowadza firmę przez kryzys, który dotknął rynek w dwóch następnych latach i umacnia pozycję Interii jako trzeciego największego, za Wirtualna Polską i Onetem, portalu w kraju.

Ma jednak świadomość, że do rozwoju potrzebna jest ekspansja. Kolejnym krokiem ma być przejęcie komunikatora Gadu-Gadu. - Gdy zobaczyłem statystyki, to oniemiałem. Baner reklamowy GG oglądało co dzień więcej osób, niż stronę główną Interii! Co więcej, komunikator bardzo pasował do naszej spółki, uzupełniał to, co oferowaliśmy użytkownikom i dawał ogromne możliwości marketingowe - powie potem dla bankier.pl.

Wolta Profesora

Właściciele chcą sprzedać GG za kilkanaście milionów złotych, ale Comarch i RMF FM nie od razu dają się przekonać do korzyści, jakie niosłaby ze sobą ta transakcja. Przez miesiące zwłoki cena skacze do kilkudziesięciu milionów złotych, które Interia ma uzyskać z podniesienia kapitału. W połowie 2004 roku wszystkie szczegóły transakcji są uzgodnione, ale w przeddzień podpisania umowy o emisji trzech milionów akcji Comarch wycofuje swoje poparcie.

- Myślałem o milionie akcji, czyli ok. 10 mln zł. Nie chciałbym, aby w wyniku oferty zaangażowanie procentowe Comarchu spadło - mówi Filipiak i zapowiada: - Chcę odwołać Tomka Jażdżyńskiego. Kilka dni później zwołane na wniosek Comarchu Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy odwołuje zarząd Interii z Jażdżyńskim na czele.

- Mówiąc w dużym uproszczeniu: Tomek chciał prowadzić strategię akwizycji, zarząd do nich parł, a ja zawsze byłem jej przeciwnikiem. Jestem zwolennikiem rozwoju przez wzrost organiczny, a tę strategię Tomek realizował słabo - wyjaśnia Filipiak, wówczas już prezes ekstraklasowej Cracovii.

Czas pokaże, że rację miał Jażdżyński. W 2008 roku, gdy Comarch pozbędzie się akcji Interii na rzecz wydawnictwa Bauer, wróci do portalu i przyzna w rozmowie z bankier.pl: - Gdyby udało się wtedy przejąć Gadu-Gadu, to Interia natychmiast prześcignęłaby WP. Byłaby dziś, ostrożnie szacując, warta nawet ponad 1,5 mld zł, a nie trochę ponad 400 mln, jak wyceniał ją rynek przed ostatnim przejęciem. Co więcej, pozyskalibyśmy spółkę, która dziś jest warta ok. 400 mln zł za mniej niż 1/10 tej kwoty. Do dziś nie rozumiem, dlaczego prezes Filipiak zmienił zdanie i do tego nie dopuścił.

Dziś Jażdżyński stał się jednym z liderów walki o utrzymanie piłkarskiej Wisły na powierzchni. Łącząc siły z Błaszczykowskim i Królewskim pożyczył klubowi 4 mln zł, dzięki którym Biała Gwiazda ma odzyskać zawieszoną licencję na grę w Lotto Ekstraklasie, zatrzymać zawodników przy Reymonta 22 i mieć czas na znalezienie inwestora strategicznego. Przejął też, wraz z "Kubą" i Królewskim, realną władzę nad klubem. Dzięki jego osobistemu zaangażowaniu zaplanowane na marzec derby Krakowa, które w świetle ostatnich wydarzeń są realniejsze niż jeszcze dwa tygodnie temu, nabierają nowego znaczenia. W końcu właścicielem i prezesem Cracovii jest właśnie Filipiak, przez którego Jażdżyński musiał porzucić w połowie zawodowy projekt życia.

ZOBACZ WIDEO Piękny gest Błaszczykowskiego. "W Wiśle dali mu szansę. Teraz się odwdzięcza"

Derby IT

Zaszłość między Jażdżyńskim a Filipiakiem to nie jedyna przygrywka przed wiosenną Świętą Wojną. W poniedziałek, podczas gali absolwentów AGH, na scenie Teatru Słowackiego w Krakowie, doszło do spotkania Janusza Filipiaka i Jarosława Królewskiego. Pierwszy otrzymał tytuł "Absolwenta AGH 2018", a chwilę później drugi został ogłoszony "Absolwentem juniorem AGH 2018". Comarch Filipiaka i Synerise Królewskiego działają w tej samej, szeroko rozumianej branży IT, choć z drugiej strony Królewski przy każdej okazji podkreśla, że nie chce być odbierany jako rywal Filipiaka. Zwłaszcza na niwie piłkarskiej.

- Nie jesteśmy firmą, która podoła finansowaniu Wisły, tak jak Comarch finansuje Cracovię. Jesteśmy wciąż za mali. My sami czasami musimy sięgać po zewnętrzne finansowanie. Nie mamy tyle wolnej gotówki - przyznał w rozmowie ze sport.pl. W "Stanie Futbolu" na antenie TVP Sport stwierdził z kolei: - To jest nie ta liga. Comarch jest potężną firmą, znaną marką. Ciężko pracują na nie tysiące ludzi. My to robimy w inny sposób.

Nim jednak Jażdżyński będzie miał okazję do utarcia nosa Filipiakowi, a Królewski zasiądzie obok niego w loży prezydenckiej na stadionie przy Reymonta 22, Wisła musi odzyskać licencję na grę w Lotto Ekstraklasie. Pierwszy krok w tym kierunku zrobiła już w ubiegły piątek, gdy Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN uznała rację klubu co do tego, że należy on do Towarzystwa Sportowego "Wisła", a nie Vanny Ly i Matsa Hartlinga. Teraz Wisła musi przekonać Komisję, że będzie miała środki finansowe na dokończenie sezonu. Kolejne posiedzenie Komisji ws. Wisły odbędzie się w tym tygodniu.

Źródło artykułu: