Już przed pierwszym gwizdkiem sędziego było widać, iż FC Barcelona nie traktuje Pucharu Króla poważnie. W wyjściowym składzie mistrzów Hiszpanii pojawił się Kevin-Prince Boateng, który odbył tylko jeden trening z nową drużyną. W Katalonii został Lionel Messi, a na ławce rezerwowych znaleźli się Luis Suarez, Philippe Coutinho czy Jordi Alba.
Dublerzy zawiedli a wynik 0:2 z Sevillą to najniższy wymiar kary. - Mamy wyrównany skład, a trener chce, żebyśmy grali wszyscy. Dobrze zagraliśmy, ale rywale wykorzystali swoje okazje. Boisko Sevilli nie jest łatwe niezależnie od tego, kogo wystawimy do gry - bagatelizuje stoper Gerard Pique.
Po zdobyciu czterech Pucharów Króla z rzędu, FC Barcelona ma w tym sezonie zupełnie inne priorytety. - Przed nami rewanż, a teraz spotkanie z Gironą. Jeśli odrobimy straty, to dobrze, jeśli nie, zawsze zostają kolejne lata - tłumaczy Pique.
Najważniejsza dla Katalończyków jest Liga Mistrzów, w której po raz ostatni triumfowali w 2015 roku. W kolejnych latach za każdym razem odpadali na etapie ćwierćfinału. W klubie mają obsesję, aby przerwać dominację największego rywala Barcy - Realu Madryt. Królewscy triumfowali w elitarnych rozgrywkach trzy razy z rzędu.
- W poprzednim sezonie odczuliśmy zmęczenie tymi rozgrywkami, dlatego teraz stosujemy więcej rotacji. W lidze chcemy zachować przewagę i uważamy, że wszyscy piłkarze mogą nam pomóc - dodaje Ernesto Valverde.
ZOBACZ WIDEO Janusz Dobrowolski chce wrócić do pełnej sprawności. Trwa walka o każdy krok