Gonzalo Higuain witał się z kibicami Milanu zapowiedzią: - Jeśli szukacie kłopotów, to nie ze mną. A potem okazało się, że pobyt Argentyńczyka na San Siro to jeden wielki problem. Z początku nawet dla Krzysztofa Piątka oraz jego agentów.
Krzysztof Piątek nie trafiłby do AC Milan, gdyby nie odejście z zespołu Gonzalo Higuaina. Na powitalnej konferencji prasowej Polaka takie słowa potwierdził nawet dyrektor sportowy klubu Leonardo. Ostatecznie Higuain został wypożyczony na pół roku do Chelsea z Juventusu (skąd natomiast sam był wypożyczony do Milanu).
Angielski klub wynegocjował ponadto prawo wykupu Argentyńczyka za 36 milionów euro lub też kolejnego wypożyczenia aż do zakończenia sezonu 2019/2020. W tym wypadku za połowę kwoty transferu definitywnego. Jak mówi Marina Granovskaia, czyli dyrektorka Chelsea: Trochę to pogmatwane. Lecz rozmowy nad umową nie należały do najłatwiejszych. Powód? Za dużo stron brało w nich udział.
ZOBACZ WIDEO AC Milan - SSC Napoli. To miało być starcie Piątek - Milik, a najlepszy był trzeci z Polaków
Jeśli połączymy oba ruchy transferowe, to do stołu usiedli jednocześnie doradcy: Milanu, Krzysztofa Piątka, Genoa CFC oraz z drugiej strony Juventusu Turyn, Chelsea FC, Gonzalo Higuaina. Kiedy nawet wydawało się, że transfer Polaka na San Siro jest już przyklepany oraz można otwierać szampany, to nagle znienacka odwrót w rozmowach ogłaszano w Londynie. I na nowo trzeba było wracać do negocjacji. Zbulwersowanie wyraził nawet publicznie dyrektor sportowy Genoi Giorgio Perinetti, który dość szczerze wypalił na jednej z konferencji prasowych: "Nie będziemy czekać wiecznie na oferty za Piątka". I całkiem odważnie wypowiedział przy tym nazwę "AC Milan".
Zsyłka
W Mediolanie mieli jednak inny problem. Nazywał się on właśnie Gonzalo Higuain. Przygoda 9. najdroższego zawodnika w historii futbolu na San Siro (przed sezonem 2016/2017 Juventus pozyskał napastnika za 90 milionów euro) rozpoczęła się po transferze Cristiano Ronaldo do Juventusu. Tuż po zakupie Portugalczyka działacze klubu z Piemontu musieli szybko zareagować i obciąć koszty za płace swoich zawodników. W Turynie uznano, że można to łatwo zrobić, a nie trzeba nawet wyrzucać przy tym kilku piłkarzy. Wystarczy jeden Higuain.
Przed rozpoczęciem obecnego sezonu po piłkarza zgłosili się przedstawiciele Milanu oraz właśnie Chelsea. Wtedy jednak - jak zapowiadał sam piłkarz - w Londynie chciał go jedynie trener Maurizio Sarri, u którego jako zawodnik Napoli wyrównał niemal 90-letni rekord 36 bramek zdobytych w jednym sezonie na boiskach Serie A. Na San Siro - przynajmniej zdaniem Argentyńczyka - marzył o nim natomiast dosłownie każdy. Po pół roku i zaledwie ośmiu golach we wszystkich rozgrywkach (tylko 1 w ostatnich dziewięciu meczach), nie chciał go tam już nikt.
Warto było szybko zmienić otoczenie. Najlepiej na takie mniej toksyczne. Jak manna z nieba pojawiło się na horyzoncie ponowne zainteresowanie Chelsea, gdzie jeszcze mniejsze rokowania przynosił duet napastników Alvaro Morata - Olivier Giroud. Problem w tym, że piłkarz jak i jego doradcy z początku wyłączali możliwość wypożyczenia, o które wnioskowała Chelsea. Dla nich liczył się jedynie transfer definitywny. Skąd taka decyzja? Gdyby Higuain musiał wrócić do Juventusu, byłoby to dla niego gorsze niż zakończenie kariery.
Higuain jest bowiem wręcz wściekły na sposób, w jaki podziękowali mu kilka miesięcy temu działacze Juventusu. Swoją złość wyraził najpierw we włoskiej prasie, następnie podczas meczu ligowego przeciwko - oficjalnie - wciąż swojemu pracodawcy. Wpierw Gonzalo nie trafił rzutu karnego, potem wyleciał z boiska za dyskusje, a w międzyczasie jeszcze skłócił się z niemalże każdym zawodnikiem swoich (byłych?) kolegów z szatni.
Gdzie tu logika
Jak mawia klasyk: szansę na transfer definitywny Higuaina do Chelsea można było oceniać 50 na 50. Higuain chciał, Chelsea nie. Na pewno pani dyrektor Marina Granovskaia nie była wielką fanką ściągnięcia Argentyńczyka. A to kobieta, która nieoficjalnie rządzi na Stamford Bridge w imieniu Romana Abramowicza.
Snajpera bardzo za to chciał oczywiście Maurizio Sarri, który swego czasu opowiadał, iż "u niego Gonzalo odnalazł duszę". Wpływ szkoleniowca na rynku transferowym w zachodnim Londynie najlepiej oddaje fakt, że o trzecim największym klubowym transferze (ok. 57 milionów funtów), którym był zimowy zakup Christiana Pulisicia z Dortmundu, trener nic nie wiedział do momentu oficjalnego potwierdzenia.
Zdaniem dziennikarza Dominica Fifielda z "Guardiana", klub nie zamierzał przeznaczyć nawet centa na ewentualne kupno nowego napastnika. Jak zapowiadał w programie popularnego dziennikarza sportowego Guillema Ballague’a ekspert od rynku transferowego Gabrielle Marcotti, logiki w postępowaniu Chelsea próżno jednak szukać. Jak mówi: - Chelsea nie chce wydawać pieniędzy na napastnika i zapowiada, że zamiast tego priorytetem jest utrzymanie w drużynie Edena Hazarda. Tylko że aktualnie ten niechciany Higuain ma zarabiać o 3 miliony funtów więcej rocznie od Belga.
Kibice Chelsea chcieli... Piątka!
Marcotti nazwał więc casus Argentyńczyka "problemem". Negocjacje były twarde, ostatecznie agentom Higuaina udało się wynegocjować tygodniówkę klienta w wysokości 270 tysięcy funtów, czyli równo o 70 tysięcy więcej od drugiego na klubowej liście płac Edena Hazarda.
A mówimy wciąż o piłkarzu, który wcale nie ma w Anglii opinii gwaranta goli. Stąd też na portalach kibiców Chelsea pojawiały się pytania, dlaczego Chelsea nie zgłosiła się od razu bez zbędnych ceregiel... po Krzysztofa Piątka. W końcu forma wyższa, piłkarz o 8 lat młodszy i niewykluczone, że za 2-3 lata kosztujący o wiele większe pieniądze niż 35 milionów euro, które zapłacił Milan. Nie wszyscy myśleli jednak podobnie. =>> Były piłkarz Juventusu: Higuain lepszy od Piątka. WIĘCEJ TUTAJ.
Nam udało się jednak ustalić, że sam Piątek jak i jego doradcy wykluczali jakiekolwiek rozmowy z zespołami Top 6 tabeli Premier League. Uznali, że na tym etapie kariery jest to dla niego zbyt niebezpieczny ruch. Piątek za 35 mln euro trafił do Milanu, podpisał 4,5-letnią umowę.