Istniała groźba, że wobec dyskwalifikacji Polaka, Panathinaikos nie zdecyduje się na wykupienie go z Legii, i Jakub Wawrzyniak będzie zmuszony powrócić do Warszawy, gdzie również nie mógłby grać.
Grecy dokonają drugiego przelewu na konto stołecznego w wysokości 750 tys. euro. Będzie to druga i zarazem ostatnia rata za transfer polskiego obrońcy. Gdyby Panathinaikos nie wpłacił drugiej raty, Wawrzyniak automatycznie stałby się ponownie graczem Legii Warszawa.
W organiźmie Polaka wykryto kilka tygodni temu jedną z zabronionych substancji dopingujących. Wawrzyniak tłumaczył, że środek najprawdopodobniej został zażyty bez jego wiedzy, ponieważ znajdował się w preparacie odchudzającym, który nabył reprezentant Polski.
Sytuacja Wawrzyniaka nie była ciekawa, bowiem w Grecji, doping w sporcie jest ścigany z urzędu. Polakowi groziła nawet kara pozbawienia wolności. Długo mówiło się nawet o dwóch latach dyskwalifikacji.
Grecki klub Polaka zapewnił jednak swojemu zawodnikowi obronę i sąd uznał za okoliczność łagodzącą fakt, że środek został przyjęty nieświadomie. Dzięki temu, Warzyniaka ukarano jedynie trzymiesięczną dyskwalifikacją.
- Kara trzech miesięcy zawieszenia nałożona na Jakuba Wawrzyniaka przez Komisję Dyscyplinarną ligi greckiej oznacza, że przewinienia zawodnika nie rozpatrzono jako przyjmowanie dopingu, a jedynie potraktowano w kategoriach braku rozsądku - tłumaczy Jarosław Ostrowski, członek zarządu Legii Warszawa.
- My, Panathinaikos oraz sam zawodnik spodziewaliśmy się takiego werdyktu. Władze greckiego klubu już wcześniej poinformowały reprezentanta Polski, że wykupią go z Legii wpłacając na nasze konto drugą ratę, jeżeli kara zawieszenia nie przekroczy sześciu miesięcy - wyjaśnia działacz stołecznego klubu.