Młody Polak to opłacalne ryzyko. Gonimy Bałkany

Newspix / Michał Chwieduk / Na zdjęciu: Szymon Żurkowski
Newspix / Michał Chwieduk / Na zdjęciu: Szymon Żurkowski

Prawie 15 mln. euro zarobiły zimą kluby, sprzedając młodych polskich graczy. - To, że nasi są o wiele drożsi, nie jest do końca prawdą - mówi nam serbski dziennikarz. - W Polsce jest więcej utalentowanych piłkarzy niż u nas - zauważa chorwacki agent.

Cagliari zapłaciło za Sebastiana Walukiewicza 4 miliony euro, a Fiorentina za Szymona Żurkowskiego 3,7 miliona euro. Oprócz nich Karol Świderski przeniósł się za niemal 2,5 miliona euro do PAOK-u Saloniki, Przemysław Frankowski i Damian Szymański kosztowali 1,5 miliona euro odpowiednio: Chicago Fire i Achmat Grozny, zaś Genoa wyłożyła ponad milion za Filipa Jagiełłę. A w kolejce do większych transferów są jeszcze: Sebastian Szymański, Robert Gumny, Adam Buksa, Radosław Majecki czy Kamil Pestka.

Dla porównania: w styczniu na całym Półwyspie Bałkańskim, który wielu polskich działaczy stawia jako wzór zarobku na zawodnikach, kluby zarabiały podobne pieniądze na swoich piłkarzach. Niewiele drożsi byli jedynie 18-letni Ante Palaversa i 27-letni Filip Brdarić (wicemistrz świata z Rosji - przyp. red.). - A żaden serbski klub nie sprzedał zawodnika drożej od polskiego. Najdroższy Milos Degenek przeniósł się za 3,6 miliona euro i to do Arabii Saudyjskiej - zauważa dziennikarz "MozzartSport", Dejan Stanković.

- To, że nasi piłkarze są o wiele drożsi, nie jest do końca prawdą. Należy bowiem zauważyć, że ogólnie tylko kilka klubów w naszym regionie potrafi sprzedać piłkarza za naprawdę spore pieniądze. Są to Dinamo Zagrzeb, Crvena Zvezda, Partizan, a rzadziej także Hajduk Split. Natomiast nawet taka Vojvodina Novy Sad transferuje bardzo tanio, mimo że ma doskonałą akademię, z której wyszli Tadić, Gacinović czy Milijković-Savić - podkreśla Stanković.

Najwyższe zimowe transfery Polaków z Lotto Ekstraklasy:

Najwyższe zimowe transfery bałkańskich piłkarzy z tamtejszych lig:

ZawodnikKlub sprzedającyKlub kupującyCena
Filip Brdarić HNK Rijeka Cagliari Calcio 5
Ante Palaversa Hajduk Split Manchester City 4,8
Jan Mlakar NK Maribor Brighton and Hove Albion 3
Robert Mudrazija NK Osijek FC Kopenhaga 2,7
Filip Stuparević Vozdovac Belgrad Watford FC 2,5
Haris Hajradinović NK Osijek Kasimpasa SK 2,5
Marko Janković Partizan Belgrad SPAL 1,8

* kwoty w milionach euro

ZOBACZ WIDEO Serie A: Skorupski zatrzymał Inter! Niespodzianka w Mediolanie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

- Moim zdaniem wszystkie narody mają jakieś talenty. Tylko wszystko zależy od pracy - uzupełnia Stanković.

- W samej Polsce jest na pewno więcej utalentowanych piłkarzy niż w Chorwacji czy Serbii. Problemy macie gdzie indziej. Wasze akademie nie mają jeszcze takiej renomy jak u nas, a później kluby za rzadko stawiają na "swoich". Na dodatek seryjnie odpadają w eliminacjach europejskich pucharów, więc trudno "się pokazać". Szczególnie, że również wasze reprezentacje młodzieżowe też niezbyt często kwalifikują się na wielkie turnieje. A to wszystko rzutuje na zainteresowanie i ceny zawodników - twierdzi jeden z chorwackich agentów, pytany przez nas o powód różnic kwot transferowych między młodymi piłkarzami z tych krajów.

- Trzeba również zauważyć, że pieniądze zarabiane np. przez chorwackie drużyny są efektem wielu lat. Pamiętam, że jak stawiałem pierwsze kroki w tej pracy to z naszej ligi wyjeżdżali Niko Kranjcar, Nikola Pokrivac, Eduardo, Vedran Corluka czy Luka Modrić. I każdy z nich poradził sobie zagranicą (chociaż oczywiście dwóch pierwszych stać było na jeszcze więcej), co dawało powody innym by u nas szukać. W kolejnych sezonach było podobnie. Nasi zawodnicy podbijali kolejne ligi, nasze rozgrywki obserwowały kolejne kluby. A wiadomo, że im większe zainteresowanie, tym więcej można wynegocjować - dodaje nasz chorwacki rozmówca.

Czytaj także: Słowacy garną się do Lotto Ekstraklasy. "To stacja przejściowa do lepszej ligi"

Potwierdzeniem jego słów może być obecna sytuacja w Serie A. Młodzi polscy piłkarze z Lotto Ekstraklasy stają się coraz bardziej atrakcyjnym "towarem" dla klubów z Półwyspu Apenińskiego. "Są tani zarówno pod względem kart zawodniczych, jak i umiejętności. (...) Na dodatek włoskie kluby, mogą ich zatrudnić za mniejsze płace i przede wszystkim liczyć na "wyciśnięcie" znacznych zysków. Lekcją jest oczywiście przypadek Piątka, którego kupionego za 4 miliony euro, Genoa sprzedała już po 6 miesiącach do Milanu za 40 (ze wszystkimi bonusami). Sztuczka polega jednak na transferowaniu ich bezpośrednio z polskich klubów, ponieważ jeśli umieści się ich przejście między nimi, wygoda zniknie. Tak było w przypadku Arkadiusza Milika. Napoli musiało zapłacić za niego 35 milionów Ajaxowi" - pisze w swoim środowym wydaniu dziennik "Tuttosport".

Skauci z Włoch coraz chętniej zaglądają nad Wisłę, a właśnie dzięki temu zainteresowaniu ceny naszych piłkarzy mogą nadal powoli rosnąć. Do tego potrzeba tylko kolejnych sukcesów i dużych transferów. Inaczej bowiem boom na Polaków we Włoszech szybko spadnie. Najlepszy przykład z niedalekiej przeszłości to Bundesliga i zakup Roberta Lewandowskiego przez Borussię Dortmund w 2010 roku. Kiedy tylko obecny piłkarz Bayernu się sprawdził, niemieckie kluby rozpoczęły penetrowanie naszego rynku w poszukiwaniu "swojego Lewego". I tak za naszą zachodnią granicę w przeciągu następnych kilkunastu miesięcy wyjeżdżali: Artur Sobiech (Hannover), Jakub Świerczok (Kaiserslautern), Arkadiusz Milik (Bayer) i Mariusz Stępiński (Nuernberg). Żaden z nich nie spełnił jednak nadziei i moda na młodych polskich napastników minęła.

Czytaj także: "Efektu Piątka" nie będzie. Smutna prawda o Lotto Ekstraklasie

Trzeba jednak pamiętać, że aby skok cen był większy i dogonić kwoty transferowe płacone za najlepszych graczy bałkańskich, nie wystarczy podbicie ligi włoskiej przez Polaków. Do tego potrzeba bowiem jeszcze wielu czynników wymienionych przez naszych rozmówców, a także tego, by nasi młodzi ligowcy w przyszłości zabłysnęli także w innych rozgrywkach, m. in. Premier League i Primera Division.

Komentarze (0)