Powiedzieć, że Krzysztof Piątek jest objawieniem sezonu w Europie, to nic nie powiedzieć. Jego transfer z Cracovii do Genoi przeszedł bez echa. Kiedy w czerwcu zjawił się w stolicy Ligurii na badaniach, nie czekali na niego kibice ani fotoreporterzy, a koledzy z nowego zespołu mieli mgliste pojęcie o tym, z kim będą dzielili szatnię. Pół roku później włoskie media prowadziły relację na żywo z jego transferu do Milanu, legendy calcio porównywały go do najwybitniejszych napastników Rossonerich, a on sam został prześwietlony na wszystkie strony. O anonimowości, którą miał w pierwszych tygodniach pobytu w Italii, mógł zapomnieć.
Rzucił Italię na kolana
W kilka miesięcy stał się gwiazdą europejskiego formatu, ale trudno się temu dziwić, skoro w debiucie strzelił cztery gole, a potem - jako pierwszy piłkarz w Serie A od 24 lat - zdobył bramkę w każdej z pierwszych siedmiu kolejek sezonu. Do tego niemal całą rundę jesienną był liderem klasyfikacji strzelców - Cristiano Ronaldo wyprzedził go dopiero w ostatniej kolejce przed przerwą zimową.
Czytaj również: Piotr Czachowski: Krzysztof Piątek może być wart jeszcze więcej
W pół roku wartość Piątka wzrosła o blisko 900 proc. Genoa zapłaciła za niego Cracovii 4 mln euro, a Milan na jego pozyskanie przeznaczył 35 mln euro. Piątek stał się najdroższym polskim piłkarzem, detronizując Arkadiusza Milika (32), a jego transfer do Milanu był jednym z najwyższych i zarazem najważniejszych styczniowego "okienka". Więcej o tym TUTAJ.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Piątek się nie zatrzymuje! Kolejny gol Polaka w barwach Milanu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Dla Genoi Polak zdobył łącznie 19 bramek w 21 meczach, a po transferze do Milanu utrzymał skuteczność, nic nie robiąc sobie z klątwy, która ciążyła na jego poprzednikach. W debiucie gola nie strzelił, ale w trzech kolejnych występach zdobył cztery bramki i jest na dobrej drodze do tego, by kibice Milanu przestali żyć wspomnieniami o Andriju Szewczence, Filippo Inzaghim czy Zlatanie Ibrahimoviciu.
Dla Milanu trafia co 62 spędzonych na boisku minut. Nawet wspomniani wyżej czy inni wybitni snajperzy jak Marco van Basten i George Weah nie mieli tak udanego startu w Milanie. Więcej o tym TUTAJ.
Zawstydził rodaków
Ogólny bilans Piątka w sezonie 2018/2019, jego pierwszym za granicą, to 23 trafienia w 25 występach. "Il Pistolero" jest fenomenem - żaden z polskich napastników nie miał takiego wejścia do czołowej europejskiej ligi. Nawet Robert Lewandowski, jedna z najlepszych, o ile nie najlepsza "9" świata, w debiutanckim sezonie w Borussii Dortmund (2010/2011) strzelił tylko 9 goli. "Lewy" był wtedy jedynie zmiennikiem Lucasa Barriosa i dopiero w kolejnych rozgrywkach został pierwszą strzelbą BVB.
Arkadiusz Milik w pierwszych miesiącach po wyjeździe z Polski (wiosna 2013) zderzył się z brutalną rzeczywistością. Zagrał tylko w 6 meczach Bayeru Leverkusen i nie zdobył ani jednej bramki. Na premierowe trafienie w Bundeslidze czekał do nowego sezonu,który rozegrał już w barwach FC Augsburg.
Dawid Kownacki w debiutanckim sezonie w Serie A (2017/2018) strzelił dla Sampdorii Genua 5 goli. Na pierwsze trafienie we włoskiej ekstraklasie wciąż czeka natomiast Łukasz Teodorczyk, który imponował skutecznością w ukraińskim Dynamie Kijów i belgijskim Anderlechcie. Mariusz Stępiński, przy pierwszej próbie, i Kamil Wilczek również odbili się do Zachodu. Ten pierwszy po transferze z Widzewa Łódź do 1.FC Nuernberg (2013) nawet nie zadebiutował w Bundeslidze, a Wilczek, który przeniósł się z Piasta Gliwice do Carpi FC (2014) jako król strzelców Lotto Ekstraklasy, w Serie A zagrał tylko trzy razy, nie zdobywając ani jednej bramki.
Wyczynami w swoim pierwszym sezonie w Serie A Piątek zawstydził nie tylko tych napastników, z którymi rywalizuje dziś o miejsce w drużynie narodowej, ale też innych polskich snajperów, którym w przeszłości dane było sprawdzić się w najmocniejszych ligach Europy.
Przebił nawet samego Diabła
Grzegorz Lato i Włodzimierz Lubański nie mieli okazji spróbować sił w takim towarzystwie - gdy otrzymali zgodę na wyjazd z Polski, zakotwiczyli w belgijskim KSC Lokeren. Jedynym napastnikiem z legendarnej drużyny "Orłów Górskiego", który podbił mocną zachodnią ligę, był Andrzej Szarmach. W sezonie 1980/1981 "Diabeł" wszedł z drzwiami i futryną do Ligue 1. Strzelił dla AJ Auxerre, beniaminka francuskiej ekstraklasy, 16 goli w 20 występach.
Szarmach trafiał tylko w lidze, bo AJA odpadł z Pucharu Francji, nim król strzelców IO 1976 do niego dołączył, a mimo to żaden polski napastnik przed nim ani żaden po nim aż do teraz nie miał tak udanego wejścia do jednej z lig TOP5. W sezonie 2006/2007 do jego osiągnięcia, przynajmniej liczbowo, zbliżył się Ireneusz Jeleń, który strzelił dla AJ Auxerre 15 goli, ale potrzebował do tego aż 42 występów we wszystkich rozgrywkach.
Andrzej Juskowiak w swoim pierwszym sezonie w Borussii Moenchengladbach (1996/1997) zdobył 11 bramek. Warto jednak wspomnieć, że "Jusko" trafił do Niemiec nie prosto z Polski, lecz via portugalski Sporting Lizbona i grecki Olympiakos Pireus. Zbigniew Boniek, który choć nie był rasowym snajperem, to jednak grał w pierwszej linii, w premierowym sezonie w barwach Juventusu Turyn (1982/1983) zdobył 10 bramek. A mowa o najlepszym piłkarzu trzeciej drużyny MŚ 1982 i trzecim piłkarzu świata 1982 roku w plebiscycie "France Football".
Innych polskich napastników, którzy w pierwszym sezonie w mocnej lidze ustrzelili dwucyfrowy wynik, nie znajdziemy.
Najlepsze debiutanckie sezony polskich napastników w czołowych ligach Europy:
Napastnik | Bramki | Występy | Klub | Sezon | Wiek |
---|---|---|---|---|---|
Krzysztof Piątek | 23 | 25 | Genoa CFC/AC Milan | 2018/2019 | 23 lata |
Andrzej Szarmach | 16 | 20 | AJ Auxerre | 1980/1981 | 30 lat |
Ireneusz Jeleń | 15 | 42 | AJ Auxerre | 2006/2007 | 25 lat |
Andrzej Juskowiak | 11 | 34 | Borussia Moenchengladbach | 1996/1997 | 26 lat |
Zbigniew Boniek | 10 | 49 | Juventus Turyn | 1982/1983 | 26 lat |
Jan Furtok | 9 | 23 | Hamburger SV | 1988/1989 | 26 lat |
Jacek Dembiński | 9 | 32 | Hamburger SV | 1997/1998 | 28 lat |
Mirosław Okoński | 9 | 37 | Hamburger SV | 1986/1987 | 28 lat |
Robert Lewandowski | 9 | 43 | Borussia Dortmund | 2010/2011 | 22 lata |
Janusz Turowski | 8 | 18 | Eintracht Frankfurt | 1986/1987 | 25 lat |
Marek Leśniak | 8 | 31 | Bayer Leverkusen | 1988/1989 | 24 lata |
Jan Urban | 8 | 35 | Osasuna Pampeluna | 1989/1990 | 27 lat |
Jan Domarski | 8 | brak danych | Nimes Olympique | 1976/1977 | 30 lat |
Czytaj również: Krzysztof Piątek - ucieczka na szczyt