Mówi się, że w Lotto Ekstraklasie jest jak na wiejskiej zabawie: każdy może z każdym i wszędzie. Wyjazdy Cracovii na Legię są jednak zaprzeczeniem tej przaśnej, ale poniekąd trafnej teorii o polskiej lidze. Od powrotu do ekstraklasy w 2004 roku Cracovia gościła przy Łazienkowskiej 3 czternaście razy: dwanaście spotkań przegrała, a tylko dwa zremisowała. Sześć ostatnich wizyt Pasów przy Łazienkowskiej 3 to w komplecie porażki gości z Krakowa.
W ostatnich sezonach pięciokrotni mistrzowie Polski zdejmowali klątwy, które przez dekady wisiały nad nimi w Bydgoszczy, Chorzowie, Gdańsku i przy Reymonta 22, ale Łazienkowska 3 pozostaje dla nich przeklęta - stadionu Legii Pasy nie potrafią zdobyć już od 68 lat.
Kiedy Cracovia po raz ostatni wygrała z Legią w Warszawie, nie nazywała się Cracovią, Legia nie była Legią, panoramy stolicy nie zdobił jeszcze Pałac Kultury i Nauki, który był w fazie projektu, pod Krakowem trwała budowa kombinatu, wokół którego powstanie Nowa Huta, królową Wielkiej Brytanii nie była jeszcze Elżbieta II, a w ataku Wojskowych biegał 30-letni Kazimierz Górski.
ZOBACZ WIDEO Serie A: bezrobotny Szczęsny. Łatwe zwycięstwo Juventusu Turyn [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Na Legię tramwajem
17 czerwca 1951 roku prowadzone przez Zygmunta Jesionka Ogniwo MPK Kraków (pod taką oficjalną nazwą nadaną przez komunistyczne władze funkcjonowały wówczas Pasy) ograło Centralny Wojskowy Klub Sportowy "Warszawa" na jego terenie 4:2. Piłkę w tamtych czasach z dzisiejszym zawodowym futbolem łączyło tylko to, że Pasy miały przedmeczowe zgrupowanie.
- Do stolicy pojechaliśmy dzień przed meczem, pociągiem, drugą klasą. Na pierwszą klubu nie było stać. Podróż trwała sześć godzin. W Warszawie zamieszkaliśmy w hotelu położonym w Śródmieściu. Następnego dnia po południu był mecz. Na Łazienkowską dojechaliśmy komunikacją miejską, po drodze wpadliśmy jeszcze do baru mlecznego na śniadanie - wspominał na łamach "Przeglądu Sportowego" Czesław Rajtar.
Sam wynik był niespodzianką, ale przebieg meczu mógł doprowadzić 18 tys. kibiców Legii do szewskiej pasji. Po 21 minutach gospodarze prowadzili 2:0 po golach Oskara Bajtera, ale na jego dublet hat-trickiem odpowiedział Stanisław Różankowski. Legendarny snajper Cracovii, bohater mistrzowskiego sezonu 1948, wszystkie bramki zdobył… uderzeniami głową! Ze względu na niesamowitą grę w powietrzu Różankowski nazywany był powszechnie "polskim Sandorem Kocsisem". Zwycięstwo Cracovii przypieczętował Henryk Bobula.
Bohater wyklęty
O tym, jak długo kibice Cracovii czekają na triumf swojego zespołu przy Łazienkowskiej 3, dobitnie świadczy to, że dziś nie żyje już żaden z pamiętających smak zwycięstwa na Legii zawodników Pasów. Jako ostatni, w styczniu 2017 roku, odszedł Czesław Rajtar.
Dla Stanisława Różankowskiego spektakularny występ na Legii był jednym z ostatnich w karierze. Po popisie przy Łazienkowskiej 3 zagrał w Pasach jeszcze tylko dwa razy. Na więcej nie pozwoliły mu komunistyczne władze. Zawodnik Cracovii ostro krytykował ustrój socjalistyczny, za co wręczono mu "wilczy bilet". Drzwi do ekstraklasy zamknięto przed nim, kiedy miał 26 lat i mógł grać w piłkę tylko w B-klasowym Dalinie Myślenice.
Czytaj również: Duży pech Marcina Budzińskiego
Bohater ostatniego zwycięskiego meczu Cracovii na Legii zmarł w tragicznych okolicznościach 30 czerwca 2004 roku, kilka dni po awansie Cracovii do ekstraklasy, który świętował w pasiastym gronie. Wezwana do skarżącego się na bóle ręki i duszności pacjenta lekarka pogotowia ratunkowego nie odczytała objawów zawału serca. Agnieszka N. zadecydowała o zostawieniu Różankowskiego w domu pod opieką synowej, przepisując mu jedynie środki przeciwbólowe i nakazując noszenie kołnierza ortopedycznego. Legendarny piłkarz zmarł kilkadziesiąt minut po tej "interwencji".
Dwa lata później sąd uznał, że zachowanie Agnieszku N. było karygodne i uznał, że lekarka "nie podjęła właściwych działań diagnostycznych i leczniczych", ale oczyścił ją z zarzutu narażenia pacjenta na utratę życia.
Jeśli nie teraz, to kiedy?
Od ostatniego zwycięstwa Cracovia gościła na Legii w ramach meczów ekstraklasy 24 razy: ledwie pięć spotkań udało jej się zremisować, a w 19 przypadkach wracała do domu na tarczy. Ostatnim trenerem, który poprowadził Pasy do zwycięstwa w Warszawie był Zygmunt Jesionek. Po nim nie udało się to żadnemu z 19 szkoleniowców Cracovii. Nawet Michałowi Matyasowi, który pół roku po ostatnim występie z Cracovią na Legii wprowadził Górnika Zabrze do finału Pucharu Zdobywców Pucharów.
Cracovia nie zdobyła Łazienkowskiej 3 od 1951 roku, ale kiedy ma przerwać złą serię, jeśli nie teraz? Pasy wygrały pięć ostatnich ligowych spotkań - to ich najdłuższa zwycięska passa od sezonu 1948, w którym sięgnęły po swoje ostatnie mistrzostwo Polski.
- Wiara w klątwy i przesądy to oznaki słabości. Nie noszę tych samych majtek, nie noszę tych samym skarpetek - regularnie je zmieniam. Nie zwracam uwagi na to, z której strony siedzę i czy jadę do tyłu - mówi Michał Probierz.
- Po to cały tydzień trenujemy, żeby pokazać to na boisku. Jedziemy na Legię, by przedłużyć serię. Bardzo dużo zespołów przegrywa w Warszawie już przed meczem. Mentalne podejście jest bardzo istotne - tłumaczy trener Cracovii.
Czytaj również: Sylwester Lusiusz na dłużej w Cracovii
Zwycięska seria mocno podbudowała piłkarzy Pasów. - Mam kolegę, który mówi, że po każdym kolejnym zwycięstwie jest się bliżej porażki i na odwrót, ale jesteśmy pewni siebie, jesteśmy w dobrej formie i pojedziemy do Warszawy po zwycięstwo. Wierzymy, że możemy zrobić w Warszawie coś dobrego - mówi Airam Cabrera. Michał Helik: - Jedziemy do Warszawy, by podtrzymać passę. Cracovia od dawna tam nie wygrała, ale to tylko nas napędza do tego, żeby przełamać tę złą serię.
Mecz Legia - Cracovia (17.02, g. 18:00) będzie hitem 21. kolejki Lotto Ekstraklasy. Oba zespoły są niepokonane od sześciu kolejek i w tym czasie zdobyły po 16 punktów (5-1-0) - zdecydowanie najwięcej w całej lidze.