Dariusz Tuzimek: Nasze ligowe emocje to głównie popisy chamstwa (felieton)

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / Łukasz Laskowski / PressFocus / Na zdjęciu: Dominik Furman
Newspix / Łukasz Laskowski / PressFocus / Na zdjęciu: Dominik Furman
zdjęcie autora artykułu

Głównym problemem piłkarskiej Ekstraklasy jest to, że jej atrakcyjność nie jest zbudowana na sporcie tylko na emocjach. Zazwyczaj tych, które nie mają z piłką nożną nic wspólnego.

Po ostatniej kolejce najwięcej mówiło się o trenerze Legii Ricardo Sa Pinto, który nie podał ręki Michałowi Probierzowi z Cracovii, i o tym, że piłkarze Jagiellonii i Wisły Płock wyzywali się ile wlezie. Mimo że Legia przegrała, że Lech doznał klęski, o futbolu w czystej postaci dyskutuje się mało. I ludzie nie chcą o nim gadać. Liczy się to, gdzie była jakaś oprawa, skandal, konflikt, afera.

Repertuar piłkarzy Jagiellonii i Wisły Płock był potężny. Ale nie repertuar zagrań, bo ten wystarczył do strzelenia zaledwie jednego gola w 95. min. Jednak piłkarska ubogość nie przeszkodziła zawodnikom w zaprezentowaniu festiwalu chamstwa. I nie chodzi tylko o to, czy Dominik Furman nazwał Tarasa Romanczuka banderowcem czy nie i jak się do awantury dołożyli ich koledzy. Chodzi o to, że przez kilka dni po kolejce ligowej całe środowisko jest wciągnięte - a co za tym idzie także kibice - w rozstrzyganie tego, co kto komu powiedział. Jest szukanie nagrań wideo, jest zatrudnianie specjalistów od czytania z ruchu ust, jest awantura dziennikarzy, którzy też mają ulubieńców i chętniej słuchają argumentów zaprzyjaźnionej strony. Teraz jeszcze do tego Rzecznik Dyscyplinarny PZPN, jego werdykt, komentarze do werdyktu, kto się czuje pokrzywdzony, kto zadowolony itp. I przez tydzień o Ekstraklasie mówi się głównie w kontekście popisów chamstwa. Rozstrzyga się i szuka odpowiedzi na pytanie "kto tym chamem był mniej". Mało tych rozsądnych głosów, które nie przebijają się do głównego nurtu dyskusji, że sport to rywalizacja, która z założenie opiera się na szacunku dla rywala. Jeśli jego nie szanujesz, nie szanujesz siebie i swojego zwycięstwa. Bo jakie ma znaczenie wygrana z kimś, kto jest dla ciebie "śmieciem" lub jeszcze gorzej?

Chętnie bym przeczytał informację, że zanim do roboty przystąpił Rzecznik Dyscyplinarny PZPN, oba kluby zdążyły już ukarać piłkarzy za niegodne reprezentowanie swoich barw. Utopia? Pewnie tak, ale warto upominać się o pryncypia. O szacunek dla rywala, o zachowanie godności, o wychowawczą rolę sportu, który jest rywalizacją, ale nie brudną wojną czy gangsterką. Zamiast uczyć prowokacji i zasady, że na chamstwo trzeba odpowiedzieć chamstwem, warto byłoby popracować nad umiejętnościami piłkarskimi, bo dla poziomu sportowego tej ligi się oglądać nie da. Jeśli ktoś komuś nie kibicuje, nie jest wiślakiem, legionistą, lechitą itd., ogląda mecz bez zaangażowania emocjonalnego, to jest się w stanie znudzić kompletnie. Do uśnięcia włącznie. Dlatego właśnie w Ekstraklasie emocji szuka się poza boiskiem.

ZOBACZ WIDEO Brzęczek skomentował sytuację Wisły Kraków. "Miesiąc temu nikt nie wierzył, że przetrwają"

Poza boiskiem miała też miejsce najciekawsza akcja na stadionie Legii. Trener jednej drużyny nie podał ręki trenerowi drugiej, bo zarzucił mu... brak szacunku. Kłopot w tym, że w Polsce już wszyscy wiedzą, jakim wzorem okazywania szacunku innym jest Ricardo Sa Pinto. Z dokonań Portugalczyka najgłośniejsze są te, które wcale nie polegają na genialności taktycznej, pokazujące niebywały kunszt długowłosego szkoleniowca. Te, które zostaną zapamiętane z pracy Sa Pinto w Polsce, są związane właśnie ze sposobem, w jaki trener okazywał szacunek innym. Jak okazał szacunek Arkadiuszowi Malarzowi, Krzysztofowi Mączyńskiemu, Krzysztofowi Dowhaniowi, Michałowi Pazdanowi, Jose Kante, Miro Radoviciowi, dziennikarzom, Michałowi Probierzowi itd. A wymieniać można by dłużej. Spore dokonania jak na pół roku pracy, prawda?

Zobacz także: Dominik Furman zaprzecza oskarżeniom. Taras Romanczuk domaga się kary

Natomiast w lidze Portugalczyk chwalić się jeszcze nie ma czym. Przepłacona do absurdu Legia nadal ogląda w tabeli plecy Lechii, a dystans zamiast się zmniejszać, powiększa się. I nie chodzi o jeden mecz. Bo nawet ewentualne zwycięstwo w sobotę w Poznaniu nie zmienia mojej opinii o tym, jak wykorzystany jest potencjał piłkarzy z Łazienkowskiej. Moim zdaniem daleko niewystarczająco, o czym świadczy fakt, że Legia jedzie na mecz do Poznania - do rozbitego i prezentującego się teraz fatalnie Lecha - a wcale faworytem nie jest. A patrząc na to, jakich do Legii sprowadzono piłkarzy - i jakich Sa Pinto pozbył się z klubu, wyrzucił na trybuny, albo posadził na ławce rezerwowych - to zespół z Łazienkowskiej powinien zdominować tę ligę, jak robił to w czasach, gdy kibice nie zastanawiali się, czy wygra ich zespół, tylko ile bramek strzeli dzisiaj Podbrożny.

Obecna Legia obok tamtej nawet nie stała, to produkty z zupełnie różnych półek. A potencjał sportowy - patrząc wyłącznie na tle rywali z Ekstraklasy - porównywalny. Kibice bronią Sa Pinto, bo niby poukładał drużynę. No chyba jeszcze nie. Kibice często ulegają choremu przekonaniu, że najlepszy jest ten trener, który piłkarzy "weźmie za mordę i zrobi z nimi porządek". Na podobnej zasadzie wielbiono na trybunach przy Łazienkowskiej Stanisława Czerczesowa. Ale Rosjanin to był zupełnie inny typ osobowości. Oprócz twardej ręki miał jeszcze sporo uroku osobistego. Wiedział, co to uśmiech, żart i szanował ludzi, z którymi pracuje. Zdarzały mu się "buraczane" wybuchy, ale teraz są one na Ł3 normą.

Zobacz także: Zbigniew Boniek o sprawie z udziałem Furmana i Romanczuka: Materiał dowodowy istnieje, jest bardzo szeroki

Gdyby futbol był tak prosty, że wystarczy zamordyzm, w klubach zatrudniano by treserów albo facetów, którzy w SB prowadzili przesłuchania. Piłka nożna jest na szczęście bardziej skomplikowana. Trzeba Sa Pinto przyznać jedno: idealnie wpisał się w sznyt ligi, w której o samej piłce mówi się w ostatniej kolejności. Na pierwszy ogień idą emocje, kontrowersje, afery, nieporozumienia, spory, brak szacunku, festiwale chamstwa. Ten facet jeszcze długo będzie na czołówkach mediów sportowych. On do "ligi emocji" idealnie pasuje.

A futbol? Kto by się tym przejmował.

Dariusz Tuzimek

Futbolfejs.pl

Źródło artykułu:
Czy Legia Warszawa zdobędzie mistrzostwo Polski?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (14)
avatar
wito66
21.02.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Furman nazwał Romańczuka banderowcem, a czy w kraju z którego tenże przyjechał , takie określenie nie jest powodem do dumy?  
avatar
Karol Piotrowicz
21.02.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Płock i Jaga skłóceni po decyzjach sedziego, który pozbawił wisłę pucharów w tamtym sezonie. Teraz sedzia przedłuża mecz 3 minuty. Nie ma przerw,zmian, ale nie kończy z upływem tego czasu. 95 m Czytaj całość
avatar
Peter Stiepa
21.02.2019
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
taki material o niczym, bez dowodow, indoktrynacja.  
zwijak
21.02.2019
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Bardzo dobry i mądry artykuł.  
avatar
Marek Marecki
20.02.2019
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
bo to jest wina dziennikarzyn