Szymon Mierzyński: Ricardo Sa Pinto wystawia się na śmieszność (komentarz)

Granica między grą psychologiczną a wystawianiem się na śmieszność bywa cienka. Trener Legii Warszawa Ricardo Sa Pinto właśnie ją przekroczył.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński
Ricardo Sa Pinto WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Ricardo Sa Pinto
Mistrz Polski był nieznacznym faworytem meczu z Lechem Poznań, bo choć niedawno przegrał z Cracovią (0:2), to w ligową wiosnę mimo wszystko wszedł lepiej niż kompletnie rozbita w meczach z KGHM Zagłębiem Lubin (1:2) i Piastem Gliwice (0:4) ekipa Adama Nawałki. A jednak to ona pokazała cojones i wygrała klasyk, nie spodziewając się zapewne, że przyjdzie jej to tak łatwo.

Legioniści wypadli w stolicy Wielkopolski blado. Przez 90 minut stworzyli jedną klarowną sytuację, a była nią główka Cafu po rzucie rożnym. Tymczasem przy linii bocznej trwała furia Ricardo Sa Pinto, który aż kipiał od emocji, nie potrafiąc ich jednak przenieść na swoich podopiecznych.

Mistrz Polski zawiódł, w zgodnej opinii obserwatorów był od Kolejorza znacznie słabszy i nie zrobił nic, by wywieźć z Poznania korzystny rezultat. Jeśli ktoś jednak nie widział spotkania, a słuchał tylko konferencji prasowej portugalskiego trenera, dowiedział się, że gospodarze zrobili niewiele, by zwyciężyć i w gruncie rzeczy o wyniku zdecydowały detale.

ZOBACZ WIDEO Piątek jak maszyna! Kolejny gol Polaka w barwach Milanu! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

->Więcej o Legii Warszawa

Sa Pinto próbuje nadrabiać miną, tydzień w tydzień sili się na kontrowersyjne wypowiedzi, a winnych słabej formy Legii widzi wszędzie, tylko nie u siebie. Raz nie podoba mu się murawa, innym razem źle funkcjonuje VAR, a każde pytanie o marną dyspozycję jego podopiecznych jest odbierane jako atak personalny. W takiej atmosferze toczyła się konferencja prasowa po hicie w Poznaniu. Sa Pinto był wyraźnie poirytowany dociekliwością niektórych żurnalistów, a pytanie o brak gola z gry w trzech wiosennych spotkaniach skwitował argumentem o rzekomo słabej skuteczności. To ciekawe, bo nawet jego zawodnik Sebastian Szymański przyznał, że w sobotę problemem wcale nie była finalizacja, lecz brak sytuacji, po których mogłyby paść bramki. - Dochodziliśmy z piłką do 16. metra, a potem nie wiedzieliśmy co z nią zrobić - mówił.

Legia niczego jeszcze w tym sezonie nie przegrała. Wciąż może zdobyć dublet, lecz dziś jej szkoleniowiec nie wygląda na człowieka, który panuje nad sytuacją i jest spokojny o lepszą przyszłość. Zachowuje się raczej jak ktoś, kto stracił kontrolę i rozpaczliwie szuka sposobu na zrzucenie z siebie odpowiedzialności.

Nie wiemy co Sa Pinto mówi piłkarzom w szatni, ale jeśli - tak jak media na konferencjach prasowych - karmi ich bajkami o tym, że w zasadzie wszystko jest w porządku, a decydują detale, bądź złośliwość czynników zewnętrznych, to na rychłą poprawę nie ma co liczyć. Margines błędu zaś nieubłaganie maleje. Z drugiego szeregu Legię atakuje kilka drużyn, a Lechia Gdańsk konsekwentnie robi swoje. W sobotę pokonała Wisłę Kraków (1:0) i zwiększyła przewagę nad aktualnym mistrzem do siedmiu punktów.

Szymon Mierzyński

Zobacz inne teksty Szymona Mierzyńskiego

Czy Ricardo Sa Pinto wytrwa na stanowisku trenera Legii do końca obecnego sezonu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×