Michał Kołodziejczyk: Drużyna, czyli ja (komentarz)

PAP/EPA / NEIL HALL / Na zdjęciu: Kepa Arrizabalaga
PAP/EPA / NEIL HALL / Na zdjęciu: Kepa Arrizabalaga

Hiszpański bramkarz Chelsea Kepa Arrizabalaga, odmawiając zejścia z boiska w finale Pucharu Ligi Angielskiej, zadrwił z kolegów, sportu i przepisów. Ego piłkarzy jest już tak wielkie, że niedługo pęknie.

Peter Crouch, w swojej pełnej ironii do futbolu autobiografii "How to be a footballer", cały rozdział poświęca piłkarzom-pyskaczom. Wspomina zdarzenie sprzed kilku lat, kiedy pyskaty Jonathan Woodgate został wystawiony przez Tony’ego Pulisa w Stoke jako prawy obrońca w meczu z Wolverhampton i zupełnie sobie nie radził. W pierwszym kwadransie dał rywalom rzut karny, dostał żółtą kartkę, a po chwili jakimś cudem nie otrzymał drugiej, co skutkowałoby kartką czerwoną i wyrzuceniem go z boiska. Pulis zdjął Woodgate’a po 19. min. gry, a ten szybciutko zbiegł na ławkę rezerwowych, przybił piątkę z piłkarzem, który wchodził w jego miejsce, a później usiadł obok trenera i powiedział: "To najlepsza decyzja, jaką podjąłeś w życiu". Stoke wygrało 2:1.

Pewnych kwestii w futbolu nie trzeba było regulować przepisami. To oczywiste, że piłkarz zmieniany w pierwszej połowie może być wściekły na trenera, może nie podać mu ręki i później zapłacić karę, może od razu pojechać do domu i powiedzieć, że więcej się w klubie nie pojawi. Kiedy liczą się własne ambicje i rządzi strach przed upokorzeniem na oczach tłumu, wyłącza się mózg i rządzą emocje. Piłkarze mówią o takich sytuacjach, że trener rzuca wędkę - nie ma nic gorszego dla ego zawodnika. W reprezentacji Polski Mariusz Lewandowski został zdjęty z boiska w meczu z Kazachstanem jeszcze przed przerwą. Obraził się na Leo Beenhakkera i myślał, że w kadrze już nie zagra. Myślał tak do następnego ranka, kiedy sprawę przeanalizował na chłodno, przeprosił drużynę i trenera, a od Beenhakkera usłyszał krótkie: "Nie ma sprawy, potrzebujemy cię w kolejnych spotkaniach".

Czytaj także: Kuriozalna scena w finale Pucharu Ligi Angielskiej - Arrizabalaga odmówił zejścia z boiska. Sarri szalał ze wściekłości

To "przeprosił drużynę" jest w tym wszystkim najważniejsze, bo to nie o trenera chodzi. Trener może zarabiać dziesięć albo dwadzieścia razy mniej, może być nieudacznikiem, debilem, kretynem i chamem, może nie odnosić sukcesów i podejmować same błędne decyzje. Ale w futbolu chodzi o to, żeby wejść do szatni i pokazać szacunek wszystkim - także tym, którzy, siedząc na ławce, czują się pokrzywdzeni i czekają na swoją kolej.

Trzeba pamiętać, że kiedyś można znaleźć się na ich miejscu i takiego szacunku oczekiwać. Drużyna piłkarska jest jak kompania w wojsku - jest fala, starsi mają swoje prawa, rozkazy przełożonych się wykonuje, a jak nie, to jest się wyrzuconym poza nawias przez grupę i ma się ciężkie życie, bo wiadomo, że kiedy przyjdzie moment próby w boju, na kogoś nie będzie można liczyć. To kwestia zaufania, która, raz zachwiana, może spowodować przeniesienie do innego oddziału albo nawet skierowanie do pracy za biurkiem. Kiedy trwa ostrzał, potrzebni są prawdziwi mężczyźni, a nie mali chłopcy, nie wystarczająco często głaskani przez swoich rodziców wtedy, kiedy był na to czas.

ZOBACZ WIDEO Karne zdecydowały o zwycięstwie Manchesteru City! Skandaliczne zachowanie bramkarza Chelsea! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Kepa Arrizabalaga w niedzielnym finale Pucharu Ligi Angielskiej z Manchesterem City miał być zmieniony w końcówce dogrywki meczu. Trener Maurizio Sarri uznał, że 37-letni Willy Caballero, który trzy lata wcześniej został bohaterem finału broniąc w konkursie rzutów karnych trzy strzały piłkarzy Liverpoolu i dając Manchesterowi City trofeum, w tym momencie bardziej przyda się drużynie. Kepa odmówił jednak zejścia z boiska, a nie ma przepisu, który mógłby wymusić na nim wprowadzenie decyzji trenera w życie. Caballero zdjął rękawice i usiadł na ławce, Chelsea przegrała rzuty karne, a Kepa przepuścił strzał Kuna Aguero pod brzuchem. Sarri po meczu tłumaczył wszystko nieporozumieniem, Kepa wydał głupie oświadczenie o tym, że "dach nie przeciekał, tym bardziej że prawie wcale nie padało" - jak było u Barei.

Czytaj także: Kibice zmienili stronę Kepy Arrizabalagi na Wikipedii. Został nowym menedżerem Chelsea

Nie wiem, jak dzisiaj wygląda dzień w ośrodku treningowym Chelsea, ale jeżeli odbywa się zamiatanie brudów pod dywan tylko dlatego, że Kepa kosztował 80 milionów euro, kiedy przychodził z Athleticu Bilbao, a Sarri i tak pewnie jest na wylocie, to znaczy, że w futbolu padają właśnie ostatnie bastiony normalności. Bo poza absurdalnymi cenami płaconymi za piłkarzy, poza chorymi zarobkami, jakie sobie piłkarze negocjują, poza żelem na włosach i poza tatuażami - na końcu była jeszcze szatnia, w której w każdym klubie skarpetki śmierdzą tak samo i w której slogan "najważniejsza jest drużyna" naprawdę żyje i ma się dobrze. Jeśli na postawienie się ponad wszystko pozwoli się 24-letniemu bramkarzowi, który tak naprawdę jeszcze niczego nie osiągnął, to znaczy, że w piłce nie ma już świętości.

Przeczytaj pozostałe teksty tego autora ->

Źródło artykułu: