Tej wiosny tak szalonego spotkania nie było. Wisła Płock w efektownym stylu wygrała 3:2 po serii dziewięciu spotkań bez zwycięstwa. Do tego nafciarze przerwali passę Cracovii, która była o krok od dokonania historycznego osiągnięcia. Jeszcze nigdy pasy nie wygrały ośmiu meczów z rzędu w najwyższej klasie rozgrywkowej. W sobotnim spotkaniu Lotto Ekstraklasy krakowianie nie wykorzystali szansy.
- Nikt z nas nie skupiał się na rekordzie. Myśleliśmy przede wszystkim, by wygrać kolejny mecz. Niestety się nie udało, więc musimy zacząć nową serię - mówi po meczu Janusz Gol.
- To był dziwny pojedynek. Duży udział miał też sędzia, bo przez to, jak podejmował decyzje, robiło się nerwowo na boisku. Wisła zagrała bardzo dobrą pierwszą połowę, w drugiej też dobrze rozpoczęli, ale później ruszyliśmy do ataku, udało nam się odrobić dwie bramki. Ale w końcówce to oni byli górą - dodaje pomocnik Cracovii.
ZOBACZ WIDEO The Championship: Drużyna Klicha gromi w arcyważnym meczu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Czytaj też: Maciej Kmita: Michał Probierz, czyli ten się śmieje, kto się śmieje ostatni (komentarz)
Szanse na remis odebrał krakowianom w doliczonym czasie gry Dominik Furman. 26-latek wykorzystał rzut karny po faulu Michala Siplaka na Oskarze Zawadzie. - Nie wiem czy to źle nie zabrzmi, ale noga mi nie zadrżała - opowiada Furman o wykonanej "jedenastce". - Był taki ułamek chwili, żeby zrobić to podcinką, ale zrezygnowałem. Za duże ryzyko. Wziąłem pewnie piłkę, nie chciałem zawieźć drużyny i kibiców - dodaje pomocnik Wisły.
Dla płocczan to arcyważne zwycięstwo. Wprawdzie Wisła dalej jest w strefie spadkowej, ale traci już punkt do bezpiecznej Miedzi Legnica.
- Nerwy jeszcze gdzieś w nas siedzą. Te trzy punkty dodały pewności, ale nie mogą nas uśpić. Cracovia pokazała charakter, grała do końca nawet przy 3:2, Cabrera miał dobrą piłkę na 18 metrze, przestrzelił i dobrze się stało - kończy Dominik Furman.
Zobacz także: Faworyci potracili punkty. Zobacz tabelę Lotto Ekstraklasy po sobotnich meczach 24. kolejki