Liga Mistrzów 2019: Borussia Dortmund nad przepaścią. Pościg albo pożegnanie

Getty Images / Maja Hitij / Na zdjęciu: trening piłkarzy Borussii Dortmund
Getty Images / Maja Hitij / Na zdjęciu: trening piłkarzy Borussii Dortmund

Żaden klub nie poniósł takich strat jak Borussia Dortmund w pierwszym meczu o awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. W rewanżu z Tottenhamem Hotspur nie pozostało jej nic innego niż zaatakować.

Klub Łukasza Piszczka przegrał w Londynie 0:3. Przed rewanżem Borussia Dortmund leży na deskach i mało prawdopodobne, że jeszcze podniesie się z nich. Na 10 minut przed końcem regulaminowego czasu Tottenham Hotspur prowadził 1:0 i to jak wyglądał mecz wskazywało, że obu drużynom ten wynik nie przeszkadza. Wrażenie było mylne. Stołeczna drużyna zbierała siły przed jeszcze jednym szturmem. Gole Jana Vertonghena i Fernando Llorente wyraźnie przybliżyły przedstawiciela Premier League do awansu, a Borussia przed powrotem do domu nie potrafiła niczym odpowiedzieć. Albo zrobi to w Dortmundzie, albo odpadnie z Ligi Mistrzów.

Czytaj także: Marco Reus wierzy w awans Borussii Dortmund. "Na tym stadionie były już historyczne mecze"

Tottenham poradził sobie z Borussią bez kontuzjowanych Harry'ego Kane'a i Dele Alliego. Znalazł nowych liderów. Verthongen nie tylko trafił do bramki, ale też asystował przy golu Heunga-Mina Sona. Z kolei Koreańczyk został dwa tygodnie temu najlepszym strzelcem w historii spotkań klubów z Londynu i z Dortmundu. Strzelił cztery gole w pięciu starciach. Biorąc pod uwagę również pojedynki, do których doszło, kiedy Son występował w Bundeslidze, ma na koncie dziewięć trafień w 11 meczach z Borussią. To świetny bilans. Nie można zapomnieć o interwencjach Hugo Llorisa, który przed przerwą miał znacznie więcej zadań niż Roman Burki. Tottenham oddał pięć ze swoich sześciu strzałów celnych dopiero po przerwie. Większość do bramki.

W rewanżu Kane zagrać już może. - Przed nami trudny mecz na wyjeździe. W Dortmundzie już graliśmy kilka razy w ostatnich latach, a kibice Borussii są fantastyczni. Prowadzimy 3:0, przez co wszyscy oczekują od nas potwierdzenia awansu. Musimy wyjść na boisko, wykonać pracę i iść dalej - mówi Kane.

ZOBACZ WIDEO Hierarchia polskich napastników? "Lewandowski, Milik, Piątek. Piątkowi jeszcze trochę brakuje"

W tej dekadzie Borussia rozegrała 12 meczów w europejskich pucharach na własnym stadionie, które zakończyły się wynikiem dającym we wtorek minimum dogrywkę. Na liście wysoko pokonanych w Dortmundzie klubów są FK Gabala, Karpaty Lwów czy Legia Warszawa. Są jednak też silniejsze Benfica Lizbona, Atletico Madryt, Tottenham Hotspur. 10 marca 2016 roku Borussia wygrała z londyńczykami 3:0, a było to pierwsze w historii zderzenie klubów. Jednego gola strzelił Pierre-Emerick Aubameyang, dwa dołożył Marco Reus. Po blisko trzech latach lider Bundesligi potrzebuje powtórki z Ligi Europy w Lidze Mistrzów.

- Jesteśmy w stanie osiągnąć niemożliwe - mówi Reus. - Na tym stadionie rozegraliśmy już historyczne mecze. U siebie jesteśmy potęgą. Będziemy musieli osiągnąć granice naszych możliwości. Potrzebujemy strzelać gole w odpowiednich momentach oraz znaleźć równowagę między obroną a atakiem. Jeżeli przeciwnik zdobędzie bramkę, będzie bardzo trudno - dodaje zawodnik, który potrafił strzelić Tottenhamowi dwa gole w 10 minut.

Zła wiadomość dla Borussii jest taka, że wspominana wygrana 3:0 z Tottenhamem to jej jedyna tak wysoka z angielskim klubem. W 1966 roku strzeliła trzy gole West Hamowi United, ale skończyło się wynikiem 3:1. Znacznie bliżej teraźniejszości, w 2017 roku, rozegrała dwumecz z Benficą Lizbona i awansowała mimo porażki w pierwszym spotkaniu na wyjeździe. W Dortmundzie wygrała 4:0, tyle że w Portugalii wcześniej było 0:1, co pozwoliło szybciej "otworzyć" rewanż. W ostatnich edycjach Ligi Mistrzów był przynajmniej jeden spektakularny pościg w fazie pucharowej. Goniła z powodzeniem FC Barcelona i AS Roma. Identyczną stratę do Realu, jak obecna Borussii, zniwelował rok temu Juventus w Madrycie, a że nie awansował, to już inna historia.

Czytaj także: Liga Mistrzów. Solari kpi ze słów Mourinho. "Real ma więcej zalotników niż Julia Roberts"

Real też zagra we wtorek. Na własnym stadionie będzie bronić zaliczki 2:1 wywalczonej w pierwszym meczu z Ajaksem Amsterdam. Po porażkach z FC Barcelona w Pucharze Króla i w Primera Division drużyna z Santiago Bernabeu pokłada nadzieję na pomyślne zakończenie sezonu głównie w Lidze Mistrzów. Obrońca trofeum jest blisko dziewiątego z rzędu awansu do ćwierćfinału europejskiego pucharu.

Ajax zremisował jesienią na stadionie Bayernu, jest groźny po powrocie do Ligi Mistrzów, ale wyeliminowanie Realu będzie trudnym zadaniem. Wynik premiujący awansem we wtorek osiągnął w Madrycie raz. W 1995 roku wygrał w stolicy Hiszpanii z Realem 2:0 dzięki trafieniom Jariego Litmanena i Patricka Kluiverta. Ajax to jedyny klub z Holandii, z którym Królewscy przegrali na własnym stadionie, ale od siedmiu meczów z tym przeciwnikiem wyłącznie zwyciężają.

1/8 finału Ligi Mistrzów:

Borussia Dortmund - Tottenham Hotspur / śr. 05.03.2018 godz. 21.00

Pierwszy mecz: 0:3.

Real Madryt - Ajax Amsterdam / śr. 05.03.2018 godz. 21.00

Pierwszy mecz: 2:1.

Źródło artykułu: