KSZO - Górnik Wieliczka 1:0
Krystian Kanarski: Był to ciężki mecz, ale zagraliśmy dobrze. Mogliśmy strzelić więcej bramek, bo nawet ja miałem dwie sytuacje na samym początku, ale zainkasowaliśmy komplet punktów i to było najważniejsze.
Był to pierwszy mecz po przerwie zimowej i nasza gra była wielką niewiadomą.
Marcin Dziewulski: Wieliczka dobrze prezentowała się na wyjazdach, gdzie odniosła dziesięć zwycięstw. Ale z nimi zawsze dobrze nam się grało, zawsze nam leżeli.
Okocimski Brzesko - KSZO 1:0
M. D.: Brzesko nam nie leżało i zawsze ciężko tam się grało. O ile na początku graliśmy nieźle, prowadziliśmy 1:0 i gra się układała, o tyle w końcówce straciliśmy bramkę i nieszczęśliwie zremisowaliśmy. Zabrakło czasu, żeby strzelić zwycięskiego gola. Praktycznie cały mecz kontrolowaliśmy, ale po przypadkowej sytuacji po rzucie rożnym zakotłowało się w polu karnym i skończyło się podziałem punktów. Powinniśmy byli wygrać ten mecz i przywieźć do Ostrowca komplet punktów. Chyba niepotrzebnie za wszelką cenę broniliśmy wyniku.
K. K.: Wydaje mi się, że w tamtym meczu zagraliśmy trochę źle taktycznie, bo tylko jednym napastnikiem. Później sami stwierdziliśmy, że gra jednym napastnikiem nie leży naszej drużynie.
KSZO - Ruch Wysokie Mazowieckie 1:0
M. D.: Nie pamiętam tego meczu … Aaa, to był słaby mecz, ale ozdobą była bramka zdobyta przez Łukasza Szymoniaka z ponad 50 metrów.
K. K.: Słaby mecz w wykonaniu obu drużyn, to była taka szarzyzna ligowa. Ani Ruch nas niczym nie zaskoczył, my też zagraliśmy słabe zawody.
M. D.: Tak jak nie dopisało nam szczęście w poprzednim meczu, tak tutaj się wyrównało. Aż chyba za bardzo się wyrównało, bo bramka padła w ostatniej minucie gry, po ogromnym błędzie bramkarza gości.
K. K.: Ale ogólnie byliśmy bardzo zadowoleni (śmiech). Przez jakiś czas tą bramkę pokazywali niemal wszędzie.
Concordia Piotrków Trybunalski - KSZO 0:2
M. D.: Od tego poprzedniego spotkania złapaliśmy chyba dołek. Mimo zdobyczy kompletu punktów, grało nam się ciężko i nie szło.
K. K.: W tym meczu Michał Pietrzak i Adrian Frańczak, którzy weszli na zmiany pociągnęli cały zespół.
M. D.: Pietrzu z Frankiem wnieśli dużo świeżości. To był mecz dobrych zmian.
KSZO - Sokół Aleksandrów Łódzki 4:0
K. K.: Sokół się bronił całą pierwszą połowę, a później worek z bramkami się rozwiązał. Mieliśmy mocną ławkę rezerwowych i czasami ta ławka decydowała o losach meczu. Wygraliśmy 4:0, a mogliśmy jeszcze wyżej. Zagraliśmy bardzo dobrą drugą połowę.
M. D.: W tym meczu stworzyliśmy dużo sytuacji podbramkowych. Udało się wykorzystać tylko cztery (śmiech).
Sandecja Nowy Sącz - KSZO 1:0
K. K.: Dziewul, mów … Ja w tym meczu nie zagrałem. Brasila nie było, a nie … był (śmiech).
M. D.: No tak, dla mnie największe miny (śmiech). Brasila przycisnęła do ziemi ręka z opaską kapitana (śmiech). A na poważnie, to tam znowu wyszliśmy jednym napastnikiem. Nie wiem, czy pojechaliśmy tam po remis, w każdym bądź razie, tak wyszliśmy na murawę, jakbyśmy od początku chcieli bronić tego 0:0, a może uda się coś strzelić. Z gry mecz dla mnie typowy na remis, ale niestety jeden błąd więcej przytrafił się naszej drużynie i przegraliśmy 0:1. Sandecja nie zachwyciła w tym spotkaniu i mam takie wrażenie, że gdybyśmy wyszli dwoma napastnikami na ten mecz, wynik mógłby być inny, bo wyglądało to, jakbyśmy nie potrafili grać jednym napastnikiem.
KSZO - Przebój Wolbrom 2:0
K. K.: Ciężki mecz. Do przerwy było 1:0 i przez te 45 minut Przebój dobrze się prezentował. Z tym zespołem zawsze było ciężko i ten mecz też to pokazał. Męczyliśmy się strasznie do momentu, aż na 2:0 strzelił Adrian Frańczak. Wtedy dopiero zaczęliśmy grać.
Pelikan Łowicz - KSZO 1:0
K. K.: Mnie tam nie było. Chyba kartki mnie wykluczyły. A jak sobie to wszystko przeanalizowałem, to wyszło, że te pięć porażek w tym sezonie zanotowaliśmy w spotkaniach, kiedy nie było mnie na boisku (śmiech). Jak byłem na boisku, to nie przegraliśmy ani razu (śmiech).
M. D.: Proszę powyższe podkreślić (śmiech). Mi się dobrze tam grało (śmiech). Tak na serio, to tam oddaliśmy mecz bez walki – taka jest prawda. Pelikan nie miał jakiegoś mocnego składu, ale mam wrażenie, że pojechaliśmy tam z myślą, że wygramy bez przykładania nogi do nogi przeciwnika. Praktycznie nie stworzyliśmy tam sytuacji. Jeden strzał Adasia i nieudana dobitka Huberta to trochę za mało jak na całe spotkanie. W Łowiczu ruszaliśmy się, jak muchy w smole.
KSZO - Wigry 1:1
K. K.: Wigry grały nieźle na wyjazdach, co udowodniły w tym spotkaniu. My strzeliliśmy bramkę i w tej samej minucie straciliśmy bramkę kuriozum. Gdyby nie to, myślę, że co najmniej to 1:0 dowieźlibyśmy do końca. Tego dnia nie graliśmy dobrze. Mieliśmy swoje okazje, ale ich nie wykorzystaliśmy.
M. D.: Przy dobrej skuteczności wygralibyśmy co najmniej 3:0, ale czasami tak się układa.
Kolejarz Stróże - KSZO 2:2
K. K.: Moim zdaniem, był to przełomowy mecz. Wtedy zaczęliśmy marsz w górę i nie oglądaliśmy się już na nikogo. Wiedzieliśmy, że musimy zacisnąć zęby i zasuwać bo nie możemy sobie pozwolić już na żadne odpuszczanie. Mimo, że zremisowaliśmy frajersko to spotkanie w ostatniej minucie, ale dało nam jedno: wiedzieliśmy, że mamy ten charakter i potrafimy walczyć. Graliśmy tak, jak powinniśmy grać całą rundę.
KSZO - ŁKS Łomża 2:0
K. K.: Powiedziałem już kiedyś, że gdybyśmy wzięli Łomże na boisko przy ulicy Różanej, to byśmy wygrali z 10:0. Tutaj, ten stadion, Ci kibice sprawili, że Ci młodzi chłopcy wznieśli się na wyżyny, a my to spotkanie chcieliśmy wygrać jak najmniejszym nakładem sił. Nie ma się co oszukiwać, że było to tak, że każdy się mobilizował, ale o tą mobilizację było ciężko. Chcieliśmy bardzo, a kibice zaczęli się niecierpliwić i było coraz trudniej. Skończyło się 2:0 i takie mecze grało nam się najtrudniej, bo każdy chyba pamięta jeszcze mecz z poprzedniego sezonu, gdzie przegraliśmy z takim samym zespołem 3:4. Daliśmy sobie strzelić cztery bramki i to dopiero było kuriozum.
M. D.: Może na nasze szczęście skończyło się tylko 2:0, bo później był mecz z OKS Olsztyn. Różnie mogłoby być, gdybyśmy wygrali 10:0. Podejście do meczu z OKS mogłoby być wtedy zupełnie inne, a w tym momencie nas to zmobilizowało.
KSZO - OKS 1945 Olsztyn 1:0
K. K.: OKS to była dobra drużyn, ale i my zagraliśmy bardzo dobrze. Jakbyśmy wcześniej grali z takim zębem i zaangażowaniem to świętowanie awansu przypadłoby kilka kolejek przed końcem sezonu.
M. D.: Pamiętam, że oni strasznie płakali na boisku, że ich kopiemy. Podskakiwali, ale prawda jest taka, że właśnie tak powinniśmy grać.
Hetman Zamość - KSZO 0:2
M. D.: Ja tam prawie nie grałem, dość wcześnie zszedłem z kontuzją. Ja już mam taki charakter, że nie potrafię przejść obok meczu. Nawet jak mnie coś tam boli, to robię wszystko, żeby tylko o tym nie myśleć. Miałem nadzieję, że nic takiego złego z moją nogą się nie dzieje, ale jak się później okazało, zrobiłem duży błąd, bo nie grając w tym meczu, mógłbym zagrać w następnym. A tak, to na dobre wypadłem już do końca sezonu.
K. K.: Na początku nam nie szło, Zamość nas złapał, ale po 20 minutach już wszystko było w porządku. Zaczęliśmy grać swoje i walczyliśmy. Jak na tamtą ligę, mieliśmy niezłe umiejętności. Jak doszła do tego jeszcze wola walki, było dobrze.
KSZO - Jeziorak Iława 1:0
K. K.: W tym meczu też do końca była nerwówka, bo mogliśmy wygrać ze trzy, cztery do zera, bo mieliśmy na tyle sytuacji, że to była masakra. Już była ta perspektywa awansu. Wiedzieliśmy, że ludzie czekają, żeby się cieszyć, śpiewać, tańczyć po meczu i to paraliżowało. Teraz po kilku tygodniach przerwy, można sobie powiedzieć, że większość drużyny była sparaliżowana.
M. D.: Tak prawdę mówiąc, to przez całą rundę chyba nie było takiego meczu, żebyśmy sobie spokojnie strzelili na początku bramkę i do końca rozegrali spokojny mecz. Nawet to 2:0 z Przebojem Wolbrom, to były bramki strzelone w II połowie i raptem ostatnie 15 minut mogliśmy pograć na luzie. Nie przypominam sobie, żeby jakiś mecz był bez presji. Cały czas graliśmy o coś, a 1:0 to nie wynik.
Start Otwock - KSZO 1:0
K. K.: Z tego co wiem, to grała tam młodzież i zaprezentowała się bardzo dobrze. Lepiej na tym boisku się nie dało. Szkoda, że nie przynieśli dobrego wyniku, ale myślę, że cały sezon był dla nas.
- Ogólnie to było mało porażek i dużo remisów. Trzeba powiedzieć, że nasi bramkarze puścili tylko 23 bramki. Na tyle kolejek, to nawet nie jest 1 stracona bramka na mecz. 52 strzelone bramki dosyć równomiernie się rozłożyły: Adam Cieśliński strzelił 8, po 7 Krystian Kanarski, Adrian Frańczak i Kelechi Iheanacho. Dołożyli do tego i pomocnicy i obrońcy. No i najważniejsze, u siebie nie przegraliśmy. Stadion w Ostrowcu, mimo, że czasami słychać było z trybun różne głosy, nie został zdobyty - zgodnie podsumowali sezon Krystian Kanarski i Marcin Dziewulski.