Gdy 19-letni rudy pomocnik wszedł do szatni łódzkiej drużyny, pozostali zawodnicy zdębieli. To Boniek był w Widzewie szefem, dlatego wszystkich zawodników ustawiał pod siebie. Najpierw zajął miejsce starszego kolegi, a kiedy jeden z piłkarzy zwrócił mu uwagę, żeby się przesiadł, Boniek warknął. - Pier...ę, nie interesuje mnie to, przyszedłem tu grać.
I zaczął się przebierać.
Młynarczyk nie dał się obecnemu prezesowi PZPN pięć lat później, gdy w 1980 roku przychodził do Widzewa z Odry Opole. Boniek, tak jak od początku gry w klubie, usiłował narzucić swoje zasady, także bramkarzowi. Ale Młynarczyk jakby przypomniał Bońkowi dzień, gdy bezczelnie rozsiadł się w szatni. Po kolejnych uwagach Bońka ukrócił wschodzącą gwiazdę. - Pier...l się, zajmij się sobą - powiedział bramkarz.
Młynarczyk i Boniek zrobili wielkie kariery. To legendy Widzewa, z którym sięgnęli dwukrotnie po mistrzostwo Polski, w roku 1981 i 82, a Młynarczyk później doszedł z drużyną do półfinału Pucharu Europy.
Obaj piłkarze to również legendy FC Porto i Romy, czyli drużyn, które w środę zagrają w 1/8 Ligi Mistrzów. W pierwszym spotkaniu 2:1 wygrali rzymianie.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Konflikt Sa Pinto - Mączyński budzi zażenowanie. "Duzi panowie stali się małymi chłopcami"
Casillas zawstydzony
Boniek to nie tylko jeden z najlepszych piłkarzy w historii Romy, ale także oddany jej kibic, który mieszka w Rzymie i mecze drużyny ogląda z loży VIP. Młynarczyk niedawno odwiedził Porto, portugalski klub szczycił się jego wizytą we wszystkich mediach społecznościowych, a Iker Casillas, który w Realu Madryt grał szesnaście lat, a teraz kończy karierę w Porto, stał przy Młynarczyku zawstydzony i porównując się do Polaka nazwał się "zwykłym bramkarzem".
Boniek w Romie grał trzy lata i wygrał Puchar Włoch, Młynarczyk osiągnął więcej z FC Porto: dwa mistrzostwa oraz puchar Portugalii, a na arenie międzynarodowej wygrał Puchar Mistrzów, Superpuchar UEFA i Puchar Interkontynentalny.
Ale zanim obaj dali się poznać w futbolu na najwyższym poziomie, musieli wykaraskać się z tarapatów. Na początku lat 80 "Przegląd Sportowy" wykreślił Bońka i Młynarczyka z listy kandydatów na sportowca roku, a jeden z dziennikarzy na łamach tej gazety domagał się dożywotniego zakazu gry Młynarczyka w reprezentacji Polski i drastycznego zmniejszenia zarobków Bońka. Dodatkowo Widzew Łódź, który walczył o pierwsze mistrzostwo w historii, całą rundę wiosenną sezonu 1980-81 musiał radzić sobie bez obu piłkarzy, bo PZPN zawiesił ich za aferę na Okęciu. Młynarczyk na lotnisko przyjechał pijany.
Bunt
Ich znajomość rozpoczęła się od szorstkich słów, ale Boniek szanuje ludzi, którzy mu się postawią. Dlatego, gdy selekcjoner Ryszard Kulesza zdecydował zostawić Młynarczyka w kraju przed wylotem na mecze reprezentacji z Włochami i Maltą, Boniek stanął na czele buntu. Z trójki Boniek, Stanisław Terlecki i Władysław Żmuda to obecny prezes związku najbardziej bronił Młynarczyka.
Książka "Wielki Widzew" Marka Wawrzynowskiego zdradza kulisy tamtej afery i fakty, jak do niej doszło. Młynarczyk pierwszego dnia zgrupowania, dobę przed wylotem do Perugii, ruszył w miasto. I według relacji świadków przyjechał na lotnisku pod wpływem alkoholu.
Czytamy o tym w "Wielkim Widzewie". Oto fragmenty:
"Młynarczyk z Włodzimierzem Smolarkiem i dwoma przypadkowymi osobami pojechali do restauracji w centrum Warszawy dzień przed wylotem z Polski. Do hotelu Młynarczyk wrócił o godzinie 5 rano z dziennikarzem TVP, zamówili taksówkę i znowu pojechali. Młynarczyk ponownie w hotelu pojawił się o godzinie 6.50.
Gdy piłkarze zajmowali miejsca a autokarze, w jego drzwiach stanął asystent Ryszarda Kuleszy, Bernard Blaut i oświadczył, że Młynarczyk zostaje w kraju. Ta decyzja spotkała się z protestem ze strony pozostałych zawodników, którzy powiedzieli, że bez kolegi nie jadą.
Stanisław Terlecki zawiózł Młynarczyka na lotnisko własnym samochodem."
Dalej Wawrzynowski opisuje, co działo się na lotnisku. Niektórzy piłkarze wpadli w szał, Terlecki, żeby uniemożliwić ekipie telewizyjnej nagrywanie kadrowiczów kamerą, w końcu wyjął z gniazdka kabel specjaliście od oświetlenia.
"W dzienniku telewizyjnym kamera pokazała Młynarczyka, choć przez chwilę, to na tyle wyraźnie by odnieść wrażenie, że ledwo stoi na nogach i wątpliwości, jak żartowali obecni na lotnisku dziennikarze, są tylko co do tego, czy to on opiera się o słup w lotniskowym holu czy też słup opiera się o niego. Tak czy inaczej zawodnik i słup mieli się ku sobie. Za chwilę doszło do kolejnego spięcia na między trenerami i zawodnikami. Boniek i Żmuda jasno postawili sprawę - lecieć musi cała drużyna" - czytamy w książce.
Boniek interweniował, negocjował z selekcjonerem.
- Rano gdy się dowiedziałem, że Józek nie leci, próbowałem dodzwonić się do trenera Kuleszy. Już go nie było w domu. Na lotnisku rozmawialiśmy z trenerem i prosiliśmy, by zabrać Józka do Włoch i tam rozstrzygnąć sprawę między nami. Żadnych warunków nie stawialiśmy. Przedstawiliśmy tylko trenerowi problemy, z jakimi boryka się Józek. Ja trenera kadry nie stawiałem pod ścianą - zapewniał po latach.
Reprezentanci osiągnęli to, co chcieli. "Piłkarze w tym momencie zaszli już za daleko, by się wycofać. Z ich strony był to akt odwagi, ale przede wszystkim solidarności wobec Młynarczyka. To starcie wygrali. Na mecz pojechali w komplecie" - pisze Wawrzynowski w "Wielkim Widzewie".
Liga Mistrzów: Real - Ajax. Madryt w szoku, Królewscy za burtą! Zespół z Amsterdamu wraca na salony
Bohaterowie
Ale spotkania eliminacji MŚ z Maltą nie zagrali. Władze PZPN kazały wrócić Młynarczykowi, Bońkowi, Żmudzie i Terleckiemu do kraju. Czwórka piłkarzy została zawieszona przez PZPN w prawach zawodnika, nie mogli grać i w klubach, i reprezentacji. Boniek przez rok, Młynarczyk przez 8 miesięcy. Zawodnicy nie mogli występować na wiosnę w ekstraklasie, a Widzew po rundzie jesiennej miał tylko trzy punkty przewagi nad Bałtykiem Gdynia.
Co prawda wyroki ostatecznie zmniejszono, ale Boniek i Młynarczyk byli siedem miesięcy poza futbolem. Po zawieszeniu pojechali jednak z kadrą Antoniego Piechniczka na mundial do Hiszpanii, wywalczyli trzecie miejsce na MŚ, Młynarczyk był jednym z najlepszych bramkarzy turnieju, a Boniek strzelił cztery gole, później robił furorę w Juventusie, z którego przeszedł do Romy. A Widzew i tak zdobył mistrzostwo, choć z trudem, z przewagą dwóch punktów nad Wisłą Kraków. Młynarczyk na Zachód wyjechał dwa lata po Bońku, najpierw do Bastii, następnie Porto.
W środę Boniek i Młynarczyk znowu spotkają się w jednym celu, by obejrzeć mecz 1/8 Ligi Mistrzów. Oby tylko nie siedzieli obok siebie, bo znowu może być ostro, jak w szatni Widzewa, prawie czterdzieści lat temu.
Liga Mistrzów: koszmar Realu Madryt. Dwie kontuzje i zapłakany Lucas Vazquez
A teraz nagle cisza .... jak napisal o LBGT..