Przemysław Pawlak
Są czołowymi napastnikami w silnych ligach europejskich. Razem pojawią się na zgrupowaniu reprezentacji Polski przed meczami w eliminacjach mistrzostw Europy 2020. Ale czy Krzysztof Piątek i Robert Lewandowski razem mogą zagrać w nich od początku?
W połowie poprzedniego roku to pytanie nie miałoby racji bytu. Osiągnięcia Krzysztofa Piątka we Włoszech, zdobywane bramki dla Genoi oraz Milanu, transfer do Mediolanu za 35 milionów euro sprawiły, że były zawodnik Cracovii szturmem zdobył renomę w Europie. Czy dziś już jest w stanie zagrozić pozycji Roberta Lewandowskiego w kadrze? Nie jest.
Wyniki sondy, którą "PN" przeprowadziła za pośrednictwem Twittera, wskazują jednak, że kibice chcą zobaczyć w ataku reprezentacji Polski nie tylko Roberta. Ich zdaniem "Lewy" powinien mecz z Austrią, otwierający drogę drużyny Jerzego Brzęczka do finałów mistrzostw Europy, zacząć wspólnie z Piątkiem. Tylko czy to w ogóle jest możliwe? Czy charakterystyka gry tych napastników nie jest za bardzo do siebie podobna?
Oczekiwania
- Za formę prezentowaną we Włoszech Piątkowi należy się miejsce w wyjściowym składzie reprezentacji Polski. Nie widzę możliwości, żeby nie znalazł się w jedenastce - mówi Grzegorz Lato, autor 10 goli w finałach mistrzostwach świata, w czym żaden Polak prędko go nie dogoni. - Jest skuteczniejszy od Milika. W każdym razie kadra to nie tylko napastnicy, ważne, jak zagrają inni, czy atakujący będą otrzymywali podania. Czym innym jest gra w Bayernie, gdzie masz wokół siebie plejadę gwiazd, a czym innym gra w kadrze narodowej.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Krzysztof Piątek strzelił kolejnego gola. Dał zwycięstwo Milanowi! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Zawodnicy o wysokiej klasie piłkarskiej zawsze znajdą zrozumienie na boisku. Teoretycznie wspólny występ Piątka i Lewandowskiego od początku meczu jest możliwy. Jesienią w spotkaniu z Portugalią w Chorzowie RL9 i KP19 zagrali razem. Sektory, w których operowali, były podobne, choć kapitan reprezentacji pojawiał się też z lewej strony boiska, z kolei Piątek najczęściej trzymał się środka.
Ten fakt nie jest optymistyczny, korzyści dla zespołu były z tego niewielkie. "Lewy" nie oddał ani jednego strzału na bramkę Portugalczyków, Piątek dwa - jeden skuteczny. Liczba napastników i ich jakość nie przełożyły się na liczbę sytuacji bramkowych stwarzanych atakującym. Inna sprawa, że Brzęczek wówczas eksperymentował. W roli gospodarza spotkanie z Portugalią zaczęliśmy bez klasycznych skrzydłowych, w starciu z silnym rywalem nie byliśmy w stanie przejąć inicjatywy, długimi fragmentami biało-czerwoni głównie pracowali w defensywie. Druga linia miała duże problemy z opanowaniem sytuacji, także dlatego, że kosztem pomocnika zagrał drugi napastnik.
- Dobrzy zawodnicy zawsze się do siebie dopasują. Trener nie potrzebuje dużo czasu, aby tego dokonać. Robert i Krzysiek grają w piłkę na poziomie europejskim, wiedzą, na czym to polega. Nie widzę żadnego problemu, aby mogli zagrać wspólnie - uważa Włodzimierz Lubański, drugi w kolejności najskuteczniejszych zawodników reprezentacji Polski. - Teoretycznie Lewandowski mógłby wycofywać się po piłkę do drugiej linii. Najważniejsza jest jednak kwestia poruszania się po boisku pozostałych zawodników, nie tylko napastników.
Słowa Lubańskiego są istotne. Jak zespół będzie funkcjonował, gdy w składzie znajdzie się dwóch napastników o charakterystyce dziewiątki? Austriacy jesienią najczęściej w drugiej linii wystawiali pięciu pomocników, przy założeniu występu duetu atakujących po stronie polskiej będą mieć w środku przewagę. Brzęczek z pewnością zdaje sobie z tego sprawę. Na niedawnej konferencji prasowej mówił: - Austria to zespół nieprzyjemny, bardzo agresywny, wybiegany, groźny przy stałych fragmentach. Czeka nas wyzwanie, musimy podejść do niego rozsądnie. To będzie mecz, w którym o wyniku zadecydują nie tylko umiejętności, ale też zaangażowanie, walka, determinacja.
Wypowiedź selekcjonera można odczytać następująco: w drugiej linii siły powinny być wyrównane, w tej strefie nie możemy przegrać walki. A skoro tak, gra dwoma napastnikami staje się mało prawdopodobna. Zwłaszcza, że przy założeniu zastosowania systemu 1-4-4-2 silne musiałyby być skrzydła. Tymczasem problemy na bokach pomocy spędzały sen z powiek Brzęczkowi przez całą jesień, stąd wzięły się nieudane próby gry bez klasycznych skrzydłowych w meczach w Chorzowie z Włochami oraz Portugalią.
Kontra
Trenerzy, decydując się na wystawienie pary atakujących, najczęściej szukają zawodników różnych. Jeśli jeden jest klasycznym królem pola karnego, piłkarzem zajmującym się finalizowaniem akcji, drugi ma inną charakterystykę. Lubi cofnąć się po piłkę, stara się budować akcje, zaatakować dryblingiem szesnastkę czy zejść na skrzydło.
Zaskakująca opinia Jana Tomaszewskiego. "Piątek z Lewandowskim? To samobójstwo" - CZYTAJ WIĘCEJ
Tymczasem Lewandowski i Piątek to zawodnicy do siebie podobni, także pod względem poruszania się po boisku. Nie chodzi tylko o aktywność w tych samych sektorach boiska, ale też sposób schodzenia na prostopadłe piłki czy sposób wykańczania akcji. Nawet jeśli są skuteczni w klubach, wspólnie na boisku mogą ograniczać grę nie tylko swoją, również całego zespołu.
W tym miejscu próba powołania się na przykład wspólnej gry Lewandowskiego z Arkadiuszem Milikiem nie będzie trafna. Milik ma inną charakterystykę, jest zawodnikiem chętnie biorącym udział w konstruowaniu akcji, potrafi uderzyć z dystansu. Dlatego nie brakuje głosów, że jeśli już reprezentacja ma grać dwójką z przodu, z punktu widzenia taktycznego, organizacji większy sens ma wystawienie pary Lewandowski - Milik lub Piątek - Milik niż Lewandowski - Piątek. Dwaj różni od siebie napastnicy dają dużo więcej możliwości trenerowi. Przy czym szanse na to, że kapitana drużyny narodowej zabraknie na boisku, zakładając, iż będzie zdrowy, są żadne.
- Rozmowy z Robertem są dla mnie ważne. Podkreślam - rozmowy, a nie konsultacje. Pozycja, jego wartość dla reprezentacji jest jasna. Cieszę się z dwóch rzeczy, po pierwsze - mam zawodników o niesamowitych umiejętnościach, bardzo skutecznych. Po drugie - są inteligentni, świadomi tego, w jakim otoczeniu znajdują się w kadrze, jakie są realia drużyny i co chcemy osiągnąć - mówił Brzęczek.
Gdyby mimo wszystko selekcjoner zdecydował się na taki wariant, piłkarzem cofniętym, wracającym do drugiej linii, pomagającym w rozegraniu byłby RL9. Wynika to z jego większej wszechstronności. Napastnik Bayernu w tym momencie jest po prostu lepiej wyszkolonym piłkarzem, lepiej przygotowanym pod względem technicznym, dobrze radzącym sobie w tłoku, gdy trzeba grać na małej przestrzeni. Dostając trudne do opanowania podanie, jest w stanie utrzymać się przy piłce.
[nextpage]Piątek na tle Lewego ma tu jeszcze rezerwy, na dziś trudniej mu odnaleźć się w budowaniu kombinacji, grze na jeden kontakt niż Robertowi. KP19 rzadko tworzy tak zwaną małą grę, po której padają bramki, jest piłkarzem, któremu trzeba akcję przygotować do wykończenia. Jak ktoś zgrabnie zauważył - przypomina byłego selekcjonera Pawła Janasa na polowaniu, który trafiał dzika, gdy ktoś go na niego naprowadził, bo sam nie potrafił zwierza namierzyć.
To wszystko nie oznacza, że Piątek jest piłkarzem przeciętnym. Inna jest po prostu perspektywa, kiedy zestawia się go z zawodnikiem klasy Lewandowskiego. Napastnik Milanu będzie się jeszcze rozwijał. Na dziś Piątek to siła, umiejętność wywalczenia pozycji, szybka reakcja, wyjście do prostopadłej piłki, pazerność. Jego znakiem rozpoznawczym jest bardzo dobra gra głową, lepsza niż w przypadku Roberta. W tym elemencie jest odważny, ma dobry timing i bardzo ważną cechę - potrafi długo wisieć w powietrzu.
Niemniej można usłyszeć nawet tak zdecydowane głosy, że żaden trener, chcąc zagrać jednym napastnikiem i mając do wyboru Lewandowskiego i Piątka, nie zdecyduje się na wystawienie tego drugiego. Obecność na boisku zawodnika Bayernu daje po prostu więcej możliwości.
- Obaj czują się bardzo dobrze w szesnastce, potrafią strzelić gola z niczego, wykończyć akcje uderzeniem z pierwszej piłki, bez zastanowienia - mówi Jacek Zieliński, trener Lecha Poznań w sezonie 2009-10, kiedy "Kolejorz" z "Lewym" w składzie zdobył mistrzostwo Polski. - Potrafią grać tyłem do bramki, wziąć grę na siebie, dać możliwość podejścia do akcji kolegom. A co ich różni? Krzysiek lepiej gra głową, z kolei Robert to lata gry na najwyższym poziomie, pod względem umiejętności czysto piłkarskich w tym momencie jest zdecydowanie przed Krzyśkiem. Gra w tłoku, przyjęcie piłki, szukanie wolnych przestrzeni na boisku, rozegranie - od czasu naszej wspólnej pracy w tych elementach Robert zrobił ogromne postępy.
Rzeczywistość
Rozważania na temat wspólnej gry RL9 i KP19 to jedno, ważniejsze jest, jak ustawienie reprezentacji Polski w meczu z Austrią postrzega Brzęczek. Na zeszłotygodniowej konferencji prasowej selekcjoner nie przesądził, ale przyznał, że w tym momencie najbliżej mu do powołania na marcowy dwumecz w eliminacjach Euro 2020 trzech napastników. Wątpliwe zatem, że w ogóle ma myśl z wystawieniem w Wiedniu całej trójki w wyjściowej jedenastce, a taki pomysł również pojawił się w publicznej dyskusji. Zwłaszcza że Lewandowski, Milik i Piątek w zbyt wielu wymiarach są do siebie podobni.
Reprezentacja Polski to nie jest festiwal, na którym oglądamy popisy indywidualne, cała drużyna musi dobrze funkcjonować. Gdybyśmy posiadali w kadrze trzech światowej klasy defensywnych pomocników, wszyscy oni powinni znaleźć się w wyjściowym składzie? Tak to nie działa. Proporcje między atakiem a obroną muszą zostać zachowane.
- Wszystko można sobie wyobrazić, również to, że reprezentacja zagra trójką napastników. Natomiast na jakie ustawienie postawię, odpowiedź dadzą najbliższe tygodnie. Decyzja zapadnie na zgrupowaniu przed meczami z Austrią i Łotwą - tłumaczył najpierw dyplomatyczne Brzęczek, a potem przeszedł do konkretów:
- Jesienią w trzech meczach zagraliśmy dwoma napastnikami. Tak było w spotkaniach z Irlandią we Wrocławiu oraz Włochami i Portugalią w Chorzowie. Które mecze był w wykonaniu drużyny narodowej najlepsze? Z Włochami w Bolonii i z Portugalią w Guimaraes - graliśmy w nich jednym napastnikiem. O skuteczności drużyny decyduje nie liczba ofensywnych zawodników w jedenastce, ale sposób poruszania się zespołu po boisku, jego zrozumienie. Musimy zachować rozsądek, wybrać rozwiązanie najlepsze dla grupy zawodników, którą dysponujemy. Musimy patrzeć na całą drużynę, nie tylko na to, kto w danym momencie jest skuteczny. Kiedyś reprezentacja Polski zagrała w Gdańsku z Cyprem pięcioma napastnikami, spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem... Co nie oznacza, że nie będzie momentów w trakcie meczów, w których na placu będzie przebywało trzech napastników.
- Gra z jednym napastnikiem w ostatnim czasie wychodziła reprezentacji najlepiej. Mamy trzech napastników z wysokiego poziomu. Robert to klasa światowa, Krzysiek i Arek to klasa europejska. Trzy grzyby w barszczu to jednak trochę za dużo - uważa Zieliński.
I dodaje: - Nawet jeśli ten zestaw jest mocny, będzie trudny do zrealizowania na boisku. Przy trójce trzeba byłoby szukać innej pozycji Robertowi lub Krzyśkowi, ale także Arkowi Milikowi. To się może zdarzyć tylko w sytuacjach ekstremalnych. Poza tym selekcjoner nie będzie miał czasu, żeby to przećwiczyć. Do tego Arek, Robert i Krzysiek są podobni do siebie. Niektóre zespoły grają na trzech napastników, ale piłkarze ustawieni na bokach często bazują na szybkości, dryblingu. Konfiguracja trójki wygląda inaczej. Natomiast ustawienie z dwójką napastników - taką możliwość widzę. W moim przekonaniu nie zagramy w Austrii atakującymi zestawionymi w poziomie, ale jestem w stanie wyobrazić sobie Krzyśka Piątka na szpicy, a za jego plecami Roberta Lewandowskiego. Niekoniecznie zawodnik grający jako podwieszony napastnik musi pracować na kolegę z ataku. Ma również spory wachlarz wykańczania sytuacji. To kwestia wyboru ustawienia i mądrości Jurka Brzęczka. Selekcjoner wie, o co w piłce chodzi, poradzi sobie.
Gra trójką z przodu od początku meczu więc się nie wydarzy. Może być tylko opcją w sytuacji, gdy biało-czerwoni będą zmuszeni do gonienia wyniku. Podobnie jest ze wspólnym zestawieniem Lewandowskiego z Piątkiem, mogą zagrać razem, ale prędzej przez 20 minut niż od początku. Zresztą ze słów selekcjonera można wywnioskować również, iż szanse na wystawienie w wyjściowym składzie dwóch atakujących nie są wielkie. Brzęczek kilkakrotnie podkreślał, że przed meczami z Austrią i Łotwą będzie bazował głównie na tym, co udało się wypracować jesienią. Odwołanie się do wyjazdowych meczów z Włochami i Portugalią nie było przecież przypadkowe. W dodatku trener będzie walczył z czasem. Z Austrią zagramy w czwartek 21 marca.
Zawodnicy, którzy ligowe mecze rozegrają w piątek i sobotę, na zgrupowaniu stawią się w niedzielę, natomiast ci, którzy obowiązki klubowe wypełniać będą w niedzielę, a będzie ich sporo, bo ponad połowa drużyny, pojawią się w Warszawie dopiero w poniedziałek. To oznacza, że selekcjoner będzie mógł przeprowadzić maksymalnie dwa treningi. Zajęcia taktyczne odbędą się natomiast tylko we wtorek. Trudno przypuszczać, że czasowe ograniczenie popchnie Brzęczka w kierunku kolejnych eksperymentów.
- Skorzystamy z wypracowanych jesienią schematów w rozegraniu, zachowań w ofensywie i defensywie. Czas pozwoli nam tylko na to, żeby sobie krótko to przypomnieć. Kluczem do dobrej gry w Wiedniu będzie przygotowanie mentalne. Na zgrupowaniu w Chorzowie przed meczami z Włochami i Portugalią w Lidze Narodów chcieliśmy zrobić za dużo... - tłumaczył selekcjoner.
- Dysponujemy trzema napastnikami światowego formatu, chcemy to wykorzystać, ważny jednak jest rozsądek pozwalający na skuteczną grę. Każdy z nich jest gotowy, żeby grać, ale też każdy ma świadomość, że mogą zdarzyć się spotkania, w trakcie których wszyscy na boisku się nie pojawią. Krzysiek zachował pokorę, twardo stąpa po ziemi. Przed meczami w eliminacjach zapadną decyzje. Nie każdy będzie zadowolony, niech nawet ktoś na mnie wściekły, ja to akceptuję. W Portugalii Krzysiek Piątek był gotowy do wejścia na boisko, ale Arek Milik strzelił gola. Zmienił się wynik, Krzysiek nie pojawił się na placu. Widziałem jego rozczarowanie. Rozmawialiśmy. Przy trzech napastnikach na niesamowitym poziomie przekazanie decyzji o tym, że ktoś usiądzie na ławce rezerwowych, nie będzie łatwe. Ale sobie z tym poradzimy.
Czy RL9+KP19=ME2020? Tak, przy czym wartość RL9 w tym równaniu będzie większa. Dla KP19 za wcześnie. Jeszcze.