Po bardzo słabym występie w rewanżowym meczu z Liverpoolem w 1/8 finału Ligi Mistrzów (1:3) i odpadnięciu z rozgrywek, Robert Lewandowski przyznał, że on i jego koledzy zagrali zdecydowanie zbyt bojaźliwie.
- Nie mieliśmy argumentów. Zagraliśmy bardzo defensywnie, za bardzo asekuracyjnie, nie podejmowaliśmy ryzyka. Nie próbowaliśmy zaatakować większą liczbą zawodników. Dlatego też mieliśmy tak mało sytuacji - powiedział Michałowi Kołodziejczykowi, redaktorowi naczelnemu WP SportoweFakty.
Słowa te zostały odebrane w Niemczech jako krytyka Niko Kovaca. Media uznały, że Lewandowski znów marudzi i wyciągnęli mu pseudonim "LewandMOTZKI", jaki używali wobec niego kilka lat temu.
Na piątkowej konferencji prasowej Kovac został zapytany, jak odebrał słowa swojego napastnika. - Myślę, że w jego wypowiedzi nie było nic negatywnego. Jeśli Robert tak czuł, to w porządku. Krytyka nie była skierowana we mnie - powiedział Chorwat.
Z kolei w sobotę "Bild" donosi, że również Lewandowski ma mieć poczucie, że jego słowa zostały źle odebrane i krytyka nie była skierowana w szkoleniowca Bayernu. Polak był niezadowolony z gry swojej i kolegów, jednak nie było jego intencją uderzenie w trenera - przekonuje gazeta.
W 26. kolejce Bundesligi rywalem Bayernu będzie 1. FSV Mainz. Spotkanie odbędzie się w niedzielę, początek o godz. 18.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa" #2. Powołania Brzęczka, powrót Zidane'a, kontrowersyjny baner kibiców [cały odcinek]